Kronika 2023
- Szczegóły
- Kategoria: Uncategorised
- Opublikowano: poniedziałek, 25, wrzesień 2023 18:49
- Marcin Tomera
- Odsłony: 742
B Ł Y S K A W I C A kronika
KOŁA SEP nr 28 ZIEMI NYSKIEJ
Myśląc globalnie działaj lokalnie
Wstępniak
Hasło roku może trochę dziwić abstrakcyjnością, ale po namyśle …
każdy znający pojęcia =globalny= =lokalny= i myślący szerzej potrafi dopasować swoje zadania, przedsięwzięcia z korzyścią dla ogółu. Dlatego działajmy dla pożytku ogółu członków Koła czyli …
po staremu …
Kompetentny i przedsiębiorczy aktyw to klimatyczne koło.
w domyśle Koło SEP nr 28 Ziemi Nyskiej. W kronice też będzie obowiązywało to hasło. „Tu i teraz”
24 – 26 styczeń 2020
Karnawałowa Eskapada na Podhale
W programie:
Pierwszy etap to ukłon w kierunku techniki i historii. Uczestnicy eskapady mają okazję zapoznania się ze starą techniką pozyskiwania soli na przykładzie
Kopalni Soli w Bochni. To najstarsza kopalnia będąca Pomnikiem Historii, choć może mniej popularna jak młodsza od niej kopalnia soli w Wieliczce. To nie pierwsza kopalnia zwiedzana przez członków Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej stąd i możliwość porównania XIII wiecznych technik wydobywania soli na przykładach zwiedzanych kopalń soli w Wieliczce, czy kopalni „Salina Turda” (Rumunia) oraz zwiedzanej obecnie kopalni soli w Bochni. To zdecydowanie inne podejście do problemu wydobycia, ale też i inne warunki geologiczne (szczególnie te w Rumunii).
Partycypanci wycieczki Koła SEP nr28 Ziemi Nyskiej „Podhalańska Eskapada” = Bochnia= styczeń 2020
Kwaterując u podnóża Tatr (pensjonat „Galica”) zażywamy górskiego powietrza. Uczestniczymy też w Góralskim Kuligu w Dolinie Chochołowskiej i regionalnej degustacji potraw. Atmosfera i doznania jak w piosence Skaldów „Z kopyta kulig rwie”. Przy ognisku degustacja regionalnych potraw. Mamy okazję posmakować moskoli (góralskie placki z ważonych gruli), bacowskiego chleba ze smalcem, czy własnoręcznie pieczonej nad ogniskiem kiełbasy. Popijamy góralską herbatką, która rozgrzewa i daje moc.
Uczestnicy kuligu zorganizowanego przez Koło SEP nr 28 Ziemi Nyskiej – Dol. Chochołowska 2020
Zimowy Rajd Górski . Tu niema żadnej improwizacji ze względu na porę roku i panujące warunki. Trasa rajdu to wędrówka w pasie regli. My odwiedziliśmy Rusinową Polanę. To jedno z najpiękniejszych miejsc w Tatrach. Przy pięknej słonecznej pogodzie (a taka była) panorama tatrzańska prawie jak alpejska. Skrzący się w słońcu śnieg dodawał niepowtarzalnego widoku. Dobre poczucie poprawiała obecność przewodnika tatrzańskiego, który nie tylko dbał o bezpieczeństwo uczestników Zimowego Rajdu Górskiego Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej; był również nosicielem informacji o Tatrach i opowiadał anegdoty z nimi związane. Zakopane i Tatry odwiedza wiele znanych osobistości, które są potem bohaterami wielu anegdot. Uczestnicy rajdu zwiedzili również Sanktuarium Matki Bożej Jaworzyńskiej, Królowej Gór na Wiktorówce. Podziwialiśmy wystrój kościółka, piękny i surowy oraz niepowtarzalną ścianę z tablicami upamiętniającymi nieżyjących ludzi gór.
Po pobycie na łonie natury nie mogło zabraknąć również krótkiego spaceru po „deptaku ” w zimowej stolicy Polski.
W drodze na Rusinową Polanę
Uczestnicy Zimowego Górskiego Rajdu Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej
Rusinowa Polana – Styczeń 2020
Poza technika i turystyką był też i czas na zabawę.
Zabawę karnawałową. Jak zawsze atrakcyjną i pełną niespodzianek, bo corocznie organizowana w innych strojach. Ze względu na specyfikę miejsca obowiązywał strój góralski. Jak wywiązali się z tego członkowie SEP-owskiej eskapady można zobaczyć na zdjęciach.
Dodatkową atrakcją był występ Kapeli Góralskiej.
Grono góralskiej zabawy karnawałowej *Zakopane 2020*
Nasze SEP- owskie urocze góralki” zabawa karnawałowa Zakopane 2020
Po trudach wędrówek górskich i tańcach czas na chwilę relaksu.
”Pod ręką” Termy Chochołowskie. Jeszcze kilka godzin pozostaniemy tym razem w wodnej, baśniowej, góralskiej atmosferze. Termy Chochołowskie to 30basenów, beczek z wodą o różnych cechach i temperaturach wody; zjeżdżalnie, gejzery wodne, hydromasaże. To już ostatnie szaleństwo tej eskapady. Tu każdy z uczestników Eskapady zorganizowanej przez Koło SEP nr 28 Ziemi Nyskiej bez względu na wiek znalazł interesujące atrakcje dla siebie.
Hołdując obowiązującej w Kole zasadzie „coś z techniki, coś dla ducha, coś dla ciała – kultury fizycznej” kolejny zorganizowany wypad na Podhale spełnił wszystkie te wymagania.
Tradycji stało się zadość.
20 luty 2020
Zebranie członków Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej
to:
20.02.2020. – data ciekawa (zero dwójkowa) to prawie … palindrom – lustrzana, bo prawdziwa była 02.02.2020 - taka zdarza się raz na tysiąc lat.
To akurat także „Tłusty czwartek” … i … staropolska tradycja konsumpcji pączków, faworków (chrustu). To nie tylko Zebranie członków Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej, ale także mały ukłon w kierunku tradycji – Sepowskich tłustych czwartków (patrz „Kronika Koła”), choć historia techniki przesunęła się na maj. To też zaczyna być tradycją w Kole („SEP-owskie pogaduchy”). Małe zmiany są wskazane, by nie było nudno. Sens i idea tradycji zachowana.
Plany uchwalone. Kolejne spotkanie na turnieju o „Puchar Prezesa Koła”.
Tradycyjny paczek i kawa
5 marzec 2020
Turniej Bowlingowy
o „Puchar Prezesa Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej”
Kolejne już tradycyjne przedsięwzięcie realizowane przez Zarząd Koła.
Patrząc na kręgielne bile - emocji co niemiara, bo celnie kule rzuca wiara….
Każdy ma szanse wybrać kulę i rzucając nią przewrócić więcej kręgli niż przeciwnik.
Wszystko w atmosferze zdrowej rywalizacji, dobrej zabawy i integracji.
Oto wyniki turnieju i zdobywcy:
„Pucharu Prezesa Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej”:
W kategorii Pań puchar wywalczyła - kol Sadowska Renata;
kolejne miejsca: II. (medal) - kol. Michałek Wiesława; III. (medal) kol. Klimas Małgorzata .
W kategorii Panów puchar zdobył - kol. Drewniak Gracjan;
kolejne miejsca II.(medal) - kol. Sambor Roman; III.(medal) – kol. Giessa Krzysztof .
Gdy emocje już opadły, puchary wręczyła osobiście Prezes Koła kol. Dorota Stecko. Tak z kronikarskiego obowiązku dodaję. Puchary wręczała kol. Dorota, która w tym turnieju uzyskała najwięcej punktów wśród uczestników, czyli mistrz wyróżniał najlepszych.
Zwycięzcy kolejnego turnieju świętują sukcesy. Jest co komentować, o czym opowiadać, co wspominać, dzieląc się wrażeniami nie tylko z dzisiejszego turnieju ale, też z odbytych niedawno wycieczek.
Do następnego roku, gdy znów Puchar Prezesa SEP pojawi się na horyzoncie.
Zwyciężczynie Turnieju – edycja 2020
Zwycięży turnieju bowlingowego edycji 2020 o „Puchar Prezesa Koła Sep nr 28 Ziemi Nyskiej”
F15
marzec 2020
„Mały Wirus”
No i przyszedł ten …. i namieszał ….
Już w kwietniu (7.04) była planowana prezentacja techniczna na temat sprzętu oświetleniowego, gdzie głównym prowadzącym miał być przedstawiciel Zakładu Produkującego Sprzęt Oświetleniowy „Rosa” w Tychach.
Moja kronikarska intuicja podpowiada większość „Kronikę” wertuje,
a nie czytuje.
Słuszność tą ilustruje …
covidowa panika i wolny czas
czasem do Internetu inspiruje.
Nikt z czytających nie upomniał się
o ciąg dalszy wiadomości z dn. … ??
Obraz Gerd Altmann z Pixabay
28 czerwiec 2020
SEP - owski Rajd Rowerowy
” Czas na haust energii po trudach lockdownu ”
Na szlaku rowerowym zobaczymy:
Pierwsze rządowe poluzowania reżimu sanitarnego, a już jak Feniks Nyskie Koło SEP przystępuje do działania. Zarząd Koła na rajd rowerowy wici rozsyła. Staje wiara szczęśliwa, bo rekreacji pożądliwa.
Elektrownia wodna Głębinów. Pozdrowienia dla dyżurujących. Tu już byliśmy. Dla spragnionych informacji o elektrowni odsyłam do „Kroniki” z 2018- III. Rajd rowerowy.
W drogę … wałem nad jeziorem do Siestrzechowic.
Siestrzechowice. Odwiedzamy renesansowy pałac. Co prawda dzisiaj bliżej mu do ruiny niźli wcześniejszej świetności, a była, ..była. Wybudowany w latach 1593-94 przez biskupa wrocławskiego
Andreasa von Jerin dla swojego bratanka Andreasa von Jerin sędziego dworskiego księstwa nyskiego i jego małżonki Barbary von Metzger stał się rezydencją austriackiej linii von Jerinów (do roku 1730. kiedy to został sprzedany). Biskup jako zagorzały mecenas kultury i sztuki był również inspiratorem przebudowy Pałacu Biskupiego w Nysie i Zamku w Otmuchowie. Po II wojnie św. Pałac przechodzi pod zarząd PGR (mieszkania pracownicze) i następuje powolna dewastacja wspaniałego zabytku.
Na uwagę zasługuje kaplica św. Uldaryka, gdzie podczas remontu odkryto freski 79 herbów szlacheckich z nazwami rodzin Księstwa Nyskiego (także biskupa A. von Jerina). Szkoda, że dla potomnych niszczejące dziś polichromie nie dotrwają. Dziś obecny właściciel ?? próbuje coś robić ...
Mieliśmy okazję zobaczyć co pozostało z pięknego niegdyś pałacu.
Siestrzechowice „słyną” wodą, bo nie dość, że wybudowano tu Pałac na „świętym źródle” (w dziedzińcu zamku były dwie studnie) to od kilku lat źródełko wybija w piwnicach pod komnatami wodą zmineralizową!! Czy kiedyś będzie to „konkurencja” dla Stacji Uzdatniania Wody w Siestrzechowicach, którą mijamy po drodze – czas pokaże.
Stacja Uzdatniania Wody „Wodociągiem Nysa” zaopatruje w wodę miasto Nysa i okoliczne wioski. Wykorzystuje ciekawą technologię uzdatniania wody. Moim zdaniem interesująca byłaby wycieczka techniczna do Stacji i okazja zapoznania się z procesem pozyskiwania wody którą na co dzień pijemy. Obecnie w dobie panującego corowirusa byłoby to trudne, ale w przyszłości może…
Koperniki to kolejna miejscowość w której się zatrzymujemy. To rodzinne strony skąd pochodzi ród wielkiego polskiego astronoma Mikołaja Kopernika. Ta miejscowość w czasach, kiedy mieszkał tu jeszcze ród Koperników, była służebną osadą wiejską, zlokalizowaną do specjalistycznych posług dla pobliskiej Nysy. Przodek wielkiego astronoma wyjechał do Krakowa. Dokumenty stwierdzają, że
w roku 1396 został on przyjęty w poczet obywateli miasta i prowadził handel suknem. Ojciec, również Mikołaj w latach 1454-1458 przeniósł się do Torunia, gdzie w roku 1473 urodził się syn Mikołaj. Współcześnie mieszkańcy Kopernik korzystają z tego, że ich wieś jest historycznie związana z rodem wielkiego astronoma i oferują tradycyjne „pierniki z Kopernik”, oraz piernikowe figurki pamiątkowe.
Przebywamy na terenie neogotyckiego kościoła pw. św. Mikołaja, gdzie znajduje się niecodzienny pomnik nagrobny w formie strzaskanej kolumny, symbolizującej nagłe i przedwcześnie przerwane życie. W ten sposób upamiętniono Aleksandra Kołzakowa (1885-1813) oficera armii rosyjskiej (adiutanta cara?), który zmarł w Kopernikach od ran odniesionych w bitwie pod Budziszynem na Łużycach podczas wojen napoleońskich. Walczył w armii rosyjskiej po stronie Prus (armia rosyjska wspomagała Prusy) w wojnie z Napoleonem.
Słońce przygrzewa, czas w dalszą drogę - kierunek Kamienna Góra. Przejeżdżamy obok Nadziejowa gdzie działał kamieniołom granitu. Od lat 70. XX w. jest nieczynny. W wyrobisku zbiera się woda, obecnie ma około 21 m głębokości i jest miejscem do nurkowania. Podczas trudu pedałowania podziwiać możemy wspaniałe widoki na całą okolicę. Z jednej strony Góry Jeseniki, a drugiej Ziemię Nyską. Tak oto dojeżdżamy do Biskupowa.
Biskupów – tu znajduje się klasztor benedyktynów jeden z trzech w Polsce (pozostałe w Tyńcu i Lubiniu). Klasztor został wybudowany w 1912 roku przez Siostry Służebniczki Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej Poczętej, przejęty przez Benedyktynów w 1987 roku. Zatrzymujemy się na chwilę, by odpocząć i zrobić pamiątkowe zdjęcie u bram kościoła Klasztoru Zwiastowania Benedyktynów.
To kościół pierwotnie gotycki, przebudowany na barokowy (ołtarz główny i dwa rokokowe, ambona) z charakterystyczną wieżą otoczony renesansowym murem z bramkami. Po krótkim odpoczynku ruszamy w drogę, by obrzeżem rezerwatu przyrody „Przełęk” i „Śnieżyca” dotrzeć do Białej Nyskiej.
Rezerwat przyrody „Przełęk” to jeden ze starszych rezerwatów leśnej przyrody (utworzony w 1952 roku) tzw. Las świeży. Występują tu głównie dąb szypułkowy, buk pospolity, jodła, lipa, a w ściółce runa leśnego spotkać można marzannę wonną, żywiec cebulowy, czosnek niedźwiedzi czy żankiel zwyczajny.
Rezerwat przyrody ”Śnieżyca” to florystyczny rezerwat przyrody, którego celem jest zachowanie licznego stanowiska śnieżycy wiosennej „w towarzystwie” łęgu wiązowo – jesionowego który dominuje na terenie tego rezerwatu.
Wdychając pełną piersią czyste powietrze nasycone świeżym zapachem lasu przybywamy do Białej Nyskiej a raczej kompleksu sportowo – rekreacyjnego na którym odbędzie się kolejny etap rajdu rowerowego =piknik=.
Firmowy piknik.„Roweriada” uczestników „V SEP – owskiego Rajdu Rowerowego” zorganizowanego przez Zarząd Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej zapowiada się ciekawie. Organizacja pikniku jak i całego rajdu pod wodzą wytrawnego logistyka rajdów rowerowych jak i innych imprez kol. Wojciecha Trzaskowskiego gwarantuje pełne zabezpieczenie kulinarne zadowalając gusta nawet tych najbardziej wybrednych. Tu między innymi w postaci pieczonych kiełbasek czy innych mięs. Pomoc w dozorowaniu pieczenia realizowana przez kol. Marka Sieniawskiego była mile widziana. O napojach regeneracyjnych nie będę pisał ponieważ wybór i rodzaj pozostawał do indywidualnej decyzji uczestników.
Chwila regeneracji sił jak i bezpośrednie koleżeńskie spotkanie po zdalnych kontaktach służbowych było balsamem dla dusz. Kontakty osobiste i spotkania koleżeńskie do tej pory były podstawa funkcjonowania Koła.
Nowe wyzwania epidemiologiczne w czasach panowania Covid -19 to nowe formy kontaktu między ludźmi, czy wymiany informacji dopiero raczkują.
Potrzeba na to czasu, przyzwolenia ludzi i odpowiednich narzędzi w szeroko rozumianym zakresie. Epoka pocovidowa jednak będzie wymuszała pewne modernizacje - jakie zobaczymy.
Na razie cieszmy się jeszcze „starym” które znamy i lubimy.
Nowe wyzwania epidemiologiczne w czasach panowania Covid -19 to nowe formy kontaktu między ludźmi, czy wymiany informacji dopiero raczkują.
Potrzeba na to czasu, przyzwolenia ludzi i odpowiednich narzędzi w szeroko rozumianym zakresie. Epoka pocovidowa jednak będzie wymuszała pewne modernizacje - jakie zobaczymy.
Na razie cieszmy się jeszcze „starym” które znamy i lubimy.
Uruchamiamy nasze wehikuły czasu – rowery i wracamy do codzienności której symbolem dla nas jest tama Jeziora Nyskiego – zakończenie rajdu
i … do domu.
15 wrzesień 2020
Wycieczka techniczna na targi „ENERGETAB”
W planie:
Targi ENERGETAB®2020 były pierwszymi „w realu” targami elektrotechniki i energetyki organizowanymi w Polsce po lockdownie spowodowanym pandemią COVID-19. Poluzowanie restrykcji nam członkom SEP Koła nr 28 Ziemi Nyskiej umożliwiło osobiste ich odwiedzenie.
ENERGETAB - to dotychczas największe w Polsce targi nowoczesnych urządzeń, aparatury i technologii dla przemysłu energetycznego i jedno z najważniejszych spotkań czołowych przedstawicieli branży elektrotechnicznej w Polsce. W targach uczestniczyło około 250 wystawców, którzy postanowili wzmocnić osobiste relacje z klientami by pokazać, że ich Firma jest silna i przetrwała kryzys, pracując nad nowymi rozwiązaniami.
Była to niepowtarzalna okazja na bezpośredni kontakt z producentami z której skrzętnie skorzystali „nasi projektanci”, choć piętno pandemii odbiło się również na wspólnych wyjazdach na targi. Tym razem członkowie Kół SEP regionu nyskiego (Koło SEP nr 10, Koło SEP nr 31) nie towarzyszyli członkom Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej których wsparli swą obecnością wierni sympatycy koła.
Targi rozlokowane na ponad 20 ha to pawilony targowe i stoiska plenerowe (strefy praktycznych pokazów) w których każdy z uczestników wycieczki technicznej zorganizowanej przez Zarząd Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej” mógł znaleźć coś dla siebie, a przy tym czuć się bezpiecznie.
Osobiste kontakty, wymiana doświadczeń i spostrzeżeń z przedstawicielami firm na stoiskach powoduje niepowtarzalną atmosferę spotkań targowych, która jest tylko udziałem uczestników targów. Tym razem koledzy SEP-owcy przywieźli z targów cenną informację – jak być na targach nie będąc na nich. Organizatorzy targów opracowali krótkie video .Ty zainteresowany „wchodzisz” i… masz co chcesz na ekranie swojego monitora. To cenne prawie jak złoto.
Chwila odpoczynku i twórcza dyskusja - na Targach „ENERGTAB 2020”
Przedstawiciele Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej na Targach „ENERGTAB 2020”
24 – 27 wrzesień 2020
Wycieczka na trasie Zamość – Lublin – Puławy – Kazimierz Dolny
„Po drodze|” :
Mając na uwadze obawy osobiste zainteresowanych wycieczką jak i restrykcje związane z COVID-19 Zarząd Koła zdecydował, że tym roku zamiast do Włoch (w planie) udamy się w rejon polskiego renesansu, którego miasta również są rozpoznawalne w świecie. Po drodze nie zabraknie zwyczajowo ciekawych i rzadko spotykanych atrakcji.
Oto jedna z nich, choć nie mieszcząca się w definicji renesansu, choć … może trochę tak. Wracamy do czasów „puszczańskich” gdzie królował tur i żubr (bizon – „na zachodzie”). My rozpoczynamy od pobytu na farmie hodowlanej bizonów w Kurozwękach znajdującego się w parku obok renesansowego Pałacu dawnej rodziny Popielów.
Stado pochodzi z największej europejskiej hodowli bizonów amerykańskich "Bison d'Ardenne" w Belgii. Oglądamy stado bizonów żyjące w naturalnych warunkach, a jednocześnie w historycznym otoczeniu. Zwiedzamy hodowlę wjeżdżając do wnętrza zagrody westernowym wozem "safari-bizon" pomiędzy byczki. Posłuchać przy tym można było opowiadania przewodnika o ich historii oraz aktualnych anegdot z nimi związanych.
Baranów Sandomierski to ciekawa miejscowość z zabytkowym układem urbanistycznym malowniczo położona w widłach Wisły i Babulówki. Zwiedzamy jedną z najpiękniejszych rezydencji manierystycznych w Polsce zwaną często „Małym Wawelem”. To cudny, późnorenesansowy zamek z misternie zdobionymi krużgankami, siedziba rodu Leszczyńskich zbudowana według projektu Santi Gucciego w latach 1591-1606 na fundamentach istniejącej tu wcześniej twierdzy. Nam nie tyko kojarzył się z Wawelem (choć wewnętrzna ekspozycja zdecydowanie skromniejsza; mnie zainteresowała sala poświęcona tematyce wydobycia siarki), ale też trochę z zamkiem w Otmuchowie czy Brzegu. Na zew nątrz piękny park zapraszający do spacerów, ale czasu mało i żołądek też o swoje prawa się upomina.
Jeszcze jedna ciekawostka z czasów II. wojny światowej. W Baranowie – lipiec 1944 został utworzony przez armię radziecką największy przyczółek (Baranowsko – Sandomierski) na zachodnim brzegu Wisły.
Uczestnicy wycieczki Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej Baranów Sandomierski wrzesień 2020
Po posiłku staropolskim zwyczajem czas na katalizator dobrego trawienia.
Będąc w rejonie „Sandomierskiej Toskanii” trudno odmówić sobie wizyty w winnicy. Gościmy w bajecznie położonej winnicy „Nad Jarem” w której dowiadujemy się o historii jej powstania, uprawie winorośli i produkcji wina. Specyficzny mikroklimat, ukształtowanie terenu, manufakturowa produkcja przekłada się na wyjątkowy smak produkowanych tu win. Praktycznym potwierdzeniem była degustacja wysokogatunkowego wina z tej winnicy dokonana w ”towarzystwie” sandomierskich serów, dżemu i domowego ciasta. Tym którym wino przypadło do gustu mieli możliwość zakupu „ciągu dalszego” w tutejszym sklepiku.
To już koniec atrakcji w dniu dzisiejszym, czas udać się na nocleg i pożegnać gościnne progi winnicy, która żegna hasłem - ”dla każdego z naszych gości znajdzie się zacna butelka wina”.
„Wycieczkowicze” Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej Winnice sandomierskie – 24.09.2020
Zamość - za sprawą unikalnego zespołu architektoniczno - urbanistycznego Starego Miasta bywa nazywane „perłą renesansu”, „miastem arkad” czasem „Padwą północy”.
Zwiedzamy miasto z przewodnikiem, który jak zawsze umilał czas serwując wiele informacji o zabytkach i historii miasta. Stare Miasto wyróżniające się zachowanym do dzisiaj układzie urbanistycznym, którego inicjatorem był pierwszy „Pan na Zamościu” - Jan Zamoyski. Jako przykład renesansowej zabudowy miejskiej Stare Miasto zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO (1992r.). Rynek Wielki z manierystyczno – barokowym Ratuszem (ze schodami wachlarzowymi), który jest symbolem miasta; barwne kamienice z podcieniami, attykami; Pałac Zamojskich; budynek Akademii Zamojskich; renesansowa Katedrę Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza z odrębną dzwonnicą, pełniącą również funkcje wieży widokowej; Rynek Wodny; Rynek Solny; zabudowania twierdzy; Rotundę - więzienie z czasów II Wojny Światowej; przeszliśmy też trasą turystyczną Nadszańca. Zwiedzanie zakończył pokaz wystrzału z armaty.
Kolejny etap dzisiejszej wycieczki w towarzystwie przewodnika jest Lublin.
Członkowie wycieczki Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej Zamość - wrzesień 2020
Lublin to miasto żyjące na styku kultur wschodu i zachodu. Dawniej czasem nazywane też Jerozolimą Królestwa Polskiego, albo Żydowskim Oxfordem.
Zwiedzanie rozpoczynamy od Placu Zamkowego, zwanego lubelskim Mariensztatem. To reprezentacyjna część starówki o kształcie elipsy wybudowana w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, którą otaczają wielobarwne kamienice. Następnie kierujemy się na dziedziniec zamku, wzniesionego z inicjatywy króla Kazimierza Wielkiego. Kolejny zabytek to Brama Grodzka (dawna granica między światem chrześcijańskim i żydowskim ). Na wzgórzu Staromiejskim oglądamy fundamenty kościoła( Fary) św. Michała Archanioła, które wyglądają tak, jakby ktoś wyrwał z ziemi cały kościół i zostawił tylko fundamenty. Dziś obok stoi wykonana z brązu makieta kościoła z którym wiąże się wspaniała miejska legenda. Dalej 40. metrowa Wieża Trynitarska, która w przeszłości pełniła funkcję furty klasztornej. Po drodze mijamy Bramę (Wieżę) Krakowską (w niej muzeum miasta, a tam mechanizm zegara wieżowego z 1903r. i widok na miasto z lotu ptaka). Kolejnym wspaniałym obiektem na naszym szlaku jest "matka kościołów" Diecezji Lubelskiej - Archikatedra pw. św. Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty. Wnętrze ozdabiają: niepowtarzalne malowidła, polichromie określane jako iluzjonistyczne autorstwa Józefa Meiera; monumentalny ołtarz główny (o wysoki 25.m) oraz obraz M.B. Płaczącej. Na rynku - głównym miejskim placu zobaczyliśmy potężny gmach Trybunału Koronnego w otoczeniu pięknych wielobarwnych kamienic reprezentujących tzw. styl renesansu lubelskiego (najpiękniejsze z nich to: Konopniców, Klonowica, Chociszewskich, Lubomelskich). Nie sposób było nie spojrzeć na Krakowskie Przedmieście – popularny deptak oraz Plac Litewski i pomnik Unii Lubelskiej.
To był czas na zwiedzanie, teraz pora na odpoczywanie. Ranne słońce powstaje, to także kolejnych turystycznych atrakcji oczekiwanie. Z przewodnikiem PTTK panem Janem nowe przywitanie i po kolejnych miastach wędrowanie.
Grupa uczestników wycieczki Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej Lublin – wrzesień 2020
Dęblin to miejscowość znana ze szkoły pilotów wojskowych (Lotnicza Akademia Wojskowa) zwana często „Szkołą orląt”. Obok szkoły w 2011r. powstało Muzeum Sił Powietrznych Wojska Polskiego staraniem i wsparciem pasjonatów awiacji, seniorów lotnictwa wojskowego jak i miejscowej społeczności na bazie kolekcji sprzętu zgromadzonego w szkole oficerskiej i pamiątek od darczyńców.
Była to niepowtarzalna okazja zapoznania się z tym co lata – ło oraz z tym co te loty zabezpiecza – ło.
W dobie XX i XXI wieku lotnictwo wojskowe intensywnie wspierane jest przez urządzenia zabezpieczenia lotu rozmieszczone na ziemi w rejonie lotniska i nie tylko. Tu mogliśmy zobaczyć jedne z ciekawszych maszyn latające po naszym niebie Mi 24, MIG 29, SU22; śmigłowce od Mi2 do Mi24; stacje radiolokacyjne RW31, P18 czy polskie NUR 11 i 31. To wszystko z bliska po prostu na wyciągnięcie ręki – robi wrażenie. Mielimy też okazje pobyć we wnętrzu wojskowych statków powietrznych - największego w Polsce śmigłowca Mi-6A, czy małego i trochę ciasnawego byłego samolotu prezydenckiegoJak-40. Krótko „posmakować” i wyobrazić sobie jak to jest z tym lataniem. Gratką dla miłośników lotnictwa był zrekonstruowany domek pilota z czasu Bitwy o Anglię, jak również archiwalia, umundurowanie i pamiątki nawiązujące do symboliki słynnego Dywizjonu 303 i innych eskadr z II wojny światowej. Odlotowy czas spędzony na zwiedzaniu dobiega końca.
Niebawem zobaczymy odlotowy kompleks renesansowy.
Puławy. Burzliwe dzieje Puław pozostawiły po sobie liczne zabytki. Większość znajduje się w kompleksie pałacowo-parkowym (klasycystycznym) powstałym według koncepcji księżnej Izabeli Czartoryskiej. Mieliśmy okazję pospacerować po parku, gdzie najsłynniejsze poza pałacem są;
Świątynia Sybilli i Domek Gotycki ponadto Oranżeria, Brama Rzymska, rzeźba „Tankred i Klorynda”.
Do kompleksu należy też Pałac Marynki, Altana Chińska, Domek Żółty. Powojenną historie Puław zdominowały Zakłady Azotowe „Puławy” S.A .(produkują od 1966 r.). Jadąc korzystaliśmy z największego stalowego mostu łukowego w Polsce. Most im. Jana Pawła II posiada długość 1,038km, zaś rozpiętość jego głównego przęsła łukowego wynosi aż 212 metrów. Most jest bardzo innowacyjny - jego parametry znacznie przekraczają dotychczasowe osiągnięcia w dziedzinie budowy tego typu obiektów. Tym akcentem żegnamy Puławy udając się do urokliwego miasteczka artystów.
Kazimierz Dolny (Kazimierz nad Wisłą) to miasteczko o „magicznym ” klimacie artystycznym wciągające praktycznie każdego przybysza. Sztuka i artyści to tożsamość Kazimierza. Mieliśmy się okazje o tym przekonać zwiedzając w formie pieszego spaceru najpiękniejsze atrakcje turystyczne miasta: ulicę Senatorską z kamienicami – Celejowską, Białą, Starą Łaźnią, klasztorem i kościołem OO. Reformatorów. Za perłę manieryzmu uchodzą kamienice Mikołaja i Krzysztofa Przybyłów w Rynku przy którym zachwycamy się też renesansową Farą pw. św. Jana Chrzciciela i św. Bartłomieja (wewnątrz jedne z najstarszych czynnych organów w Polsce). Wymownym śladem obecności Żydów w Kazimierzu jest urokliwy Mały Rynek z jatkami koszernymi i dawną synagogą. Nie pominęliśmy pomnika kazimierskiego psa Werniksa, który dumnie stoi obok „Kebaba pod Psem”, a został tradycyjnie „obfotografowny”. Zwiedziliśmy romantyczne ruiny zamku oraz weszliśmy na 20. metrową basztę na szczycie której poznaliśmy historię Wietrzniej Góry. Oglądaliśmy najpiękniejsza panoramę Lubelszczyzny (widok miasta i doliny Wisły) z Góry Trzech Krzyży.
Zdobywcy Wietrznej Góry - Kazimierz Dolny 2020
Korzeniowy Dół to wąwóz, w którym można przenieść się do innego świata. Spacerując dnem skalnego wąwozu lessowego z wystającymi, powyginanymi w niewyobrażalny sposób masywnymi korzeniami drzew doznajemy niesamowitych widoków. Tu wyobraźnia każdego z nas interpretowała to na swój sposób. Na pewno urok wąwozu sprawił nam niesamowite, nie często spotykane wrażenie. Niebanalne byłoby porównanie wąwozu do świata znanego z powieści Tolkiena.
Kolejny dzień i kolejna atrakcja. Jazda samochodem OFF ROAD w terenie. Ekstremalna przejażdżka samochodem terenowym („Land Rover”, który został zmodyfikowane na potrzeby jazdy OFF ROAD) po Krainie Lessowych Wąwozów.
Nigdzie indziej w Europie nie ma tak wielu wąwozów na tak niewielkim obszarze. Temu niezwykłemu krajobrazowi głębokich jarów uroku dodają łagodne wzgórza i zielone łąki i.... oto uczestniczymy w Mega atrakcyjnym szlaku prowadzącym przez błotniste łąki, łagodne wzgórza, trawery, głęboczyce, a przede wszystkim wąwozy, królujące na trasie off-roadowej. Niestety królowała również niezbyt ciekawa aura (deszcz) psująca co nie co pełnie wrażeń.
Pomimo deszczu z za umazanych błotem szyb samochodu w „porywach” mogliśmy dojrzeć na trasie przejazdu m.in. Starą Chatę XVIII w., być w Wąwozach Lessowych („Kwaskowa Góra”, „Na Borowską”, „Na Wiktora”), zobaczyć ciekawą panoramę Doliny Wisły.
To tylko … potwierdza „magiczny” klimat okolicy i słuszność twierdzenia, że w Kazimierzu łatwo zostawić kawałek serca.
W drodze powrotnej zwiedzamy jeszcze jeden z najczęściej odwiedzanych zabytków tego typu w Polsce. Już z daleka potężne baszty zamku dominują nad okolicą i są widoczne z drogi do Krakowa.
Chęciny - zamek królewski. Budowę zamku w rozpoczęto na przełomie XIII i XIV wieku. Był to potężny obiekt warowny górujący nad miejscowością.
Zamek dzieli się na dwie części: starszą (górną), rozciągającą się między dwoma okrągłymi basztami oraz młodszą (dolną), z ostrołukową furtą i czworoboczną basztą, którą dobudowano w XV wieku. Zamek dolny realizował zadania gospodarcze. Na przestrzeni wieków zamek pełnił istotne funkcje.
Tu często bywał król oraz odbywały się zjazdy rycerstwa. Spełniał też rolę wiezienia (np. po bitwie pod Grunwaldem w Chęcinach było więzionych wielu Krzyżaków). Zamek był rezydencją rodzin królewskich, królowych i wdów. Po raz ostatni działa zamkowe wystrzeliły w 1787 r. na wiwat wjeżdżającego do miasta króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Po III rozbiorze Polski zamek zaczął podupadać w ruinę. Od tego czasu mury średniowiecznej warowni służy okolicznym mieszkańcom jako źródło materiału budowlanego. Po II wojnie światowej następuje odbudowa ruin zamku (np. w 1948 -1949 – baszty, 1959- 1960 mury). Będąc na zamku zwiedziliśmy: wieżę wschodnia (punkt widokowy); zresztą co będę opisywał – wszystko co na schemacie było dostępne do zwiedzenia.
Powoli dobiega końca kolejna przygoda i zapoznanie się z nowym regionem Polski. Wszystko to jak zawsze dzięki niezłomnej woli działania, organizowania niepowtarzalnych eskapad w doborowym towarzystwie członków i sympatyków Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej. Za organizacją obecnej wycieczki „stoi” koleżanka Dorota Stecko, która również sprawuje funkcje prezesa Koła.
F47
F48
To był mile spędzony czas niezapomnianych wrażeń i wspaniały relaks w dobie panującego jeszcze wirusa SARS-CoV-2.
- Do odważnych świat należy -
listopad 2020
Kronikarskie wieści
Zdalna praca się opłaca - konkluduje kronikarz Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej Pandemia wszystko zmienia.
Tegoroczny konkurs odbył się przy zachowaniu obowiązujących procedur. „Wasz” kronikarz przekazuje informacje uzyskane za pomocą technicznych środków łączności (mimo postępu w transmisji obrazu nie zawsze klasyczny dyplom można było zobaczyć). Oto one:
KONKURS NA NAJAKTYWNIEJSZE KOŁO STOWARZYSZENIA ELEKTRYKÓW POLSKICH za ROK 2019
Zgodnie z Regulaminem Konkursu, Centralna Komisja Oddziałów i Kół SEP dokonała oceny zgłoszeń konkursowych, a 29 maja br. Zarząd Główny SEP zatwierdził ostateczne wyniki konkursu za 2019 r.
Podczas Konferencji z okazji Międzynarodowego Dnia Elektryka 10.06.2020 r. ogłoszone zostały wyniki współzawodnictwa Kół SEP w Konkursie na najaktywniejsze Koło SEP w roku 2019 r. Centralna Komisja Oddziałów i Kół SEP (działając zdalnie) wyłoniła zwycięzców w poszczególnych Grupach:
GRUPA „C” (koła zakładowe liczące ponad 61 członków):
Kolejne miejsca zajęły Koła:
Koło SEP nr 28 Ziemi Nyskiej (Oddział Opolski) – prezes: Dorota Stecko
KONKURS NA NAJAKTYWNIEJSZE KOŁO OPOLSKIEGO ODDZIAŁU SEP ZA ROK 2019
Uchwały Zarządu Oddziału Opolskiego SEP za okres IX-XII/2020 r. - głosowane elektronicznie.
koła otrzymają dyplomy oraz przyznano następujące nagrody;
Grupa B - I miejsce – Koło SEP nr 28 Ziemi Nyskiej – nagroda 500 zł.
Wszystkie uchwały zostały podjęte elektronicznie zwykłą większością głosów.
grudzień 2020
Czerwony alert = rygory sanitarne
dla spotkań i imprez. W tle …
Boże Narodzenie i Nowy Rok
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku 2021
wszystkim członkom i sympatykom Koła SEP nr28 Ziemi Nyskiej
samych szczęśliwych zdarzeń, wszelakiej pomyślności w zachowaniu zdrowia i sił.
Wygenerowania energii dla promieniującej radości na lepszą przyszłość oraz wiary
że będzie ją przynosił każdy kolejny dzień.
Kronikarz Koła
mgr inż. Lech Kotliński („Lekot”)
B Ł Y S K A W I C A kronika KOŁA SEP nr 28 ZIEMI NYSKIEJ
Tom VII - rok wydania = 2020 =
Pomysł i opracowanie – Lech Kotliński (Lekot -„generał”)
Współpraca – Ewald Mrugała, Dorota Stecko, Andrzej Pietruszewski
Zdjęcia – Gracjan Drewniak, Dariusz Iżycki, Władysław Kamiński, Ewald Mrugała, Andrzej Pietruszewski, Roman Sambor, Wojciech Trzaskowski.
Zdjęcie: św. Mikołaja - Huacan- malowanie wg. wzoru ( Ali Express); Logo CORVID- szablon (Internet)
Nysa A.D. 2020
Kronika
Kontynuacja w następnym roku ?
„B Ł Y S K A W I C A” kronika KOŁA SEP nr 28 ZIEMI NYSKIEJ
Czwarty rok istnienia na stronie internetowej koła
2017 styczeń
POSŁOWIE
70 rocznicy Kół SEP na Ziemi Nyskiej
Tak często wspominałem o klimacie koła, o tych co go tworzą. Natomiast rzadko wymieniałem nazwiska uczestników imprez, różnych przedsięwzięć realizowanych nie tylko w ostatniej kadencji działalności koła. Dziś będzie inaczej.
Społeczność sepowska naszego koła – Koła SEP nr28 Ziemi Nyskiej to 88 osób, a więc grupa dość duża. Obiecuję, że każdy członek koła znajdzie dziś swoje nazwisko wymienione w tym prologu „70 lecia kół SEP na Ziemi Nyskiej”. Uczestnikom obchodów 70 rocznicy znane są podsumowania działalności Koła przedstawione na uroczystym zebraniu. Dla tych co nie mieli okazji do tej pory zapoznać się
z nimi przypomnę kilka danych. Koło jest (i zawsze było w 70-cio leciu) drugim co do wielkości kołem w Oddziale Opolskim SEP. Prawie tradycyjnie zajmuje czołowe miejsca (najczęściej II-gie, w tym roku pierwsze) w Konkursie „Na najaktywniejsze Koło SEP Oddziału Opolskiego”. W skali kraju w podobnym Konkursie nasze Koło znajduje się na czołowych lokatach (zawsze w pierwszej dziesiątce). Jest to efekt pracy Władz Koła, ale też nas wszystkich, premia za aktywność. Do aktywnych członków Koła działających we władzach Koła jak i Oddziału Opolskiego należą: Bułdys Jacek, Iżycki Dariusz, Klimas Małgorzata, Kołaczkowski Grzegorz, Kotliński Lech, Kucia Tadeusz, Kurianowicz Andrzej, Kurowski Kazimierz, Michałek Wiesława, Osipiuk Marian, Pietruszewski Andrzej, Rozlazły Piotr, Sambor Roman, Stecko Dorota, Trzaskowski Wojciech, Wachowski Franciszek, Wąchała Marcin. We wcześniejszych latach do aktywnych należeli również: Mirek Wiesława, Lesicki Ryszard, Targowicz Piotr; wspomnę również o tych, którzy nie są już członkami naszego Koła, ale również kiedyś aktywnie w nim uczestniczyli to: Cybulski Tadeusz, Gajda Jan, Mularczyk Jadwiga.
W szerokim wachlarzu zagadnień jakimi zajmuje się Koło SEP nr28 Ziemi Nyskiej warto też wspomnieć o organizacji wycieczek technicznych i krajoznawczych. Poprzestanę na krótkim stwierdzeniu, że zwiedziliśmy w Polsce wiele, ale wiele jest jeszcze do zobaczenia. Mnogość wycieczek i innych imprez (w skali 70-lecia) jest przykładem stałego, aktywnego działania zarządu i szerokiego odbioru propozycji ze strony członków SEP. Sprawdzoną tradycją w kole jest harmonijne łączenie wycieczki technicznej z elementami krajoznawstwa czy spotkania środowiskowego. SEP-owcy globtroterzy, członkowie Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej mieli okazję w ramach organizowanych wycieczek koła odwiedzić większość stolic Europy (Ateny, Berlin, Bratysławę, Brukselę, Budapeszt, Bukareszt, Londyn, Paryż, Pragę, Rzym, San Marino, Sztokholm, Watykan, Wiedeń, Warszawę). Bywało się również
w miejscach owianych turystyczną, historyczną tradycją: Poczdam, Wenecja, Dubrownik, Drezno, Saloniki, Brno, Ołomuniec, Trogir, Zadar, Split; poznać znane parki krajobrazowe: Plitwickie Jezera, Adrspachskie Skalne Miasto (Adrspasske skaly), kąpać się w grotach termalnych w Miszkolcu – Tapolcy, pływać pod kaskadami rzeki Krka, brać zimną kąpiel w beczce. Chęć przygód i poznania świata towarzyszy nie tylko członkom koła, ale często i ich współmałżonkom. To takich zahartowanych w trudach turystycznych wycieczek należą państwo: A&M Augustowie, M&W Augustowie, Baraniewiczowie, Bułdysowie, Cholewczukowie, Drewniakowie, Dziekanowie, Dźwigałowie, Głuszkowie, Iżyccy, Kołaczkiewiczowie, Kurowscy, Molędowie, Pietruszewszcy, Rogozowie, G&P Targowiczowie w towarzystwie Bogacza Sebastiana, Góreckiej Reginy, Łobody Magdaleny, Sobocińskiego Macieja, Targowicza Jerzego, Tomczuk Danuty, Trzaskowskiego Wojciecha.
Obecny zarząd, jak i poprzednie zarządy koła priorytetowo traktowały wycieczki techniczne. Na przestrzeni minionego czasu było ich bardzo dużo. Wspomnę tylko o tych organizowanych niedawno do przodujących zakładów: Tele-Fonika Kable w Bydgoszczy, ETI – Polam w Pułtusku, ZPUE Włoszczowa, fabryki izolatorów „Agrillon Polska sp. z o.o.” w Jedlinie Zdroju, Zakładu „Grupy ROSA” w Tychach specjalizującego się w projektowaniu i produkcji kompleksowego systemu oświetlenia zewnętrznego. Zwiedzaliśmy także elektrownie: w Opolu, elektrownie wodne (dwie) w Nysie, w Otmuchowie, małą elektrownię wodną Olcza w Zakopanem, elektrownię szczytowo –pompową Porąbka - Żar, Zespół Elektrowni Wodnych Niedzica (elektrownia Czorsztyn – Niedzica oraz Sromowce Wyżne), elektrownię wodną i muzeum w Lubachowie, elektrownię szczytowo – pompową „Dlouhé Stráně” (CEZ) określaną jako jeden z czeskich cudów. Odbyliśmy również wycieczkę do farmy wiatrowej w Lipnikach
(II Rajd Rowerowy -2015). Odwiedziliśmy Muzeum Energetyki w Łaziskach, jak i Planetarium w Chorzowie, byliśmy też w Centrum Nauki Kopernik w Warszawie, o kopalniach węgla (szyb „Guido”) czy soli (Wieliczka) już tylko wspominam. Stąd też prawie każdy z nas członków Koła SEP nr 28 jak: Barzij Robert, Borek Zenon, Bosiak Bogdan, Brodkop Piotr, Broszkiewicz Rafał, Cygan Krzysztof, Czarnik Marek, Dzieżyc Jan, Florek Krzysztof, Grubiak Alicja, Harasiuk Mariusz, Jacewski Edward, Jaroszewicz Aleksander, Jaz Mariusz, Jędrzejczyk Ryszard, Kabat Antoni, Kasprzyk Jadwiga, Kasprzyk Lesław, Kocur Egon, Konior-Jarymowicz Małgorzata, Kowalewicz Bożena, Kozubek Mirosław, Kubaszewski Bogusław, Kustra Krzysztof, Lagelbauer Bogdan, Leśniak Andrzej, Mańkowski Adam, Matras Roman, Mihułka Piotr, Okoński Tadeusz, Parczewska-Romankiewicz Helena, Piotrowski Ryszard, Potoniec Jarosław, Sajboth Waldemar, Sieniawski Marek, Słowik Mikołaj, Skalski Mariusz, Szeremeta Zbigniew, Tomasiak Józef, Tomera Marcin, Truś Wojciech, Wajda Jarosław, Wodecki Krzysztof, Wróbel Stanisław w mniejszym lub większym stopniu uczestniczyli w działalności stowarzyszeniowej.
Również spotkania środowiskowe, zabawy karnawałowe, andrzejkowe czy „biesiady energetyczne”, są stałym elementem działalności koła. Zimowe atrakcje to też tradycyjny kulig i spotkanie „przy ogniu”. Nie gnuśniejemy, a wręcz przeciwnie poddajemy się modnym trendom wypoczynku jak: aktywne uczestnictwo w turniejach paintballa czy bowlingu („O Puchar Prezesa Koła”). Organizujemy w Kole rajdy rowerowe, uczestniczymy w spływach kajakowych.
W działalności stowarzyszeniowej spotykamy się z przychylnością, współ-uczestniczeniem w naszych sepowskich przedsięwzięciach przez sympatyków Koła. Stąd już krok do dalszej aktywnej działalności w Kole. Miło mnie zakomunikować, że działania takie nie pozostają bez oddźwięku. W ostatnich latach powiększyli nasze grono: Błaszczuk Ryszard, Cholewczuk Dariusz, Głąbik Dominik, Miśniakiewicz Krzysztof, Mrugała Ewald, Robota Piotr, Sadowska Renata, Szewczyk Łukasz, Targowicz Agata.
To co wiem, jesteśmy jedynym z niewielu Kół SEP posiadającym aktualnie prowadzoną stronę internetową, którą można otworzyć ze strony Oddziału Opol- skiego SEP lub bezpośrednio (www.sep.nysa.pl). Za pomocą strony na bieżąco zarząd komunikuje się z członkami koła – „aktualności”, gdzie ogłaszane są aktualne przedsięwzięcia koła. Na stronie można zapoznać się z historią koła,
a w „kronice” przeczytać sprawozdania z odbytych imprez.
2017 styczeń 29. Moszna zamek
Mieliśmy okazję zwiedzić zabytkową jadalnię, kawiarnię, byłą salę balową, podziwiać wspaniałą trzy poziomową bibliotekę, gabinet hrabiego. Sale: myśliwska, drewniana, biała, czy pod pawiem, każda z nich to prawdziwy unikat. Te wspaniałe korytarze, schody, tu - jest czym oko nacieszyć. Pobyt w okazałej, pełnej ciepłego klimatu oranżerii dopełnia resztę niezapomnianych wrażeń.
W tym samym miejscu kolejna uczta dla ducha. Teatr Muzyczny „Castello” prezentuje jedną z najsłynniejszych operetek "Księżniczka Czardasza” autorstwa Imre Kalmana. Rozsiadamy się wygodnie w fotelach i …już ognisty czardasz wciąga nas w „M ...jak miłość” z dobrym hapy`endem (książę Edwin Lippert-Weylersheim i miłość do artystki teatralnej Sylvii Varescu).
Jedna z pierwszych niedziel 2017 roku spędzona na wielu niecodziennych atrakcjach. To wszystko dzięki Pierwszej Organizatorce Koła działającej na niwie kulturalnej, turystyczno-krajoznawczej.
To Ona – kol. Dorota Stecko w większości dba o nasze ciekawe spotkania i atrakcyjne spędzenie czasu.
Tym razem też, przy menedżerskim wsparciu Prezesa kol. Mariana Osipiuka. Nowy Rok się zaczął
i…. atrakcje również. Dzięki !!
2017 luty 23. Zebranie członków Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej
Wręczenie nagrody dla zwycięscy konkursu „Z dziejów energetyki” ogłoszonego podczas wystawy wybranych eksponatów Muzeum Energetyki w Niemodlinie prezentowanych podczas uroczystości 70 lecia Kół SEP na Ziemi Nyskiej. Zwycięzcą konkursu został kol. Ewald Mrugała. W nagrodę otrzymał książkę Prof. Jerzego Hickiewicza "Roman Dzieślewski - Pierwszy polski profesor elektrotechniki i Jego współpracownicy" oraz „Przewodnik po Gminie Niemodlin”. Nagrodę wręczył kol. Marian Osipiuk nieetatowy Kustosz niemodlińskiego Muzeum Energetyki.
Kolejna tradycyjna tłusto-czwartkowa (w obecności wspaniałych pączków) prelekcja techniczna oparta o materiały (prezentacja prelekcji - to dokumenty, szkice, mapy) pochodzące z niemodlińskiego Muzeum Energetyki, a przedstawiona przez kustosza pełnego pasji kolekcjonerskiej kolegę Mariana Osipiuka. Jak każdy pozytywnie zakręcony pasjonat nigdy nie mający za dużo czasu.
Dziś było o historii energetyki na Opolszczyźnie i Ziemi Nyskiej. Ilość danych powalająca, starczyłoby na mała monografie. Dla przypomnienia kilka ciekawych dat (moim zdaniem). W 1904 roku w Nysie uruchomiono elektrownię gazową – dwie prądnice prądu stałego o mocy 160kW i 75kW; 1909 roku. w Opolu uruchomiono oświetlenie uliczne; 1915/16 w Nysie wybudowano elektrownie wodną o mocy 275kW, a następnie rozbudowano do 510kW; w 1923 powstaje ÜWO (Überlandwerk Oberschlesien AG - będąca własnością Elektrowni w Berlinie i Kommunales Kraftwerk Oppeln); nyski budynek ÜWO - dziś siedziba „Tauronu” - wybudowany prawdopodobnie w 1934 roku.
Krótko o głównych zamierzeniach tego roku. Będzie jak zawsze prelekcja techniczna, prezentacje techniczne, wycieczki (do Belgii i Holandii, w Bieszczady i nad Zalew Soliński, do Lwowa), spotkania środowiskowe, wyjazdy na imprezy kulturalne. Co do szczegółów odsyłam do protokółu zebrania do wglądu u koleżanki Doroty Stecko – Sekretarza Koła.
Pączków nie będę zachwalał, ale naprawdę były świetne. Smaczne były, ale się skończyły i dobrze.
Do domu biegiem - by zakazane kalorie stracić.
Działo się to tradycyjnie w tłusty czwartek A.D. 2017
Zgodnie z zapowiedzą z dnia 28.08.2016 oto odpowiedź na pytanie/quiz. Elektrownie wodne na Małej Panwi rozmieszczone są w następujących miejscowościach: Turawa, Osowiec/Węgry, Kolonowskie, Luboszyce, Żędowice. Będą budowane kolejne. Są już przygotowane kolejne projekty, a nawet rozpoczęte prace ziemne.
2017 luty 25-26. Kotlina Kłodzka zwiedzamy:
Paczków – polskie Carcassonne. Tym razem nie zwiedzamy średniowiecznych murów i zabytków architektury. Naszym celem - technika - Muzeum Gazownictwa. Tu też każdy znajdzie coś ciekawego co go zainteresuje i na pewno zapamięta. Muzeum Gazownictwa mieści się w starych budynkach gazowni, która wybudowana w latach 1898-1901. Od roku 1902 dostarczała gaz dla potrzeb miasta początkowo głównie do oświetlenia ulic w rynku, napędu pomp wodociągowych oraz przygotowania posiłków. Zakres odbiorców z czasem rozszerzał się. Czynna była do połowy roku 1977. Obecnie teren gazowni w całości przeznaczono na skansen gazownictwa. Stanowi on jedyny w Polsce obiekt, gdzie zachowały się w całości urządzenia do produkcji gazu miejskiego. Zbiór muzealny zawiera ponad 3 tysiące eksponatów w tym gazowe urządzenia gospodarstwa domowego i przemysłowego. Bogatą kolekcję poza lampami gazowymi stanowią kuchenki, piecyki wody, lokówki, żelazka, a nawet lodówka gazowa.Ci co mieli w domu instalację gazową na pewno odnaleźli „swoje” urządzenia z czasów młodości. Większość eksponatów jest w pełni sprawna technicznie.
Muzeum posiada największą w Europie kolekcję gazomierzy domowych (600 szt.) zgromadzonych w jednym miejscu. Oświetlenie terenu stanowią czynne latarnie gazowe, a budynki i urządzenia wyglądają prawie jak 100 lat temu, gdy wybudowano gazownię. Oglądamy i fotografujemy.
Kilka ulic dalej znajduje się Paczkowskie „Centrum Nauki” (na wzór warszawskiego Centrum Kopernika Warszawie-{gdzie byliśmy}). W starym XVIII wiecznym folwarku powstało „Centrum”. To muzeum techniki z wysublimowaną kolekcją starych samochodów. Tu znajduje się polski motocykl - legenda „Sokół 600” jak też cała kolekcja fordów, mercedesów, porsche, ferrari, czy RR.
Ponad 30-ci samochodów - prawdziwych ikon motoryzacji). „Centrum” to miejsce, gdzie można zapoznać się praktycznie z wieloma prawami fizyki szczególnie tymi wykorzystywanymi w technice motoryzacyjnej. Tu można podziwiać kolekcję trofeów Marcina Biernackiego byłego kierowcy rajdowego, założyciela centrum, przedsiębiorcę, pasjonata techniki.
Na niezabudowanym terenie (położonym na stoku –Hople) powstała piękna winnica Poraj założona w 2005 roku (pow. 5 ha). Zabudowania folwarku dostosowano do potrzeb produkcji wina. W winiarni przykuwają uwagę ceglane stropy, wsparte centralnie na czterech kamiennych kolumnach dodając temu pomieszczeniu uroku. Dla nas kolejną atrakcją była winiarnia, w której odbywała się degustacja i prezentacja szerokiej gamy win produkowanych w winnicy.
Mogliśmy też zobaczyć urządzenia służące do produkcji win oraz francuskie beczki dębowe, w których dojrzewają wina poszczególnych szczepów. Było czym się zachwycać, aż szkoda wychodzić. Niektórzy dla utrwalenia smaku zakupili buteleczkę wina na pamiątkę.
Na terenie powstała też hala, którą można dostosować zależności od potrzeb na: korty tenisowe, tor kartingowy, czy obiekt widowiskowy. Widzieliśmy przygotowania toru dla mini aut o napędzie elektrycznym. Tak oto wizja pasjonata doczekała się urzeczywistnienia i w budynkach pofolwarcznych, właściciele pałacyku Marienhof państwo Biernaccy stworzyli coś nowego, intrygującego.
Złoty Stok, a raczej Kopalnia Złota w Złotym Stoku to kolejne spotkanie z techniką na wycieczce Koła SEP nr28 Ziemi Nyskiej zorganizowanej przez kol. Dorotę Stecko – sekretarza Koła. Złoty Stok jest najstarszym ośrodkiem górniczo-hutniczym w Polsce. Kopalnię (rud arsenu) zamknięto w 1960 roku. Szacuje się, że w czasie 700 lat eksploatacji z miejscowych złóż pozyskano 2mln ton rudy, z której otrzymano około 15 t czystego złota i 126tys.ton arszeniku. Dziś „Kopalnia Złota" to specjalnie przygotowana trasa turystyczna z ekspozycją muzealną obejmująca dwie sztolnie. W pierwszej z nich - „Gertrudzie" (500 m) - mogliśmy podziwiać unikatową kolekcję map geologicznych, dawne górnicze instrumenty geodezyjne, tygle i piec do wytopu złota, bogatą kolekcję skał, rud i minerałów z całego świata. Można zobaczyć też zbiór pamiątek związanych z 10-wiekową tradycją i historią wydobycia złota oraz zapierający dech w piersiach „skarbiec” z 1066 sztabami złota. Druga ze sztolni –„Czarna" (700m znajduje się w górnej części Złotego Jaru. Ta sztolnia wiedzie XVI-w. ręcznie kutymi wyrobiskami, poprzez komory, po wybranych gniazdach rudy złotonośnej. Podczas zwiedzania przedstawione są techniki górnicze stosowane na przestrzeni wieków. Mieliśmy okazję podziwiać jedyny w Polsce podziemny wodospad (wys.8 m), odbyć przejażdżkę podziemną elektryczną kolejką.
Dla chętnych była oferta własnoręcznego wybicia pamiątkowej ”złotej monety”. Cykliczne można obejrzeć pokaz odlewania złotych sztabek, wykonać złoty papier czerpany. W sąsiednim budynku czynna była ekspozycja - wystawa minerałów. Kopalnia z zachowanym prawie w oryginale Średniowiecznym Parkiem Techniki stanowi atrakcję unikatową w skali europejskiej. Wygrała też konkurs ”Najlepszy produkt turystyczny 2015 roku w Polsce”.
Po tylu atrakcjach czas na trochę relaksu . Oto i cichy zakątek na skraju miasta pensjonat „Złoty Jar”, dom otwarty na każdego podróżnego. Urokliwe miejsce u stóp Gór Złotych. Tu w Złotym Stoku jakoś wszystko kojarzy się ze złotem. Należy zatem przypuszczać, że będzie szlachetny odpoczynek, a potem pozłocisty czas zabawy.
Bal karnawałowy, cóż to za zabawa, która nie pozostawia po sobie wspomnień. Tym razem rzucone hasło „Impreza w stylu lat 70-tych” i taki też obowiązywał strój. Ha ...dla wielu uczestników tej zabawy lata 70-te to wiek przedszkolny lub niemowlęcy. Trzeba było się trochę natrudzić, by dopasować swój wygląd do wymagań organizatorów i ... historii co prawda bliskiej, ale już historii. Zadanie spełnione i DJ wczuwający się w nastrój bawiących się, umiejętnie podsycał płomień zabawy. Pamiętając o Noworocznym przyrzeczeniu > ma być krótko < . Na tym zakończę. Humory dopisały i niektóry kończyli zabawę przy brzasku nachodzącego dnia.
W kolejnym dniu wejście na Jawornik (872m n. p. m.). To najwyższy szczyt zachodniego pasma Gór Złotych. Sprawdzian dla uczestników wycieczki. Problemów nie było. Ci co weszli – spacerkiem – to zaprawieni w turystycznym trudzie członkowie Koła SEP nr28 Ziemi Nyskiej i ich towarzysze, sprawdzeni w „bojach” sympatycy koła. Na szczyt prowadzi czerwony szlak -2 ÷2,5 godz. i już szczyt Jawornika Wielkiego (dawniej zwanego też Świętą Górą).
Nagroda … to wejście na dwupoziomową platformę widokową (o wys.11,75m) skąd rozpościera się panorama na Złoty Stok, Kamieniec, Paczków. Naprawdę piękne widoki, no może trochę zasłaniają drzewa
Czas na posiłek na łonie natury. Ognisko, czas biesiady. Na początek tradycyjny kijek z kiełbasą do osobistego opieczenia. Jadło z polowej kuchni opalanej drewnem - w niej staropolski bigos oraz pajda chleba. Kubek grzanego wina na ogrzanie. Wszystko podane na drewnianych talerzach z drewnianymi sztućcami. Cóż można chcieć więcej….. taka T r a d y c j a.
Najedzeni, trochę zmęczeni wracamy. Duże, maałoo!. o! ogromne uznanie za trud w organizacji kolejnej imprezy dla koleżanki Doroty Stecko – Sekretarza Koła od członków Koła nr28 Ziemi Nyskiej i ich sympatyków. Trzymamy kciuki, by jej gorący zapał nigdy, przenigdy nie ostygł.
Panorama ze szczytu Jawornika Wielkiego
2017 marzec 12. Teatr Śląski w Katowicach – Wyjazd na spektakl
Spektakl poświęcony niezapomnianemu wokaliście, nieżyjącemu już Ryszardowi Riedlowi – wokaliście zespołu Dżem. Riedel określony został przez prestiżowy amerykański magazyn Rolling Stone jako „ostatni hippis naszych czasów”. Prowadzony przez niego tryb życia naznaczony był między innymi przez narkotyki, a ponieważ zdominowały one jego życie, dochodziło do wielu spięć między nim
a zespołem. Prowadził życie outsidera, często opuszczał próby nagrań i nie przychodził na własne koncerty.
Kilkunastu aktorów Teatru Śląskiego, grająca na żywo kapela, tworzy oryginalny śląski klimat artystów, klimat symboli dający w efekcie magiczny sen o Ryś- ku. Tak, dziś w teatrze przyśnił mi się Rysiek… Nieśmiertelne piosenki Dżemu układają się w poruszającą historię o przyjaźni, wolności i miłości, lecz przede wszystkim o nie zawsze wygranej walce z samym sobą".
Spektakl w adaptacji i reżyserii Arkadiusza Jakubika, w roli głównej wystąpił Maciej Lipina.
Ryszard Riedel w jednym z ostatnich wywiadów mówił: "Cholernie się boję. Chciałbym ostrzec wszystkich przed jakimikolwiek używkami. Te zabawki raczej źle się kończą".
Teatralna adaptacja moim zadaniem była brawurowa. Jestem pod wrażeniem.
Dzięki organizatorom wyjazdu! Kolejna udana niedziela.
2017 marzec 23. Prezentacja techniczna
w siedzibie ”Tauron Dystrybucja” w Nysie (sala konferencyjna)
Kolejna porcja informacji technicznych dla biorących udział w mini akademii prezentującej nowości z dziedziny LED.
Na początek kilka słów o firmie promującej nowinki. APE (Auto Power Elektronic) z Opola to producent podzespołów elektronicznych i elektrycznych dla branży motoryzacyjnej. Powstała w 1984 roku w Opolu. Nowością firmy są żarówki o niskiej mocy (4W daje taki efekt jak 40 W tradycyjnej żarówki) i charakterystycznym podłużnym kształcie, które można stosować np. w żyrandolach w kościołach czy domach. Najnowsze opracowane przez opolską firmę żarówki (o mocy 10, 25 ,40,60 i 100 W) mogą być zastosowane do oświetlenia ulicznego. Niektóre modele żarówek APE mogą być zastosowane w lampach okrągłych typu kula, inne w tradycyjnych płaskich i do tych APE przygotowało żarówki świecące tylko w jedną stronę. Dzięki temu uzyskano ograniczenie świecenia w oprawę lampy i niepotrzebne zużywanie energii. Co najważniejsze, żarówki z APE są inteligentne, czyli z możliwością sterowania światłem.
Ta nowa cecha żarówek LED-owskich daje nowe możliwości oszczędzania energii elektrycznej - informuje Piotr Skrobotowicz. Nasze żarówki możemy dopasować do indywidualnych potrzeb w danym terenie. LED-y można tak zaprogramować, żeby świeciły mocniej w określonych porach nocy i słabiej w okresie, kiedy ulice są mniej uczęszczane, albo dopasować czas świecenia do pór roku. Precyzja w programowaniu jest tak duża, że mogą być one ustawione specjalnie nawet w konkretne dni – w Wigilię czy Sylwestra mogą świecić mocniej przez dłuższy czas niż w pozostałe noce. Każda żarówka jest więc dedykowana – zaprogramowywana raz, co oznacza, że producent musi znać konkretne oczekiwania odbiorcy. To wymaga wysokiej precyzji w planowaniu punktów oświetleniowych jak i dokładnych planów wymiany – modernizacji oświetlenia. Tu nie może być żadnej improwizacji. Nagrodą może być uzyskanie oszczędności nawet do 80 proc. i wydłużenie żywotności źródeł światła.
Inteligentne LED-y z Opola oświetlają już hale sportowe w Niemczech.
Zastosowano je także do oświetlenia podcieni w opolskim Rzemieślniku.
APE za zgodą miasta właśnie testuje swoje żarówki w Opolu na placu Daszyńskiego przy toaletach, gdzie 150-watowe dotychczasowe żarówki sodowe zastąpiono 10-watowymi. W kwietniu żarówki LED-owe z APE będą testowane w Opolu na ul.10 Sudeckiej Dywizji Zmechanizowanej.
O nowościach można byłoby jeszcze więcej, ale wyłuskałem jedną nowinkę - może „rodzynek”. Niektóre prezentacje może dla części uczestników „ Mini akademii LED”– firmy APE Opole nie były już całkiem nowe tym bardziej, że w spotkaniu uczestniczyli nie tylko członkowie Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej, ale również pracownicy „Tauronu” jak i przedstawiciele odpowiedzialni za inwestycje w Gminach, które zainteresowane są obniżaniem kosztów oświetlenia.
2017 czerwiec Informacja :
Nyskie Koło SEP nr28 nie próżnuje i tradycyjnie wyróżnienia otrzymuje co Wasz kronikarz skrupulatnie odnotowuje.
Otrzymane dyplomy to zasługa tych wszystkich, którzy dokładają swoją cząstkę do wysokich notowań Koła. GRATULACJE!
2017 lipiec 01. Turystyczny wyjazd do Prudnika i spotkanie integracyjne
członków Koła i ich sympatyków w Moszczance.
Nie minęła godzina; towarzystwo w fotelach autobusu dobrze i wygodnie się nie zaaklimatyzowało, a my już pod Prudnikiem. Oto Prudnik - Las i pierwsza atrakcja dzisiejszego dnia - sanktuarium św. Józefa. Obiekt sakralny o nietuzinkowym rysie historycznym. Założony przez alkantarynów z Saksonii (zaliczani do grupy franciszkanów) po przeniesieniu z Góry św. Anny. Tu pod Prudnikiem wybudowali klasztor i mimo, że nie znali języka szybko zaskarbili sobie sympatię miejscowej ludności, Po konflikcie z biskupem wrocławskim musieli się wynieść z Prudnika. Klasztor stał opuszczony, zamieszkiwał go też pustelnik Wilhelm Weber (przebywał 1859 - 1861). Ponownie sprowadzono franciszkanów (inny zakon). Ci wybudowali obecnie istniejący kościół (1866). Jest to jednonawowa skromna budowla powstała zgodnie z regułami franciszkanów. Tych też wypędzono w 1875 zgodnie z decyzją władz pruskich (w ramach „walki kulturowej”). Klasztor zasiedlili zakonnicy ponownie dopiero w 1887 i pozostali tu do końca II wojny światowej. Po powrocie wybudowano w pobliżu klasztoru Drogę Krzyżową i Grotę Lurdzką. Powstała z tufu wulkanicznego sprowadzonego z Nadrenii (1905). Z biegiem lat przebudowywano obiekt modernizując i rozbudowując go. Klasztor podniesiono do rangi konwentu, a gwardianem został o. Benedykt Behr. Założono również cmentarz klasztorny. Podczas ostatniej wojny budynek klasztorny mocno ucierpiał, ale staraniem zakonników został odbudowany. W 1954 kolejna decyzja do opuszczenia klasztoru. Władze PRL szykują się na internowanie tutaj Prymasa Polski kardynała Stefana Wyszyńskiego. Prymas przebywał od 6.10.1954 do 28.10.1955 w klasztorze przemienionym na obóz izolacyjny. Kiedy Prymas został przewieziony do Komańczy, klasztor zaczął być przebudowywany na prewentorium dla dzieci z rodzin wojskowych. W wyniku tych prac dość mocno ucierpiał kościół. Franciszkanie powracają do Prudnika w 1957r. i wraz z lokalnymi mieszkańcami zaczynają odbudowę. Ważną datą jest 8 marca 1996r. kiedy ordynariusz opolski Ks. Bp Alfons Nossol nadał kościołowi rangę Sanktuarium św. Józefa diecezji opolskiej. Obecnie Sanktuarium opiekują się ojcowie Klasztoru Zakonu Braci Mniejszych (Franciszkanie) . To sześciu zakonników z ojcem gwardianem, kustoszem sanktuarium o. Wittem Bołd`em.
Już teraz na usta ciśnie się pytanie, gdzie noworoczne obiecywanie (ma być krótko), ale historia tego miejsca tak ciekawa, pouczająca, no i samo miejsce przez wielu mało znane. Będąc okazjonalnie w Prudniku warto nim zainteresować innych. Po drugie te opowieści przewodnika też tworzyły wspaniały klimat, że słuchało się tego z ”otwartymi” uszami. Ja tylko i tak zrobiłem narracyjny skrót.
Teraz będzie już krócej. Postaram się zwięźle relacjonować ciąg dalszy turystycznej eskapady.
Dane nam było zwiedzić wiele atrakcji starego Prudnika.
Dawny Arsenał i dwie wtopione weń wieże (XV w.) to miejsce gdzie w średniowieczu składano broń. Dziś Muzeum Ziemi Prudnickiej, tu zgromadzone są historyczne zbiory.
Wieża Woka to najstarszy zabytek Prudnika (druga połowa XIII w.) - pozostałość po średniowiecznym zamku.
Rynek, a tutaj:
-Ratusz z wieżą o wysokości 63m (XVIII w.);
-Kolumna Maryjna (Matka Boska z Dzieciątkiem) z XVII w. Monument
powstał ku czci ofiar dżumy w XVII wieku;
-jesteśmy na Śląsku, więc nie może zabraknąć figury św. Jana Nepomucena;
-jak to prawie na większości rynków i tu znajduje się barokowa fontanna -
basen z piaskowca, a zwieńczona dwugłowym orłem.
Willa Frankla – rezydencja rodziny Franklów założycieli i właścicieli Prudnickich Zakładów Bawełnianych z 1847 (później ZPB „Frotex”). Jest to jedna z najkosztowniejszych willi - pałacyków XIX wieku w Polsce. Budynek zachwyca okazałymi, bogato zdobionymi wnętrzami (np. dwie fontanny). Zwany wcześniej często „Białym Domem” lub „Domem Włókniarza”. Odrestaurowany niedawno. Dziś mieści się tu Prudnicki Ośrodek Kultury.
Centrum Tradycji Tkackich, Dom Rzemiosł gdzie była też okazja do uzupełnienia straconych kalorii (obiad) po dość wyczerpującym zwiedzaniu i wchłanianiu wiedzy serwowanej z zapałem przez przewodnika p. Marcina Husaka.
Po obiadku „pół godzinki nie dla słoninki” tylko - spacerek alejkami miejskiego parku. Napotykamy wiele ciekawostek, ale to już koniec opisu.
Po ciekawym i pouczającym spacerze ciąg dalszy na świeżym powietrzu. Krótki przejazd autobusem do Szkółki Leśnej Leśnictwa Moszczanka ( Nadleśnictwa Prudnik).
Tu w plenerze w otoczeniu natury i ciekawych form plenerowych oraz palącego się ogniska odbyło się spotkanie integracyjne członków i sympatyków Koła SEP nr28 Ziemi Nyskiej.
Przy sprzyjającej pogodzie dobry, przyjazny i radosny nastrój udzielił się większości uczestników spotkania. Serwowane wiktuały (przygotowane staraniem państwa Barbary i Norberta Molędów) zdecydowanie poprawiały nasze samopoczucie. Skutecznej pomocy udzieliła też nasza zawsze aktywna na wycieczkach i spotkaniach kol. Danusia Tomczuk. Pani Basia Molęda należy do tych sympatyków nyskiego Koła SEP którzy aktywnie uczestnicząc w życiu społeczności SEP-owskiej naszego koła (wyciecz ki, spotkania, itp.) tym samym wspiera nas, a w zasadzie organizatorów poszczególnych przedsięwzięć by się odbyły i były udane. Szkoda, że przykład to niezbyt częsty.
Udanych imprez nie robi SEP - tylko ludzie w Kole.
Ten ciekawy turystycznie wyjazd i wspólne spotkanie obyło się staraniem kol. Molędy Norberta, któremu również udało się „załatwić” właściwą pogodę. Dziękujemy i polecamy się na przyszłość. Prosimy o kolejną udaną imprezę.
2017 wrzesień 07-10. Bieszczady i Lwów w programie:
Tym razem turystyczne oczy SEP-owców w kolejnym roku zwiedzania Polski zwróciły się na południowy wschód ku Bieszczadzkim połoninom, a nawet dalej aż po Kresy – do Lwowa. Autokarem pędzimy ku nowej przygodzie.
Podróż, gdzie czas „pędzi” leniwie, a kilometry nawijają się mozolnie na licznik autobusu jest okazją do spokojnej, niespiesznej wymiany różnorakich doświadczeń, czasem zademonstrowania i przekazania sobie nowości. Dobra pora, by sprawdzić co nowego u kolegi. To co dobre i sprawdzone zawsze się spotyka z uznaniem. Również znajomość i arkana wiedzy przydatne będą również w rozwiązywaniu krzyżówki czy udziału w konkursie. Tradycją jest, że w każdej podróży gdy czas się nuży to zawsze nasz niestrudzony Prezes i Kustosz niemodlińskiego Muzeum Energetyki zaraz z za pazuchy jakąś krzyżówkę do rozwiązania wynurzy. Z uznaniem i ochoczo uczestnicy – członkowie i sympatycy Koła SEP nr28 Ziemi Nyskiej podejmują wyzwanie. Bioprądy intensywnie w głowach falowały i zwycięzcę w osobie kol. Jacka Bułdysa nam dały.
Miało być krótko, a ja znów się zagalopowałem. Postaram się streszczać.
Tak oto dotarliśmy do Sanoka, gdzie czekał na nas pilot wycieczki, który okazał się osobą pełną wigoru i humoru. Zrobiło się weselej i ciekawiej. Dostaliśmy dużą porcję wiadomości przewodnickich.
Teraz uświadomieni fachowo (historycznie, geograficznie, turystycznie …) nie wiadomo kiedy, a już jesteśmy pod solińską zaporą. Czas na zwiedzanie ”Zespołu Elektrowni Wodnych Solina – Myczkowce ‘’PGE Energia Odnawialna S.A. Na początek film wyjaśniający powstanie zapory, działanie turbin oraz funkcjonowanie zapory i zadania turbozespołów. Po filmie czas na zwiedzanie „wnętrza” zapory. Niektórzy z nas mieli już okazję widzieć podobny układ hydroenergetyczny - „ZEW Niedzica” z Zespołem Zbiorników Wodnych Czorsztyn-Niedzica Sromowce Wyżne, czy elektrownia „Dlouhé Stráně” w Czechach. Tu w Solinie na pewno powala wielkość.
Dla przypomnienia tylko kilka danych o zaporze i zwiedzanej elektrowni.
Pierwsze przymiarki to rok 1921. Początek budowy (zapora w Myczkowcach) rok 1938. Budowa wznowiona w 1956 i po 4 latach oddana do użytku.
W osiem lat wzniesiono najwyższą w Polsce tamę, która spiętrzyła wody Sanu i Solinki oraz dziesiątków mniejszych potoków. Dzięki temu powstał sztuczny zbiornik wodny o największej pojemności w Polsce(500mln m3 wody ), którego głębokość wynosi przy wysokich stanach wody nawet 63 m.
Kubatura zapory to 760 000 m3. W środku znajdują się tunele serwisowe nazywane galeriami o łącznej długości 2,5 km (dwa udostępnione do zwiedzania).
Turbina i generator razem nazywany jest turbozespołem. Takich turbozespołów jest w zaporze 4 (2 klasyczne i 2 tzw. rewersyjne) o łącznej mocy 200 MW w pracy ciągłej. To jednak sytuacja idealna, bo to jest tzw. elektrownia szczytowo-pompowa produkująca energię w tzw. „szczytach energetycznych”.
W 2000 roku elektrownia została zmodernizowana, podniesiono wydajność hydrozespołów i skomputeryzowano cały proces. Trudno sobie wyobrazić, ale dziś od momentu zainicjowania procesu produkcji energii do jej przesyłu mija niespełna 2 sekundy.
Po zwiedzeniu „wnętrza” i pobycie w dość wilgotnych, czasem wąskich tunelach znów na powierzchni. Udajemy się na koronę zapory, by podziwiać z zewnątrz to co widzieliśmy „w środku”. Sama korona też budzi spore uznanie - to droga wzdłuż całej długości budowli o szerokości 8 metrów. Jest to także najludniejszych deptak w Bieszczadach. Okazja zrobić kilka zdjęć, bo wewnątrz pełny zakaz.
Kolejny spacer tym razem wodą. Delektujemy się widokiem malowniczego brzegu „Solińskiego morza” z pokładu statku wycieczkowego. Pełni rażeń wzrokowych wieczorną porą mamy okazję piec kiełbaski nad ogniskiem. Kiełbaski jak kiełbaski, ale równocześnie uczestniczymy w występie Bieszczadzkiego Barda (piosenkarza, tekściarza) śpiewającego lokalne i własne utwory, opowiadającego ciekawe i intrygujące historie o Bieszczadzkiej Krainie. Czas mija niespostrzeżenie, a „Bieszczadzki Zakapior” uraczył nas trzy godzinnym niezapomnianym spotkaniem. Czas odpocząć przed kolejnym dniem.
Drugi dzień to udział w nowej” dyscyplinie” dla większości uczestników wycieczki zorganizowanej przez Koło SEP nr 28 Ziemi Nyskiej, a w zasadzie przez kol. Andrzeja Pietruszewskiego. Jest to udział w podróży drezynami rowerowymi. Przedsięwzięcie, które uzyskało tytuł „ Najlepszy Produkt Turystyczny Polski roku 2015”. Nawet dla znawców Bieszczadów widok z pozycji torów i drezyny zapewni całkiem nowe, nieznane dotąd doznania. Ciekawa krajoznawczo i poznawczo podróż wymagająca również wysiłku fizycznego. Pedałując podziwiamy meandrującą rzekę Olszanica i żeremia bobrów (rezerwat bobrów), tunel (jeden z dwóch w Bieszczadach) z pozycji załogi drezyny kolejowej, gdzie część podziwia widoki i pedałuje, część tylko podziwia – jak w Realu - jeden pracuje, drugi kibicuje - do pewnego momentu. ... Pada prawie wojskowa komenda „w tył zwrot”! i zawracamy (przy aktywnej pomocy obsługi) do punktu wyjściowego. Sama stacja Uherce Mineralne - atrakcja - to wysublimowany klimat cesarsko – królewskiej kolei galicyjskiej.
Kontynuując komendy - kolejna niekonwencjonalna „ na głowie stań” !
Oto jesteśmy przed „Chatką wariatką”. Nie pierwszy to raz w życiu wszystko postawione jest na głowie. Tu już wersja „ekstra”– wchodzisz przez komin, chodzisz po suficie …itd.
Wrażenia osobliwe.
Dość wariacji. Udajemy się w bardziej realny świat – świat ikon. Odwiedzamy Pracownie Ikon „Veraikon” w Cisnej, a w niej galeria gdzie po obu stronach drewnianej boazerii mogliśmy podziwiać kilkadziesiąt ikon w różnych technikach złoceń. W swym charakterze trochę innych jak te, widziane w Grecji czy Rumunii. Ekspozycja kusi zwiedzających do powiększenia swoich własnych kolekcji ikon. Ci, co nic nie kupili to na pewno ciekawą informacją się wzbogacili. Okazuje się, że ikono pisarstwo choć trochę zapomniane jednak jest wciąż fascynujące i wzbudzające zachwyt.
Czas na realny obiad i spotkanie z bieszczadzką przyrodą. Chętni i wytrwali udają się turystycznym szlakiem na połoninę Wetlińską ( 1255 m n.p.m.), by z tej wysokości podziwiać piękno Bieszczadów Zachodnich, najbardziej wysuniętego na wschód odcinka polskich Karpat. To nie powalająco wysokie góry, ale nie to tutaj najważniejsze, choć niektórym zaszły za skórę. Zdobyliśmy najwyżej położone w Bieszczadach schronisko „Chatka Puchatka” (1228m n.p.m.). Pogoda sprzyja stąd oczy nasze mogą nacieszyć się piękną letnią panoramą najbardziej dzikich i odludnych gór. Trud wejścia został nagrodzony możliwością podziwiania wspaniałej wielobarwnej architektury krajobrazowej, której pełnej okazałości nie odda żadne zdjęcie, choć wielu z nas je robiło. Nasyceni niecodziennymi widokami wracamy nieświadomi jeszcze jednej niespodzianki..b
Wieczorne podsumowanie dnia to degustacja połączona z propozycją zakupu lokalnych win. Specyficzny, a zarazem ponętny smak kilku gatunków sprowokował niektórych do zakupu i pogłębienia rozpoczętej degustacji.
Wczesnym rankiem ruszamy na Lwów. Dla nas SEP-owsów stary Lwów to także miasto gdzie prężnie działało Stowarzyszenie Elektryków Polskich. Wykształcona na Politechnice Lwowskiej kadra techniczna po zakończeniu II wojny światowej między innymi przybywa na Ziemie Śląską przystępując do odbudowy polskiej energetyki (T. Ejsmond, J. Semianow, T. Puchalski, St. Rosiński)
Nie samą historią i techniką żyją współcześni. Czas poznać zabytki, tradycje i trochę historii lwowskiego regionu.
Lwów miasto wschodu i zachodu, wielki tygiel, w którym mieszają się wpływy Polaków, Ukraińców, Żydów i Polaków, gdzie historia w większości nie została jeszcze zamazana przez teraźniejszość. Po objazdowym krótkim zwiedzaniu czas na szczegóły. Zaczynamy od znanych nekropolii. Cmentarz Łyczakowski jest najlepiej zachowaną polską nekropolią na Ukrainie zarazem jedną z najważniejszych nekropoli w dziejach kultury polskiej. Tak jak Wilno ma swój Cmentarz na Rossie, Warszawa Powązki, tak Lwów ma swój Cmentarz Łyczakowski. Znajdziemy tu dosłownie cały przekrój historyczny. Od gro- bów powstańców styczniowych, poprzez mogiły Orląt Lwowskich, ukraińskich i polskich dawnych mieszkańców Lwowa, sowieckich oficerów, habsburskich urzędników, amerykańskich lotników, kończąc na współczesnych grobach żołnierzy poległych w Donbasie.
To właśnie tu na cmentarzu Łyczakowskim spoczęły takie osobistości jak Maria Konopnicka, Gabriela Zapolska, J. Ordon, gen. T. Rozwadowski, St. Banach, W. Bełza. My kierując się powoli w kierunku cmentarza Orląt Lwowskich snujemy się między cmentarnymi alejkami podziwiając niezwykły kunszt i pomysłowość kamieniarzy, starając się odczytać inskrypcje i cały czas nie wychodząc z podziwu dla tego miejsca. Tak oto przybywamy do cmentarza Obrońców Lwowa, który jest w szczególności nam Polakom miły, czyli potocznie zwany cmentarzem Orląt Lwowskich. Cmentarz Orląt przywitał nas majestatyczną ciszą, odpowiednią do chwili zadumy nad tym miejscem, w którym pochowani są polegli w polsko-ukraińskich walkach o Lwów w latach 1918-20. Spośród ponad 3000 żołnierzy pochowanych na tej nekropolii większość to młodzież szkół średnich i wyższych zwani Orlętami Lwowskimi. Duża część z nich była jeszcze dziećmi. Znajdziemy tutaj również pamiątkowe pomniki amerykańskich lotników i francuskich żołnierzy poległych w walce o polską niepodległość.
W kaplicy znajdującej się na szczycie cmentarza dowiedzieć można się o tragicznej historii tego miejsca. W latach 70. postanowiono cmentarz ostatecznie zlikwidować przy pomocy czołgów i ciężkich maszyn budowlanych – to wtedy zniszczeniu uległa praktycznie cała architektura nekropolii, a cały teren przerobiono na wysypisko śmieci opowiadała przewodniczka.
Odbudowę cmentarza rozpoczęto w 1989 roku, a trwała do 2005 roku „po drodze” z wielkimi problemami.
My, bez problemów zwiedzamy Bazylikę Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny popularnie zwaną Katedrą Łacińską, ze względu na swój obrządek rzymskokatolicki (łaciński). Katedra jest jednym z naj- cenniejszych zabytków architektury gotyckiej na Ukrainie. Fundację świątyni przypisuje się polskiemu królowi Kazimierzowi Wielkiemu. W środku znajdują się wspaniałe organy z 1839 roku, barwne witraże, niezwykłe malowidła na sklepieniach i wiele tablic pamiątkowych nawiązujących do historii miasta.
Również podziwiana przez nas Katedra Ormiańska należy do jednych z najważniejszych i najstarszych zabytków Lwowa. Jest ona świadectwem różnorodności religijnej i kulturowej występującej dawniej w tym mieście. Po II wojnie światowej Ormianie zostali wysiedleni ze Lwowa. Katedrę zamieniono w muzealny magazyn. Do pierwotnych funkcji powróciła dopiero w 2002. Wnętrze katedry bajeczne - przepiękne malowidła i freski.
„Po drodze” oglądamy manierystyczną Kaplicę Boimów (fundator –Jerzy Gyorgy Boim sekretarz króla Stefana Batorego) oraz „wstępujemy” do jednego z najważniejszych zabytków Lwowa - Opery.
Charakterystyczny kształt budynku na zawsze stał się jednym z symboli miasta. Budynek zaprojektowany przez polskiego architekta prof. Zygmunta Gorgolewskiego (zak. bud.1900). Budynek opery umiejscowiony jest na placu Prospektu Swobody, popularnego deptaka i miejsca odpoczynku Lwowiaków. Wizerunek budynku znajdziemy również na ukraińskim banknocie o nominale 20 hrywien.
Wędrując uliczkami Starego Miasta chwilami można mieć wrażenie, że spacerujemy ulica starego Krakowa. Podobna atmosfera, choć napisy(litery) i mowa trochę inna. Jest też wiele poloników. Dla spostrzegawczego oka tu .. napis lub szyld (np. „Pan Muszynski”), tu .. polska nazwa ulicy na kamienicy czy studzienka kanalizacyjna („Ferrum Lwów”, „Perkun Lwow”). Różnice to, …że przez krakowski rynek nie przejeżdża tramwaj, a pomnik Adama Mickiewicza nie jest w Rynku tylko na pl. Mickiewicza i licznie przez polskie wycieczki odwiedzany. Ma się dobrze (przetrwał nie zniszczony do współczesności). Lwowski Zespół Starego Miasta choć widać tu upływ czasu (brak środków finansowych na remonty budynków) został w 1998 roku wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Mając „czas wolny” spacerując po Rynku z umiejscowionym na środku klasycystycznym Ratuszem, gdzie po rogach (rynku) ustawiono fontanny i rzeźby podziwiamy kolorowe pierzeje kamienic wśród których wyróżnia się Czarna Kamienica, czy Apteka z lampą Łukaszewicza.
Współczesny Lwów to nadal niezwykłe miasto, w którym bardzo łatwo można się zakochać i … tam wracać. Nam ten dzień pełen wrażeń minął nadspodziewanie szybko i ... czas wracać „do bazy” („Willa Amelia”). Jutro kolejny, niestety ostatni pakiet atrakcji.
To już końcowa „przygoda” na tej wycieczce, gdzie dyliżans czasu połączy stare tradycje i przeniesie nas w nowe. Ruszamy zatem „wozami traperskimi” (resorowanymi „komfortowo” jak dyliżans) doliną rzeki Osławy, by z pokładu wozów obserwować (pod wskazania woźnicy) regionalne ciekawostki Łemkowszczyzny (Beskid Niski). Po drodze oglądaliśmy chyże łemkowskie (dawne domy Łemków), kapliczki czy przydrożne krzyże owiane czasem legendą. Okazja rzucić okiem na schronisko na szczycie góry posiadające pas startowy dla samolotów – wykorzystywany. Posłuchać różnych opowiadań woźniców – wersja zależała od woźnicy. Być poczęstowanym „Niedźwiedzim przysmakiem” poprawiającym zdecydowanie nastrój załogi wozu. Przeprawiać się w bród przez rzekę to atrakcje tej podróży. W przerwie na Polanie przy ognisku zjeść kiełbasę upieczoną własnoręcznie. Zobaczyć miejsce wypału drzewa węglowego. Ostatni akord „traperskiej przygody” to bacówka góralska, gdzie istniała możliwość zakupu i degustacji różnego rodzaju serów w tym i owczych jak i produktów regionalnych (np. domowych wypieków serowych).
Wyjaśnienie co to są chyże łemkowskie. To dawne domy Łemków, które skupiają pod jednym dachem pomieszczenia mieszkalne i gospodarskie. W skład budynku wchodzą pomieszczenie mieszkalne i pomieszczenia gospodarcze czyli boisko, stajnie, oraz strych pełniący rolę stodoły. Pomieszczenia mieszkalne to: izba, zwana także chyżą (stąd nazwa chałup) z centralnie umieszczonym piecem, sień, alkierz, czasem też komora. Często występowała też zahata to dodatkowy składzik pod szerokim okapem, ale na zewnątrz budynku. Poza budynkiem znajdowały się piwnica z kamienia często wkopana w stok, oraz spichlerz na ogół z drewna, lub "sypaniec" – drewniany oblepiony gliną.
Tak ciekawą i pełną nowatorskich atrakcji wycieczkę zainspirował i zorganizował kol. Andrzej Pietruszewski. To jemu należą się szczególne słowa uznania za trafność wyboru oferty turystycznej.
Koleżeńskie podziękowania.
Nie bez znaczenia dla dobrego klimatu, radosnej atmosfery wycieczki mieli też koledzy Piotr Rozlazły i Ryszard Kobylański, którzy swoim zapałem do muzykowania nadawali muzyczny ton całej wycieczce, tworząc swoisty klimat.
O pozostałych uczestnikach wycieczki nie wspomnę - to już klasa sama w sobie.
Atrakcyjna eskapada = Koło SEP nr28 Ziemi Nyskiej.
2017 listopad 24. Walne zebranie członków Koła SEP nr28 Ziemi Nyskiej
(zwane w skrócie WZK)
Jest to zebranie sprawozdawczo – wyborcze Koła na którym po raz kolejny
w historii nyskiego stowarzyszenia będziemy wybierać nowy Zarząd Koła.
Program zebrania był zgodny z Statutem SEP, a procedura zebrania jest stała.
Wybrano:
Zarząd koła i Komisję rewizyjną na kadencję 2018 – 2022
Zarząd Koła
Prezes kol. Stecko Dorota
Sekretarz kol. Trzaskowski Wojciech
Skarbnik kol. Pietruszewski Andrzej
Członkowie kol. Bułdys Jacek
kol. Iżycki Darek
kol. Sambor Roman
kol. Osipiuk Marian
Komisja Rewizyjna Koła
Przewodniczący kol. Piotrowski Ryszard
Z–ca przewodn. kol. Klimas Małgorzata
Sekretarz kol. Szewczyk Łukasz
Delegaci na Walne Zgromadzenie Oddziału
kol. Kotliński Lech
kol. Osipiuk Marian
kol. Sambor Roman
kol. Stecko Dorota
kol. Wachowski Franciszek
Tak oto minęła czteroletnia kadencja jakże owocnej działalności zarządu koła. Nie będę przytaczał nawet wyrywkowo sprawozdania zarządu koła ( zawsze dla chętnych do wglądu w dokumentacji Koła). Dla wiernych czytelników „Kroniki” działalność Koła powinna być znana, z kart kroniki, choć może trochę nasączonych prywatnym odczuciem czy innym, własnym spojrzeniem mojego ego – piszącego tą „Kronikę”.
Były również wyróżnienia. Za aktywne wspieranie działań naszego Koła SEP. Pamiątkowy dyplom wraz z upominkiem otrzymali z rąk ustępującego Prezesa kol. Łoboda Magdalena, kol. Michałek Wiesława, kol. Molęda Norbert, kol. Rozlazły Piotr.
Wybory nowego zarządu, prawie w tym samym składzie prognozują kolejne tłuste lata dla nyskiego Stowarzyszenia Elektryków Polskich i dla zrzeszonych w Kole SEP nr28 Ziemi Nyskiej członków koła. Bo …. Koło z klimatem; Zarząd z pomysłem to Koło SEP nr28 Ziemi Nyskiej
2017 listopad 24. „Andrzejki” zabawa członków i sympatyków
Koła SEP nr28 Ziemi Nyskiej
Koniec roku zbliża się szybkimi krokami. Czas na tradycyjne wróżby – „co nam przyniesie kolejny rok?” i wspólną zabawę w gronie znajomych i przyjaciół, ostatnią w tym roku. Stara tradycja mobilizuje do wspólnej zabawy.
Nas uczestników tegorocznej SEP- owskiej Zabawy Andrzejkowej radował również fakt, że właśnie minął czteroletni okres owocnej działalności Zarządu Koła zakończony wyborem nowego choć prawie starego, sprawdzonego w działaniu kierownictwa. Zakończone niedawno wybory nowego Zarządu Koła były okazją do składania gratulacji jak i wznoszenia sponsorowanych toastów.
DJ mimo, że cały czas poważny muzyką zabawiał towarzystwo, które bawiło się wesoło i ochoczo.
Nie zapomniano również o Andrzejach obecnych na zabawie – patronach Andrzejkowej Zabawy. Przyszłym solenizantom odśpiewano zwyczajowe „Sto lat” i toastem życzono zdrowia i sukcesów.
Był też czas na wróżby – lanie wosku, gdzie Panie i Panowie uczestniczący w zabawie miali okazję „poznać” swoją przyszłość – czy się sprawdzi … to już czas pokaże. W przerwach od uciech posilano się i raczono różnorodnymi napojami – było wesoło i sympatycznie.
Organizacji zabawy jak dotychczas podjęła się kol. Małgosia Klimas, a pomagał jej tym razem kol. Wojtek Trzaskowski.
To dzięki nim mogliśmy uroczo spędzić czas na kolejnej SEP-owskiej zabawie wśród członków i sympatyków naszego koła – Koła SEP nr28 Ziemi Nyskiej.
2017 grudzień 24 – 31. „Dłuuugi weekend” –
czas świąt Bożego Narodzenia i powitania Nowego Roku.
W ten magiczny czas … jak obyczaj głosi stary
Życzą Wszyscy
Wszystkim:
Świąt dających radość i odpoczynek
Nadziei, że ten „Dobry” Nowy Rok
Niech będzie pełen ciepła, radości, pomyślności,
Obfitości, zrozumienia i zadowolenia.
Tak więc, trzeba będzie dużo optymizmu i wiary,
By sukcesy mogły głosić fanfary.
Tego Wam moi mili przyjaciele,
Członkowie i Sympatycy
Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej
życzy i notuje Wasz sędziwy scriba
Lekot – „generał”
„B Ł Y S K A W I C A” kronika KOŁA SEP nr 28 ZIEMI NYSKIEJ
Tom IV - rok wydania 2017
Pomysł i opracowanie – Lech Kotliński (Lekot -„generał”)
Współpraca – Dorota Stecko, Andrzej Pietruszewski
Zdjęcia – Gracjan Drewniak, Władysław Kamiński, Lech Kotliński, Wiesia Michałek, Andrzej Pietruszewski.
Nysa A.D. 2017
Kronika
ciąg dalszy nastąpi
B Ł Y S K A W I C A kronika
KOŁA SEP nr 28 ZIEMI NYSKIEJ
100 lat istnienia Stowarzyszenia Elektryków Polskich
Bądź dumny żeś członkiem najstarszego Koła SEP na Opolszczyźnie
Koło SEP nr 28 Ziemi Nyskiej jak źródełko zdrojowe – tryska nieprzerwanie aktywnością inspirowaną przez Prezes Koła kol. Dorotę Stecko i towarzyszący jej Zarząd Koła. Większość z przedsięwzięć realizowanych w Kole wpisała się na trwale do kalendarza Koła stając się w pewnym sensie tradycją Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej.
15 luty 2019
Prezentacja firmy SONEL
w siedzibie ”Tauron Dystrybucja” w Nysie (sala konferencyjna)`
W programie:
Sonel S.A. – polskie przedsiębiorstwo, producent wysokiej jakości przyrządów pomiarowych dla elektroenergetyki
i telekomunikacji wykorzystywanych miedzy innymi do pomiarów w instalacjach elektrycznych, pomiarów w energetyce stąd i duże zainteresowanie tym zagadnieniem wśród członków Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej. Prezentacje prowadził koordynator firmy na region południowy Pan Maciej Kujawa – doradca techniczny, przy współudziale Pana Zbigniewa Tułpatowicza – inżyniera sprzedaży.
Podczas prezentacji omówiono technikę pomiarów przy wykorzystaniu przyrządów produkcji „Sonel`a”. Szczegółowo przedstawiono lokalizator kabli i przewodów LKZ-1500. LZK to profesjonalny zestaw do lokalizacji, a składający się
z nadajnika i odbiornika. Umożliwia precyzyjne odnajdowanie i śledzenie trasy ułożenia przewodów i kabli energetycznych, telekomunikacyjnych, teleinformatycznych, podziemnych elementów instalacji odgromowej, oraz rurociągów wodnych, kanalizacyjnych. Zaprezentowano jego obsługę. Przeprowadzono profesjonalne szkolenie z jego obsługi oraz metodykę analizy przeprowadzonych pomiarów. Omówiono nowe przepisy z zakresu ochrony przeciwporażeniowej.
Prezentacja i szkolenie spotkało się z szerokim oddźwiękiem nie tyko ze strony członków Koła SEP, ale również
i pracowników „Tauronu”.
2 – 3 marzec 2019
Wycieczka i zabawa karnawałowa – Kotlina Kłodzka
W programie:
Początek Rajdu Górskiego był trochę nietypowy. Rozpoczął się już w czeskim Broumov niezbyt dużym miasteczku (tuż za przejściem granicznym Tłumaczów). Na Rynku Pokoju barokowy Słup Maryjny, renesansowy Ratusz, zabytkowe kamienice. Dominatem miasta jest barokowy zespół klasztorny (klasztor bernardyński z bogatą biblioteką, klasztorny wirydarz, świątynia pw. św. Wojciecha z refektarzem, budynkiem dawnego Gimnazjum klasztornego i interesującym ogrodem). Tu również browar (jeden z najstarszych w tej części Europy), gdzie warzy się sławny „Opat” ( możliwość zwiedzania browaru i degustacji). Szkoda, że tak mało czasu na zwiedzanie – jesteśmy tu krótko. Warto tu przyjechać i pobyć dłużej.
Kamienne miasto – Skalni Mésto Adršpach to cel dzisiejszego pobytu u naszych południowych sąsiadów – Czechów.
Pora zimy to czas, gdzie wygląd przyrody szczególnie w górach w większości nie odpowiada naszym letnim wyobrażeniom. Dziś realizujemy zimowy Rajd Górski w Adršpašské Skaly. Byliśmy tu już w le-cie. (zagadka kiedy? – odpowiedź tradycyjnie pod koniec roku).
Teraz odwiedzamy w zimie. Podziwiamy co nie co inny koloryt jeziorka dawnej piaskowni w śnieżnej szacie, mały wodospad, stoicko wyglądające jak zawsze znane skałki ( Dzban, Głowa cukru, Ząb Karkonosza, Starostę i Starościnę, Kochanków, …). Patrzymy w górę i w dół, bo ślisko i można łatwo „złapać zająca” – to dodatkowa atrakcja.
Pensjonat „Akacja” to miejsce zabawy karnawałowej członków i sympatyków Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej. Tym razem „Wehikuł czasu” uczestników balu przenosi w lata 80.- te minionego stulecia. Podkreślają to też stroje bawiących się jak i DJ prezentujący utwory muzyczne lat osiemdziesiątych
i nie tylko. Zabawa była przednia. Humory dopisały, a czas wieczoru tanecznego nie miał dokładnie określonych ram.
Budzący się poranek przynosi nowy dzień jak i nowe atrakcje. Krótki spacerek po Kudowie, a potem udajemy się do gospodarstwa agroturystycznego państwa Garczyńskich w Kudowie - Czermnej. Tu pokaz garncarstwa, tradycyjnego wyrobu masła, zwiedzenie chatki ręcznych robótek, kuźni (kowalstwo), wiatraka. Na „miłośników” zwierząt czekało mini – zoo z „zawartością”.
Dla starszych uczestników wycieczki SEP-owskiej to okazja przypomnieć sobie jak to jeszcze nie dawno bywało, dla młodszych jak kiedyś ludzie żyli. To tzw. „Szlak Ginących Zawodów”.
Już spragnieni i głodni mieli okazję w „gospodarskim sklepie” zakupić wiejski chlebek (może nie z osobistego), ale gospodarskiego wypieku.
Jak każda wycieczka organizowana Przez Zarząd Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej niesie ze sobą elementy techniki i krajoznawstwa. Dziś była okazja zapoznać się z zawodami których już niedługo nie będzie. Poznać stare techniki produkcji. Tak w codziennej praktyce realizowana jest maksyma Koła
„Coś dla techniki, coś dla ducha i ciała”
5 marzec 2019
Turniej bowlingowy oraz spotkanie integracyjne „Przy Śledziku”
Bowling wymyślili Amerykanie, do których kręgle trafiły jeszcze w XIX w. wieku wraz z niemieckimi emigrantami. Zmiana i uatrakcyjnienie zasad gry upowszechniły ją na świecie. Prawdziwy rozwój kręglarstwa nastąpił jednak dopiero w XX wieku, kiedy to obok odmiany klasycznej, w której rzuca się w dziewięć kręgli kulą bez otworów trzymaną w całej dłoni, powstał bowling czyli dziesięciokręglowa odmiana z kulą posiadającą otwory na palce.
Tak i my graliśmy, to „nasz” turniej
Przy stoliku, przy śledziku, patrząc na kręgielne bile - emocji co niemiara, bo celnie kule rzuca wiara….
Każdy ma szanse wybrać kulę i rzucając nią przewrócić więcej kręgli niż przeciwnik. Wszystko w atmosferze zdrowej rywalizacji, dobrej zabawy i integracji.
Oto wyniki turnieju i zdobywcy:
„Pucharu Prezesa Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej”:
W kategorii Pań puchar wywalczyła kol. - Klimas Małgorzata
W kategorii Panów puchar zdobył kol. – Sobociński Maciej
Gdy emocje już opadły czas dokończyć tradycyjnego śledzika.
Jest co komentować, o czym opowiadać, co wspominać, dzieląc się wrażeniami nie tylko z dzisiejszego turnieju ale, też z odbytych niedawno wycieczek i spotkań. Okazja podzielić się nowinkami technicznymi oraz nowo zdobytą wiedzą.
20 marzec 2019
Konferencja techniczna
w siedzibie ”Tauron Dystrybucja” w Nysie (sala konferencyjna)
„INTELIGENTNY DOM – wizja LEGRAND with NENATMO”
oraz wspomaganie projektowania XL – Pro.
Omawiane zagadnienia:
W konferencji uczestniczą członkowie Kół SEP nr 28, 31, 10. Konferencję poprowadził doradca techniczny firmy Legrand Polska – mgr inż. Zbigniew Ciesielski.
Legrand Polska sp. z o.o. (od 1996 r.) jest częścią międzynarodowego koncernu, Grupy Legrand eksperta w zakresie produktów i systemów instalacji elektrycznych oraz sieci informatycznych w budownictwie mieszkaniowym. Legrand to firma której produkty na rynku polskim są najbardziej rozpowszechnione i rozpoznawalne. Uczestniczący w konferencji członkowie kół SEP z rejonu Ziemi Nyskiej mieli okazję zapoznać się z najnowszymi trendami w zakresie sterowania oświetleniem, urządzeniami biurowymi, pomiarem zużycia energii oraz kontroli i zabezpieczaniem instalacji elektrycznych i teletechnicznych. Nowoczesne zarządzanie umożliwia efektywne (mniejsze) zużycie energii elektrycznej, a to mniejsze koszty eksploatacji domu (budynku, firmy), a dla wtajemniczonych w arkana sterowania to i wygoda.
W toku konferencji przedstawiono inspirujące możliwości wykorzystania „nakładki” KREATORA umożliwiającego tworzenie wizualizacji i funkcjonalnych zestawów gniazd i wyłączników. To frapujące rozwiązania dla projektantów oraz instalatorów osprzętu elektroinstalacyjnego.
Była też wizja przyszłości-zarządzanie zasilaniem budynku w energię elektryczną przy uwzględnieniu korzystania z OZE i oferty do zasilania samochodów.
Ta konferencja to kontynuacja nowinek o możliwościach sterowania światłem. Zeszłoroczna (23.11.2018) wycieczka i szkolenie wyjazdowe w Centrum Zastosowań Światła Philips Lighting Poland w Pile z zakresu technologii LED w oświetleniu. To spotkanie firmowane przez Legranda oraz te
w Pile wspaniale się komponują rozszerzając spojrzenie na to co dziś można zrobić ze światłem wykorzystując techniki IT.
Masz aplikacje np. na smart fonie i… wszystko jasne! i… takie proste.
19 maj 2019
SEP - owski Rajd Rowerowy
”Szlakiem elektrowni wodnych na Ziemi Nyskiej”
Celem rajdu jest:
Majowa pogoda lubi płatać figle. Nas – uczestników „IV. Rowerowego Rajdu Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej” wystawiła na próbę elastycznego reagowania. Termin ustalony. Prognozy meteorologów tym razem korzystne. Ruszamy od „GPZ Hajduki Nyskie” (punkt zbiórki) do Nowego Świętowa.
Tutaj kończy się 1.szy etap dzisiejszej wyprawy techniczno – rekreacyjnej.
Zwiedzamy elektrownie wodną, której obecnym właścicielem jest firma świadcząca również działalność prosumencką.
Historia elektrowni jest ciekawa i obrazująca jak na przestrzeni lat zmieniały się wytyczne i cele działania w polskiej energetyce. Po II wojnie światowej – jako elektrownia prywatna (własność pana Kołaciaka) wdrożona do systemu energetycznego zarządzanego przez OSSO (Opolskie Sieci Elektryczne Śląska Opolskiego), a organizacyjnie do Inspekcji Nysa - Wydział Elektrowni Wodnych
(do których należały też elektrownie „Otmuchów” i „Nysa”). Nadchodzi czas przemian i nowe zasady gospodarki narodowej, które generują wiele zmian. Lata 50. –te to czas nacjonalizacji i pełnego przejęcia elektrowni „Nowy Świętów” na własność ZSE (Zakładu Sieci Elektrycznych). Zresztą OSSO (nazwa przedwojenna) zostaje zmieniona na ZSE w ramach restrukturyzacji. Z biegiem lat ważne są duże inwestycje. Małe są zaniedbywane i marginalizowane. Brak zainteresowania i konieczność inwestowania (remonty, bieżące konserwacje systemu wodnego) stają się powodem wycofania z elektrowni
z eksploatacji w strukturach ZE (Zakładu Energetycznego). Elektrownia jest w stadium agonii i czeka ją totalna zagłada. W ostatniej chwili znajduje się chętny, którzy podejmuje „historyczne” wyzwanie. To pan Stanisław Serema z wykształcenia elektronik, który przywraca do życia nieczynną do lat 70. elektrownie. Odkopuje z błota dwie turbiny typu Francisa. Jedna z nich (stuletnia) pracuje do dzisiaj. Druga zamontowana współcześnie okazała się mnie sprawna. Stary generator, dający przed wojną moc 0,250 MW zostaje wsparty nowym, co obecnie daje sumaryczną moc 75kW. Zmieniono całkowicie układ sterowania – pełna automatykę turbozespołów wykonano na bazie komponentów OMRONA. Choć tak nowoczesna, to napęd generatorów odbywa się starym sposobem za pomocą pasów transmisyjnych. „Ręcznie” trzeba utrzymywać - pilnować kanału doprowadzającego wodę z rzeki Biała Głuchołaska oczyszczając go z płynących śmieci. Dbać należy również o właściwy stan techniczny zastaw regulujących ilość wody.
Pan S. Serema to nestor wśród „energowodniaków” – to ponad 20 lat istnienia. Elektrownie uruchomił w 1986roku. Przez pewnie czas był największym prywatnym producentem prądu w Polsce.
Każda z małych elektrowni wodnych to unikat, coś zupełnie jednorazowego. Kierowanie „tym” to hobby, ale też i biznes (trzeba mieć koncesje na produkcje energii). Żegnamy ciekawy obiekt energotechniczy i jego właściciela Przedsiębiorstwo „Serema S. Elektrownia wodna”.
Dalej w drogę na rowerze. Droga, polną drużką oraz duktami leśnymi w górę
i w dół zmierzamy zawzięcie mimo przeciwności terenowych do leśniczówki Markowice, a raczej do położonej niedaleko leśnej polany z wyznaczonym miejscem na odpoczynek. Tu odbywa sie nasza majówka. Na miejscu wita nas już grupa logistyczna. To sympatycy Koła SEP nr28 Ziemi Nyskiej – przyjaciele kol. Wojtka Trzaskowskiego zaangażowanego organizatora, a równocześnie głównego logistyka i organizator naszego rajdu. Po krótkim oddechu można się posilać. Asortyment jadła jak na majówkę w terenie duży. Duszone, grillowane mięsko autorskiego pomysłu kol. Wojciecha. Oczywiście nie zabrakło tradycyjnej kiełbasy z rusztu czy kaszanki. Również były i napoje wszelakiego gatunku. Z pełnymi brzuszkami mile się rozmawia w koleżeńskim gronie poznając również tak nieoficjalnie nowego członka koła kolegę Roberta Smakunia.
… a czas nieubłaganie płynie.
Z żalem, ale trzeba żegnać gościnne progi myśliwskiej wiaty. Śladem organizatora rajdu kol. Wojciecha Trzaskowskiego udajemy się do wyznaczonego miejsca zakończenia rajdu. Jeszcze trochę wysiłku i widok tamy na jeziorze Nyskim przed nami. Czas kończyć wspaniałą koleżeńską przygodę. Jakże trudno się rozstać… przedłużając wspólnie spędzony czas grupa uczestników wybiera się jeszcze na lody do pobliskiej kawiarni Lodgaru w Skorochowie.
Teraz to już naprawdę k o n i e c. Kolejny SEP – owski rajd rowerowy w którym uczestniczyli członkowie koła - cykliści oraz nasi wspaniali i niezastąpieni sympatycy, którzy tradycyjnie dokładają swoją „cegiełkę” do działalności koła. Wszyscy czynem popierają maksymę Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej:
„coś z techniki, coś z krajoznawstwa i coś dla ciała”.
22 maj 2019
SEP-owskie Pogaduchy
w fortecznej komnacie, przy piwie lub kawie/herbacie
W programie:
W Kole SEP nr 28 Ziemi Nyskiej o historii się nie zapomina. To kolejne spotkanie członków nyskiego Koła SEP inspirowane i prowadzone przez kolegę Lecha Kotlińskiego na temat najstarszych „dziejów” Koła, jego założycieli, aktywnych kontynuatorów tradycji stowarzyszeniowej, oraz „starej energetyki” i jej historii na lokalnym gruncie.
Początki nyskiej energetyki chyba najprościej by było przedstawić w formie małego kalendarium z dziejów miasta pomijając przedstawiane na ”pogaduchach” uwarunkowania historyczne i komentarze prowadzącego.
potrzeby miasta). Razem 235 kW
Tak nawiasem 4 lata później powstaje podobna elektrownia miejska w Opolu.
Rok później już działa oświetlenie uliczne w Opolu – w Nysie brak danych.
( Swana) na świecie.
Rosną potrzeby na energię elektryczną w mieście (i nie tylko, bo zapotrzebowanie na wodę też). Postęp w energetyce – powszechne wprowadzenie prądu przemiennego (zmiennego) wymusza budowę nowej elektrowni. Dogodne warunki do wykorzystania istniejącej infrastruktury po wodociągach (jaz na rzece Nysie, stare ujęcie wody dla wodociągów miejskich, dogodne miejsce na budynek po wyburzeniu starego - ceglanego). Jest decyzja o budowie nowej elektrowni.
Początkowo 275kW (gazowa miała 235 kW, ale prądu stałego).
Wyposażona jest w dwie niezależne pary turbin Francisa i generatorów firmy Simens Schucker Werke
Neisse GmbH”, której głównym udziałowcem było miasto Nysa.
Teraz w miarę krótko o kolejnym Prezesie Koła SEP w Nysie (Koło SEP nr1).
Po stosunkowo krótkim kierowaniu kołem SEP jak i zakładem Prezes Koła i jednocześnie Dyrektor OSSO inż. T. Ejsmond zostaje odwołany (7.02.1949).
Następują zmiany organizacyjne w OSSO (podział na dwa okręgi – 3.07.1948) . W takich warunkach Zarząd Koła SEP przejmuje kol. Julian Semianów.
Julian Semianów urodził się 29.09.1907 roku.
Absolwent Politechniki Lwowskiej (mgr inż.). Tu ma styczność ze stowarzyszeniem technicznym (Sekcja Elektrotechniczna) przy Towarzystwie Politechnicznym Politechniki Lwowskiej. Pracuje w Lwowskich Okręgowych Sieciach Elektrycznych.
Po zakończeniu II wojny światowej chcąc pracować w Polsce przyjmuje propozycje wyjazdu na Ziemie Odzyskane. Jest członkiem jednej z Grup Operacyjnych która przyjeżdżają do Nysy. Zatrudniony w Za -rządzie OSSO jako Kierownik Działu Inwestycji.
Współtworzy grupę inicjatywną zakładającą pierwsze Koło SEP w Nysie.
Koło początkowo liczy 28członków (6 inżynierów i 22 techników). Organizacyjnie Koło podlega pod Oddział Zagłębia Węglowego SEP w Katowicach.
Działalność Koła w Nysie spotyka się z uznaniem kadry technicznej zakładu. Zwiększa się liczebność Koła i tak w 1947 roku przyjęto 5 członków, a w 1948 kolejnych 4. To razem 37 członków nyskiego Koła SEP.
Rosnące zainteresowanie Kołem SEP w Nysie, nie wydolne i mało efektywne kontakty, słaba łączność, duża odległość oraz zmiany organizacyjne w OSSO prowokują nyskich działaczy do przemianowania nyskiego koła w samodzielny Oddział SEP. Staje się to w 1948 roku.
Prezesem zostaje kol. Jan Galiński (Główny Inżynier Zakładu), a kol. Semianów jest zastępcą Prezesa
(w domyśle - też przewodniczącym Koła). Funkcję Przewodniczącego Nyskiego Koła SEP {K-1} pełni aż do śmierci. Umiera w czerwcu 1956 roku przeżywszy 49 lat. Spoczywa na cmentarzu „Jerozolimskim” w Nysie.
Julian Semianów w środowisku nyskich energetyków dał się poznać jako prężny organizator i świetny fachowiec, zaangażowany działacz społeczny. Zapamiętany jako: Prezes/Przewodniczący pierwszego Koła SEP na Opolszczyźnie; wykładowca w Ośrodku Szkoleniowym Energetyki w Nysie; inicjator pierwszych kursów mistrzowskich organizowanych przez OSSO, a potem ZSE; jeden z inicjatorów powstania Technikum Elektrycznego w Nysie.
Po biografii też historia – sztafeta historycznych widoków Nysy podawana z rak do rąk. Komentarze zawsze były mile słyszane. To kropla historii o nyskiej twierdzy i jej fortyfikacjach.
Czas jest nieubłagany tak dla zabytków jak i dla nas… - kończyć się nie chce, a trzeba.
Miła atmosfera, pełnia nowych informacji, smaczna pizza, zimny napój w towarzystwie świeżych wiadomości potęgują uczucie zadowolenia.
Ta obfitość czekała na uczestników SEP-owskich pogaduch. Tu można było słuchać, zabrać głos, coś zjeść. To wszystko to zasługa Zarządu Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej i jego aktywnych członków.
W takim ujęciu był to wieczór satysfakcjonujący. Ci co przybyli do fortecznych komnat mieli pełną satysfakcje. Czy kolejny raz się spotkają … zobaczymy.
18 czerwiec 2019
Konferencja techniczna
w siedzibie ”Tauron Dystrybucja” w Nysie (sala konferencyjna)
„ROZDZIELNICE WOLNE OD ZAKŁÓCEŃ”
rozwiązania systemowe gwarantujące poprawne działanie
(spełniające normy PN – EN)”
Omawiane zagadnienia:
lipiec 2019
= Zawiadomienie =
Już tradycją - a nawet prawie zwyczajem, że Koło SEP nr 28 Ziemi Nyskiej
doroczne wyróżnienia dostaje - o czym z nieukrywaną radością Wasz kronikarz zapodaje.
Odwalany do wieczności …..
1 wrzesień 2019
SEP - owski Spływ Kajakowy
Eskapada „na kajaki” z dodatkowymi atrakcjami
W programie:
Tegoroczna aura nie sprzyja wcześniejszemu planowaniu czasu przeznaczonego na spędzenie go na ciekawych imprezach, które niestety trzeba planować wcześniej ze względu na zabezpieczenie logistyczne. Rajd rowerowy był przekładany ze względu na opady, a kajakowa impreza wymagała zmiany rzeki na „sąsiednią”. Wspaniała, najczystsza rzeka Opolszczyzny - Budkowiczanka prawie wyschła. Presja kajakowa działa, bo większość już stęskniona była za kajakowa przygodą. Płyniemy Stobrawą. Bieg Stobrawy i otoczenie rzeki na wielu jej odcinkach jest podobne. Obie płyną przez teren Stobrawskiego Parku Krajobrazowego; częściowo płyną prawie równolegle, a Budkowiczanka jest dopływem Stobrawy … więc do dzieła rozpoczynamy spływ. Miejscami trzeba było wykazać się zdolnościami przewidywania, bo kamieniste mielizny tylko czekały na „gapowiczów”. Wtedy trzeba było opuścić pokład i zepchnąć kajak. Czasem zaś nurt obracał kajakiem niespodziewanie. Czas spływu to także podziwianie przyrody. Szczególnie porośniętych lasem brzegów rzeki tworzącego wrażenie baśniowej krainy w której czas się zatrzymał. Jesteśmy My i dzikie łono przyrody oraz piękna, trochę niesforna rzeka. Pechowcom dane było to sprawdzić bezpośrednio… przy okazji mocząc „dobytek”, czy też kąpiąc się niechcący w rzece.
Teraz czas na niespodziankę. Techniczną – też. Przywitani przez „wodzireja – przewodnika” ubranego w replikę munduru żołnierza armii Fryderyka II Hohenzollerna założyciela Kluczborskiej huty (Kreuzburghütte).
Huta powstała w -1753 decyzją króla, a już w 1755 rok gotowy był wielki piec.
My przebywaliśmy w budynku magazynu starej młotowni. Jest to dzisiaj najstarszy zachowany budynek w kompleksie byłej huty Karola. Wybudowany w 1802 roku. Znajduje się w sąsiedztwie młotowni oddzielony od niej kanałem roboczym.
Obecnie w budynku znajduje się Regionalna Sala Muzealna prezentująca wytwory kluczborskiej Huty Karola, miejscowe tradycje przemysłowe oraz dawne przedmioty codziennego użytku. Jeszcze do niedawna trwała tu produkcja – czynna była odlewnia. Tzw. młotownia szybciej zakończyła swój żywot ( ok. 1955) i popadła w ruinę. Wewnątrz zachowana maszyna o napędzie wodnym do obróbki wyrobów żeliwnych zwana nożycami oraz żeliwna forma do profilowania. Na terenie przyległym odpoczywamy, podziwiamy starą technikę.
To kompleks byłej huty żelaza w Zagwiździu. Zespół huty żelaza w Zagwiździu jest przykładem rozwoju XIX wiecznej architektury przemysłowej, gdzie produkcja przemysłowa opierała się na tych samych zasadach technologicznych i urządzeniach przez półtora wieku (od początku XIX do połowy XX w.).
Na terenie huty do dzisiaj zachowało się kilka obiektów w różnym stanie, a są to:
- odlewnia z 1839r., rozbudowana w XIX i XX w. z wielkim piecem i wieżą gichtową:
- młotownia z 1806r. z częściowo zachowanym wyposażeniem (drewniany młot
i pozostałości pieców);
- magazyny, gdzie jednym z nich utworzono Regionalną Salę Muzealną;
- kanały robocze obecnie częściowo zniwelowane;
- dwa zbiorniki retencyjne na rzece Budkowiczance.
Dziś okazja przy współudziale narratora wtopić się na chwile w stare czasy. Nawet oddać strzał z broni oczywiście współczesnej tamtym czasom. Poznać wcale nie tak prostą procedurę naładowania karabinu – zrobić to samodzielnie i oddając strzał mieć satysfakcje a jednak potrafię!
Gdy już zwiedzisz cały kompleks huty w Zagwiździu
to zagwiżdżesz z zachwytu !
to zasługa organizatorów dzisiejszej „Eskapady na kajaki” kol. kol. Romana Sambora i Andrzeja Pietruszewskiego.
FOTO43-49
21 – 28 wrzesień 2019
Wycieczka krajoznawcza i techniczna – SLOVENIA
Zwiedzamy:
Początek to wczesny ranek i po kilku godzinach jazdy zwiedzamy Mikulov.
Mikulov, malownicze miasteczko winiarskie na południu Moraw (tuż przy granicy z Austrią). Nad miastem dominuje barokowy zamek z ładnym ogrodem oraz największym muzealnym rarytasem – wielką beczką na wino z roku 1643 o poj. 1014 hektolitrów (135 tys. butelek). To unikat na skalę europejską. Zwiedzamy również historyczny rynek, który już 1952 r. uznano za zabytkowy wraz z całym centrum. Tu podziwiamy Dom u Rycerzy (ozdobiony renesansowymi graffiti), Słup morowy z fontanną i rzeźbą Trójcy Przenajświętszej (+herb rodowy Dietrichstenów właścicieli zamku), loretański kościół p.w. św. Anny w którym znajduje się grobowiec rodziny Dietrichstenów. Z miasta udaliśmy się na górski spacer na Świętą Górkę ( Svatý kopeček) - to jedno z najstarszych w Czechach miejsc pielgrzym kowych. Wzdłuż drogi wiodącej do sanktuarium umieszczone są stacje drogi krzyżowej z kapliczkami. Na szczycie stoi kościół św. Sebastiana, wzniesiony w XVII wieku na polecenie kardynała Franciszka z Dietrichstein jako wotum dziękczynne za wygaśnięcie epidemii w mieście.
Z góry rozciąga się malowniczy widok na Mikulov i rozległe winnice. Nasyceni widokami wracamy do miasta i ruszamy w dalsza drogę. Z daleka jeszcze rzut oka na Kozi Gródek (Kozi Hradek)- dziś ruiny zamku z basztą-wieżą widokową.
Pierwszy dzień pobytu w Słowenii to pożegnanie dość ciasnego hotelu „Silver” w miejscowości Cerklje na Gorenjskem, która poza walorami bliskiego sąsiedztwa lotniska Lublańskiego posiadała również walor - niespodziankę. Jest też trochę miejscowością agroturystyczną, co można było wyczuć
i zobaczyć. Wśród okwieconych ścian hoteli również zwykłe podwórka gospodarskie.
My udajemy się do Triglavskiego Parku Narodowego. Przejazd malownicza trasą wzdłuż jeziora Bohinj do wodospadu Savica unaocznia nam piękno i dzikość tej okolicy leżącej u podnóża Alp Julijskich.
Wodospad Savica (Slap Savica) to jeden z najpiękniejszych i najbardziej znanych w Slowenii. Woda wypływa ze środka góry (płynąc wcześniej pod ziemią z położonego 500m wyżej Czarnego Jeziora ) wypływając rozdziela wodospad na dwa strumienie i spada z wysokości (78m większy i 25m niższy) w dół. Dalej już jako strumyk do jeziora Bohinj. Niesamowity, nie powtarzalny jest kolor wody - to prawdziwa jednorodna zieleń, wpadająca w żółto złoty kolor piasku. Chyba nigdzie poza tym miejscem nie widziałem tego koloru wody. By podziwiać te wspaniałości trzeba było pokonać „drobne” wzniesienie.
Na kolejne wzniesienie – górę Vogel wyjeżdżamy już gondolową kolejką linową która wywozi nas w 4 minuty prawie 1000 metrów w górę. Ze stacji położonej na wysokości 1535 m n. p. m. rozciąga się urokliwy górski widok na alpejskie szczyty (wyłaniający się za obłoków mgły najwyższy szczyt Slowenii – Triglav, będący jednym z symboli Slowenii) oraz wspaniały widok na jezioro Bohinj i okoliczne miejscowości wokół jeziora. Dla tych z wyobraźnią zimową zamkniecie oczu przybliża wspaniałą stację narciarską z dużą ilością wyciągów i ciekawych tras zjazdowych. Tu zimą stacja żyje bardziej aktywnie - (14 tras narciarskich o łącznej długości 18,5 km) – czyli mały raj narciarski.
Rafting to kolejne dzisiaj przedsięwzięcie. Dla nie wtajemniczonych może krótka definicja. To turystyczna odmiana flisu (spływu), do którego używa się środków pływających (często kulturowo charakterystycznych dla danego regionu). My uczestniczyliśmy w spływie pontonami (załogi 3. osobowe) początkowo po jeziorze Bohinj, a następnie po górskiej rzece Sava Bohinjka. Dla uczestników raftingu było to nowe wyzwanie w przyswojeniu sobie czynności sterowania pontonem w szybko zmieniającym się nurcie rzeki. W końcu trud i wysiłek przeobraził się w pełną satysfakcje – a jednak daliśmy radę. No i te wspomnienia! Podczas rejsu po jeziorze spotykaliśmy ludzi płynących na desce, jak też na zwykłych kajakach czy łódkach. Rejs był obserwowany początkowo z brzegu, a potem z kamiennego mostu prowadzącego do średniowiecznego kościoła św. Jana Chrzciciela stanowiącego połączenie stylu romańskiego, gotyckiego i barokowego. Kościół ma wysoką dzwonnicę, dzięki czemu widać go z wielu miejsc nad jeziorem i jest najczęściej fotografowanym kościołem w Słowenii.
Podsumowaniem dnia była zabawa w hotelowej kawiarence przy współudziale DJ, który muzycznie był inspirowany przez uczestników zabawy. Impreza udana, do czego walnie przyczyniła się jak zawsze niezniszczalne grupa członków i sympatyków Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej - uczestników wycieczki.
Kolejny dzień wycieczki to:
Wąwóz Vintgar (długości 1,6 km), a utworzony przez rzekę Radova położony jest w obrębie TPN. (Kanion rzeki przypomina podobny w okolicach Annecy – we francuskich Alpach „Les Gorges du Fier”). Spacer skalnym wąwozem pełnym mostków i platform widokowych nad spienioną i huczącą wodą tworzącą liczne małe i większe wodospady, mieniące się różnymi odcieniami kolorów jest pełen uroku. Ta krystalicznie czysta woda, gdzie można podziwiać dno rzeki, oraz bystro zmieniający się nurt rzeki Radova to fantastyczny widok, który na pewno na długo pozostanie w pamięci.
Planica to dolina górska w Alpach Julijskich której fanom skoków narciarskich przedstawiać nie trzeba. Co tu dużo ukrywać my dla mamuta tu przyjechaliśmy (choć kompleks to7 skoczni). Narciarska skocznia mamucia „Letalnica” (d. Velikanka) wygląda jak fragment góry, którą zresztą jest. Ma wielkość 240 m i jest drugą, największą skocznią na świecie. Jej rekord wynosi 252 m i został ustanowiony 24 marca 2019 przez japońskiego skoczka Ryóyú Kobayshiego.
Znaczące wyniki z Polaków (powyżej 220 metrów) osiągnęli tutaj Kamil Stoch, Adam Małysz, Piotr Żyła i Klemens Murańka. Historią samą dla siebie jest skok Piotra Fijasa. Jeden z rekordowych skoków oddał na niej Kamil Stoch – w 2017 doleciał na 251 m! Oprócz skoczni, odwiedzić można całkiem ciekawe muzeum poświęcone skokom narciarskim oraz całemu kompleksowi skoczni.
Prace konserwacyjne przy wyciągu spowodowały, że niektórzy z uczestnicy naszej wycieczki postanowili zdobyć „mamuta” na piechotę -z różnym wynikiem. Reszta kibicowała i robiła sobie zdjęcia…
Kolejny etap turystycznego zwiedzania Slowenii to jezioro Bled z malowniczo położoną wyspą i kościołem p.w. Wniebowzięcia NMP oraz wznoszącym się majestatycznie na stromej skale zamkiem Bled. By zwiedzić wyspę i kościół odbywamy rejs łódkami dowożeni przez „słoweńskich goldonierów”.
Następnie zwiedzamy zamek Bled. Zamek Bled uważany za jeden z najpiękniejszych w Slowenii.
Ze wzgórza zamkowego roztacza się niezapomniany widok na okoliczne jezioro, wyspę, a w pogodne dni widać ponoć szczyty Alp Julijskich. Nam trafiła się deszczowa aura.
Tym którym starczyło sił to wieczorem jeszcze hotelowe centrum SPA zapraszało na pływanie w basenie, jaccuzi, do dyspozycji była też sauna w kilku wariantach. Wytrwali korzystali z fizycznych uciech według własnego uznania ku pokrzepieniu ducha (relaks) i ciała.
Po tylu wrażeniach krajoznawczo – turystycznych czas na wycieczkę techniczną.
Odwiedzamy zakłady ZTI w Izlake. Okazja zapoznać się z produkcją w zaprzyjaźnionym kraju. (byliśmy już w ZTI w Pułtusku). Czas zobaczyć jakie podzespoły produkują w Slowenii. ZTI Izlake - to producent wysokiej jakości bezpieczników (jeden z trzech wiodących światowych producentów), produktów niszowych w dziedzinie przełączników i wyłączników oraz ceramiki technicznej. Tu też powstają urządzenia do ochrony i kontroli obwodów elektrycznych.
Zapoznawszy się z procesami produkcyjnymi, produktami i historią zakładu ZTI Izlake żegnamy gościnny zakład udając się w dalszą podróż tym razem do stolicy Slowenii Lublany (od 2004 członek Unii Europejskiej).
Lublana największe miasto Slowenii o bogatej historii, zachwycającej bogactwem zabytków, galerii, kawiarenek. Zaczynamy od spaceru z przewodnikiem po historycznym centrum: placu Prešerena – głównego miejsca spotkań mieszkańców stolicy (centralny plac Lublany jest symbolem nieodwzajemnionej miłości największego słoweńskiego poety France Prešerena); zwiedzamy kościół Zwiastowania – jeden z symboli miasta; słynny Potrójny Most na rzece Ljubljanica, jedno z najsłynniejszych dzieł światowej sławy słoweńskiego architekta Jožefa Plečnika (w zasadzie most jest jeden, ale składa się z trzech części). Unikatowy pod względem architektonicznym Potrójny Most (Tromostvoje) łączy Plac Prešerena ze starówką. Podziwiamy ciekawą Kolumnadę Plečnika( projektu Jožefa Plečnika –największego architekta Lublany); katedrę p.w. św. Mikołaja; Pałac Biskupi; ratusz; Most z kłódkami (Mesarski most); Smoczy Most (Zmajski most), który jest ozdobiony czterema smokami na każdym z rogów i pojawia się najczęściej na zdjęciach reklamujących miasto. Jesteśmy też na Zamku Lublańskim, który jest jedną z popularnych atrakcji miasta. Ta efektowna budowla malowniczo usytuowana na szczycie wzgórza pochodzi z XV wieku Z wieży oraz dziedzińca zamkowego podziwiamy unikatową panoramę miasta.
Otoczona górami Lublana jest jedną z najciekawiej położonych stolic. Z tego miasta prawie w godzinę można dojechać do: jeziora Bled będącego wizytówką Słowenii, do słynnej jaskini Postojna czy też nad wybrzeże Adriatyku.
Kolejny nocleg to pobyt w hotelu „Oleander” w miejscowości Strunjan na wybrzeżu Adriatyku.
Niektórzy już z okien hotelu mieli możliwość podziwiania zasobów Parku Krajobrazowego Strunjan (Park Przyrody i Rezerwat Przyrody to powierzchnia prawie 160 ha).
O poranku udaliśmy się do jego najpiękniejszej części - klifu Strunjan wznoszącego się na wysokość 80 metrów. Przez wieki był on kształtowany przez wiatr i wodę. Obecnie można podziwiać jego warstwową budowę, którą tworzą poziome pasy luźnego fliszu. Warstwy piaskowca, marmuru i węglanowego turbidytu na dole klifu tworzą pasy prawie równoległe do powierzchni morza, natomiast wyżej są pofałdowane. Wędrujemy drogą/ścieżką „ odkrywamy po drodze” winnice, drzewa oliwne, sady pełne owoców kaki. Spotykamy wiele roślin charakterystycznych dla śródziemnomorskiego klimatu. Na szczycie klifu stoi pamiątkowy krzyż i jeden z najpiękniejszych widoków na klif i zatokę.
Krótki przejazd i jesteśmy w Piran. To jedno z najpiękniejszych miast na wybrzeżu adriatyckim, malowniczo położonego na półwyspie o tej samej nazwie. Posiada wyjątkowo spójną, średniowieczną zabudowę, której charakter nadali Wenecjanie. Miasto stanowi perłę weneckiej architektury gotyckiej. Nasz spacer po starówce to m.in.: plac Tartiniego – główny plac miasta, nazwany imieniem słynnego artysty, ratusz, Benečanka (przykład weneckiego gotyku), Sukiennice-loża, kościół św. Piotra.
Z okolic katedry św. Jerzego ponoć najlepszy widok na cały Prian. Niestety pogoda (deszcz) nie dawał nam szans na pełne delektowanie się wspaniałymi widokami. Mimo to spacerując po wąskich, krętych, mokrych od deszczu, z małymi potoczkami uliczkach nie można nie zakochać się w tym mieście
i jego klimacie.
Piran to jednak widokowy zawrót głowy.
Nowy dzień, pogoda łaskawsza, nowe kolejne niecodzienne atrakcje. Mecz piłki siatkowej Polska - Słowenia w Lublanie w którym chętni będą kibicować osobiście, ale wcześniej zwiedzamy….
Koper jest największym miastem słoweńskiego wybrzeża i piątym co do wielkości w całym kraju. Swój nieco industrialny charakter zawdzięcza w dużej mierze znajdującemu się tam, sporemu portowi. Jednak oprócz tego, Koper posiada całkiem ładną i klimatyczną starówkę. W jej obrębie odnaleźliśmy kilka prawdziwych perełek architektonicznych. Gotycki pałac Pretorów, gustowną fontannę da Ponte, katedrę p.w. Wniebowzięcia NMP (dół gotycki, góra renesans), loggia miejska – to typowy wenecki gotyk, pałac Almerigogny z XVw. - jeden z piękniejszych na wybrzeżu słoweńskim.
„Nasi” SEP-owcy na meczu Polska – Słowenia w Lublijanie
Zamek Predjamski. Krótki dojazd i oto przed nami zjawiskowy zamek jaskiniowy. Niezwykła budowla została wbudowana w otwór jaskini, co sprawia, że jest to jeden z najbardziej malowniczych zamków w Europie (i największy na świecie – wpisany do „Księgi rekordów Guinnessa”). Zwiedzamy zamek gdzie, naturalne elementy płynnie przenikają się z wytworami człowieka. To prawdziwa perła śred- niowiecznego budownictwa, promująca czasy kiedy bezpieczeństwo i komfort mogły iść w parze wykorzystując dar natury. Pod zamkiem uformowała się piękna jaskinia krasowa, która rozciąga się na cztery piętra i jest drugą co do wielkości jaskinią w Słowenii .
Zwiedzanie części tej jaskini odbywa się w ramach zwiedzania zamku. Większa część dostępna jest dla wycieczek przygodowych. Jaskinia jest również domem dla kolonii nietoperzy. Kolejny raz zostaliśmy oczarowani naturą małej, ale jakże pięknej Slovenii.
Škofja Loka to już ostatni element zagranicznej eskapady zorganizowanej przez Koło SEP nr 28 Ziemi Nyskiej. To zabytkowe słoweńskie miasto o ponad 1000 letniej historii uznawane za najbardziej urokliwe miasteczko Słowenii. Spacer po mieście zaczynamy od kamiennego Kapucyńskiego Mostu (uważanego za jeden z najstarszych zabytków tego rodzaju budowli w Europie Środkowej), by przejść uliczkami miasta obok XVIII wiecznej barokowej kolumny morowej, kościoła Niepokalanego Poczęcia NMP i XVI wiecznego budynku Starego Ratusza podziwiając liczne, bogato zdobione kamienice mieszczańskie nad którymi malowniczo góruje XIII wieczny Zamek Biskupi.
Jeszcze czeka nas obiadokolacja - ostatnia serwowana przez Słoweńców i nocny przejazd powrotny do Polski.
Na tym kończy się nasza przygoda z Słowenią jednym z najmniejszych krajów Unii Europejskiej. Choć mały czasami ma więcej niż duży (od Alp po plaże Adriatyku).
Mieli okazje przekonać się o tym również uczestnicy wycieczki zorganizowanej przez Koło SEP nr 28 Ziemi Nyskiej.
17 październik 2019
Opolskie obchody 100-lecia Stowarzyszenia Elektryków Polski
W jubileuszowym spotkaniu Zarządu Oddziału Opolskiego i przedstawicieli Kół SEP z Opolszczyzny z okazji 100-lecia SEP i 70-lecia Oddziału Opolskiego brali udział również i członkowie naszego Koła. Podczas spotkania wręczone zostały odznaczenia SEP, NOT i okolicznościowe medale.
Medal - 100 lecia SEP
wręczono także i członkom Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej:
- kol. Kotlińskiemu Lechowi
- kol. Wachowskiemu Franciszkowi.
Gratulacje dla wyróżnionych.
Wyróżnieni Medalem 100 lecia SEP członkowie Opolskiego Oddziału SEP
Galeria 100 lecia SEP
Przedstawiciele Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej i Prezesi …
Prezes SEP kol. Piotr Szymczyk (4.od lewej), kol. Leszek Kosiorek V-ce Prezes Oddziału Opolskiego SEP (5.od lew) Prezes Koła SEP nr28 kol. Dorota Stecko (3.od lewej), Członkowie Zarządu Oddziału kol., kol. Franciszek Wachow ski, Roman Sambor, Marian Osipiuk (od lewej 1.,6.,7.), kol. Lech Kotliński Zasłużony Senior SEP (2.od lewej.)
Uczestnicy jubileuszowego spotkania Oddziału
29 listopad 2019
Zabawa Andrzejkowa - towarzyskie spotkanie przy wspólnej zabawie to:
Tak oto na Sali Bankietowej zebrała się sympatyczna grupa ludzi – to członkowie Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej i ich sympatycy chcący na wspólnej zabawie spędzić ten wigilijny wieczór Andrzejkowy.
Tradycje „Andrzejek” (ich pochodzenie) nie są bliżej znane. W Polsce pojawiły się za sprawą Marcina Bielskiego poety, pisarza doby renesansu. To on w 1537r umieścił wzmianki o andrzejkach w swojej sztuce teatralnej p.t. „Komedyjka Justyna i Konstancyjej”. Dziś wróżby andrzejkowe to wspólna zabawa, a wieczór andrzejkowy jest dla wielu okazją do zorganizowanego spotkania towarzyskiego przy muzyce, wesołej zabawie przed rozpoczynającym się adwentem. Jest również okazją do wzajemnego poznania się rodzin w kameralnych warunkach, a także i budowania społecznej solidarności. To miłe i interesujące spędzenie czasu we wnętrzach historycznego budynku …
Niech echo czasu niesie gromkie „Sto lat… sto lat” dla wszystkich
Andrzejów – tych, którzy aktywne uczestniczyli w zabawie jak i tych którzy w zaciszu dziękowali swojemu patronowi za opiekę i łaskawość.
grudzień 2019
Duża przerwa świąteczna
a w niej: czas świąt Bożego Narodzenia i powitania Nowego Roku
Wszystkim Członkom
i ich Rodzinom
Sympatykom oraz
Niech Wigilijny Wieczór przyniesie spokój i radość,
a święta Bożego Narodzenia
dadzą wytchnienie od codziennych trosk,
przyniosą ciepło i pogodę ducha.
Niech Nowy Rok 2020 będzie pasmem sukcesów i satysfakcji,
codziennego entuzjazmu i pozytywnej energii,
także zdrowia i pomyślności.
Wiele zadowolenia z osiąganych celów
w Stowarzyszeniu i nie tylko.
życzy Wasz SEP-owski kronikarz
Lekot – „generał”
#
„B Ł Y S K A W I C A” kronika KOŁA SEP nr 28 ZIEMI NYSKIEJ
Tom VI - rok wydania = 2019 =
Pomysł i opracowanie – Lech Kotliński (Lekot -„generał”)
Współpraca – Ewald Mrugała, Dorota Stecko, Andrzej Pietruszewski
Zdjęcia – Gracjan Drewniak, Dariusz Iżycki, Władysław Kamiński, Lech Kotliński, Ewald Mrugała, Andrzej Pietruszewski, Roman Sambor, Wojciech Trzaskowski.
Nysa A.D. 2019
„Kronika”
To by było na tyle w tym roku.
B Ł Y S K A W I C A kronika
KOŁA SEP nr 28 ZIEMI NYSKIEJ
Rok trzeci edycji w 70-ta rocznice powstania
Kola Stowarzyszenia Elektryków Polskich na Ziemi Nyskiej
(czerwiec 1946 rok)
2016 styczeń 22 - 24 Wyjazd karnawałowy do Zakopanego i Szaflar.
Witamy Nowy Rok w koleżeńskim gronie przy muzyce i turystycznej wędrówce. Nie zabrakło też sympatyków Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej, którzy zawsze są mile widziani w naszym towarzystwie. Wspólna zabawa, spędzanie czasu to dobra i sprawdzona tradycja w naszym kole. Tym razem kierunek Podhale. Inspiracją wyjazdu jest … niezmordowany tropiciel atrakcji wszelkiego rodzaju koleżanka Dorota Stecko. To dzięki jej inicjatywie znów ruszamy w Polskę po nową przygodę.
Ponownie w grodzie Kraka (po rocznej nieobecności w tym mieście). Tym razem wpadamy tylko do Opery Krakowskiej na „Barona Cygańskiego” Johanna Straussa. To klasyka gatunku, a jak Strauss to liczy się muzyka, gdzie obok walca wiedeńskiego tym razem królują melodie cygańsko – węgierskie. Przedstawienie charakteryzowało się dobrym poziomem muzycznym, kostiumami i scenografią oszczędną, ale zauważalną. Wartkim tempem i wyrazistością. Do takiej operetki nie trzeba nikogo przekonywać. Renoma krakowskiej opery robi swoje.
Atrakcji wiele, klimat dopisuje tylko kondycji musi jeszcze starczyć, ale znając towarzystwo to ”damy rade…”.
Zakopane wita nas śnieżną szatą, lekkim mrozem i przewodnikiem tatrzańskim, który proponuje wycieczkę do Doliny Kościeliskiej sugestia zostaje przyjęta.
Ruszamy. To jedna z najczęściej odwiedzanych dolin, ale też najpiękniejsza i najdłuższa (9km) w Tatrach Zachodnich biegnąca dnem Doliny Kościeliskiej do schroniska „Ornak” (wybudowane w latach 1947-1948 w stylu zakopiańskim) na Małej Polanie Ornaczańskiej (Hali Ornak). Występują tu ciekawe formy skalne i potok Kościeliski dodający uroku. Na stromej skale nad potokiem tablica poświęcona Kazimierzowi Kantakowi – bojownikowi o Polskość. Można było też usłyszeć przewodnickie (góralskie) bajanie o śpiących rycerzach (Pola-na Pisana), starym szlaku kupieckim i przemytniczym na Słowację. Tutaj często na podróżnych napadali zbójcy, stąd okoliczne skały noszą takie nazwy jak Zbójnickie okna, Zbójnicka Turnia, Zbójnicki stół. Polana Stara Kościeliska w przeszłości ośrodek hutniczy (kuźnia, chaty robotników, kościółek od którego być może pochodzi nazwa Kościelisko). Przy drodze napotykamy kapliczkę „zbójnicką”- górniczą (tu stał prawdopodobnie kościół) oraz Młodą parę podczas sesji zdjęciowej. Zimową pieszą wędrówkę kończymy na Hali Ornak. Przyjemnie się spacerowało, bo słoneczko nas rozgrzewało. ….
W schronisku pokrzepiamy się, i w drogę powrotną. „Po drodze” odwiedzamy Sanktuarium M. B. Fatimskiej na zakopiańskich Krzeptówkach i spacerujemy po tzw. „Parku Fatimskim”, gdzie znajdują się niecodzienne pamiątki po papieżu Janie Pawle II (jak: pomnik Jana Pawła II w towarzystwie swojego sekretarza, obecnie kardynała Stanisława Dziwisza; figura Anioła Pokoju; Ołtarz papieski – pamiątka po odprawionej Mszy świętej pod Wielką Krokwią w Zakopanem podczas VI pielgrzymki Jana Pawła II do Polski).
Tak przy okazji pytanko. W którym roku część członków koła SEP nr 28 była już w tym rejonie Tatr i Zakopanego? (na wycieczce zorganizowanej przez Koło, nie mylić z firmowymi wyjazdami energetyków). Jak zawsze odpowiedź na ostatniej stronie rocznika „Kroniki 2016” – cierpliwości!
Zabawa karnawałowa w góralskiej scenerii, przy muzyce kreowanej przez wprawnego DJ-a. Wystrój sali nawiązywał do góralskiej chaty. Towarzystwo jak zawsze skore do zabawy i tańca. Mimo wycieczki w góry pozazdrościć uczestnikom zabawy kondycji i wytrwałości. Zabawa prawie do białego rana usatysfakcjonowała nawet tych ”twardych” i niezłomnych. Ciekawie było.
W nocy sypał śnieg … hurrra!! kulig będzie. Rano na sanie czas ładować siedzenie swe. Koń z kopyta raźno mknie. Lasem, drogami, zagrodami, szerokim zawijasem, znów trochę lasem. Tak goście obwiezieni z sanny pewnikiem będą zadowoleni. Tak też było, a i na rozgrzewkę coś się „zakąsiło”.
Termy Szaflary. Fajnie mieć trochę lata zimą. Baseny z gorącą wodą i inne atrakcje mogą być taką namiastką. Zatem kilka podstawowych informacji o najstarszym, klimatycznym kąpielisku na Podhalu. Do dyspozycji mamy 4 baseny z wysoko zmineralizowaną wodą termalną, która pochodzi z odwiertu G-1 eksploatowanego przez „Geotermię Podhalańską”. Temperatura wody użytkowej utrzymywana jest w zakresie 300- 380. Łączna powierzchnia lustra wody to 970m kw. Baseny posiadają urządzenia do hydro masażu (bicze wodne, ławki do masażu, jeżyki, gejzery, szerokie i wąskie strumienie – tu każdy znajdzie coś dla siebie by się pomasować). Jest też „rwąca rzeka”, a także restauracja „Mokra”, gdzie na chwilę można odsapnąć od wody i uzupełnić zapasy energii.
Kto przybywa do „zimowej stolicy Polski” trudno się z nią rozstaje. Teraz czas na tradycyjny spacer po Krupówkach - „deptaku Zakopanego”. Czas na ostatnie pamiątkowe zdjęcia w zimowej scenerii miasta (dziś już „Białego misia” nie ma, ale był współczesny „Bałwan” – „Snowmen” z disnejowskiego „Frozen” ).
Po spacerze czas na niespodziankę i oto ona …
Restauracja PRL – zaproszenie do klimatycznej restauracji to niespodzianka od organizatora wycieczki. Wśród niepowtarzalnego wystroju można skosztować tzw. hitów gastronomicznych minionej epoki w towarzystwie góralskiej kapeli, która tak jak w minionych czasach przygrywała „do kotleta”.
Znów trochę wesołości i zabawy przy taktach góralskiej muzyki. Uczestnicy wycieczki Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej rewanżują się koleżance Dorocie Stecko za wspaniałą wycieczkę i trud organizacyjny wręczając bukiet kwiatów z gorącymi podziękowaniami. ”100 lat” w rytmie góralskiej kapeli naprawdę brzmi wspaniale i niepowtarzalnie.
No i co, czyż nie warto było uczestniczyć w tej klimatycznej podróży? Aż żal wracać do codzienności życia, ale tak już mamy. Pozostaje nadzieja na kolejne atrakcyjne spotkanie. Jest to w pełni możliwe przy takim zarządzie koła, wśród którego są tacy inspiratorzy jak koleżanka Dorota Stecko.
2016 luty 04 Zebranie członków Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej
To tradycyjne zebranie Koła SEP nr28 Ziemi Nyskiej z dawką informacji technicznych wysłuchanych przy pączku i kawie/herbacie („tłusty czwartek” – taka tradycja w kole - spotykamy się w każdy tłusty czwartek). Po niedawnej porcji relaksu na podhalańskiej ziemi czas na tematykę techniczną.
Ciekawy temat animował kolega Marian Osipiuk (prezes koła). Wróciliśmy do źródeł jeszcze żywej, czasem prawie już zapomnianej historii naszego regionu. Wysłuchać wspomnień z odbudowy energetyki na Ziemi Nyskiej po II wojnie światowej pioniera energetyki, pracownika ZE później ZWSSE i członka SEP. Kolega Andrzej Zaborski zrobił to z wspaniałą swadą i reporterskim zacięciem. Były to epizody z pierwszego pobytu w Nysie, lat szkoły czy pierwszej pracy.
W telegraficznym skrócie dla przypomnienia kilka z nich. Na początku pierwszy kontakt z Nysą to 1945 – spotkanie z gruzami i zniszczonym miastem. Los nie był łaskawy i już wiosną 1946 rzuca go ponownie do Nysy. Później urokliwy zapach nyskich lip zniewolił go i pozostał … do dziś. Zaczyna się odbudowa potencjału energetycznego kraju w tym i Ziemi Nyskiej. Kolega Andrzej bierze w tym udział. Wydarzenia związane z „dostępem do prądu” były w tamtych czasach na tyle ważne, a ludzie w odbudowę energetyki zaangażowani. Nikt nie patrzył na koszty(np. często darmowe zakwaterowanie grup monterskich, zabicie prosiaka na poczęstunek, czy odstąpienie kilku butelek ”leśnej” wody źródlanej, nie wspominając o wykopanych dołach pod słupy, lub użyczenia własnej furmanki). Niebawem w Nysie przy „Okręgowych Sieciach Śląska Opolskiego” (OSSO) przekształcanych dziejową karuzelą zmian w „Zakład Energetyczny” kończąc na spółce „Tauron” {tak, to ten sam budynek przejęty po II wojnie światowej po firmie „Überlandwerk Oberschlesien” dawne „ÜWO” w dobrym stanie, w którym do dzisiaj mieści się kierownictwo nyskiej energetyki i pracuje część członków SEP naszego koła} powstaje pierwsze koło SEP na Opolszczyźnie. Było to w czerwcu 1946 roku.
Już w tamtych czasach kwitła turystyka SEP- owska, choć realizowana była bardziej spartańsko. Uczestnicy wycieczki „ładowali się” na firmowy samochód ciężarowy wyposażony w ławki do siedzenia i dalej w drogę. Bywały też i wojaże zagraniczne, ale rzadko, bo rzadko i do „naszych ludowych” sąsiadów.
Jeden z nich wisiał na włosku, bo zakup biletów na wycieczkę był prawie nie-możliwy ze względu na wracających z Góry św. Anny pielgrzymów, którzy licznie ustawili się szturmując kasę biletową, a odjazd pociągu bliski. Nasz SEP-owiec, gdy to zobaczył to tylko pokiwał głową i ze stoickim spokojem oświadczył „moi kochani, cóż czynicie, wszak wszyscy powinni się szanować, a nie robić taki tumult”. Na te słowa tłum rozstąpił się i padły te słowa ”to proszę niech ksiądz kupi te bilety – szczęśliwej drogi, z Bogiem”. Tak to drzewiej naszym kolegom trafiło się przysłowiowe „kurze ziarno”. Urok wspomnień zakończyć, już czas. Było tego jeszcze dużo, ale tu przydałby się drugi reporter – kronikarz chętny do spisania „dziejów” seniorów- weteranów nyskiej energetyki. Ocalić od zapomnienia czasy odbudowy kraju, opolskiej energetyki, historii opolskich kół SEP, które już dzisiaj nie istnieją.
Pozostawić wspomnienia dla historii, bo wiele faktów mija bezpowrotnie nigdzie nie zapisanych i za chwilę … w necie tego też nie znajdziecie.
Plan pracy - to w skrócie: wycieczki techniczne, krajoznawcze, sympozjum naukowe, tradycyjne imprezy sportowe, spływ, spotkanie środowiskowe -”Andrzejki” i może jeszcze … jakaś niespodzianka.
Dużym wyzwaniem dla Koła będzie organizacja uroczystości związanej z 70-cio leciem powstania koła SEP w Nysie (pierwsze na Opolszczyźnie). Szczegóły pozostawiam sobie na ciąg dalszy „Kroniki”.
Jak zawsze szczegółowy plan pracy Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej do wglądu u pani Sekretarz koła koleżanki Doroty Stecko.
Do tego te pyszne pączki… mniam, mniam
2016 kwiecień 23 - 25 Wycieczka techniczna do Zakładu Produkcyjnego „Tele-Fonika Kable S.A.” w Bydgoszczy;
Czas wypełniać statutowe obowiązki koła SEP propagując nowe osiągnięcia techniki. Taki też cel ma ta wycieczka do Zakładu „Grupy Tele–Fonika Kable S.A.” w Bydgoszczy największego producenta kabli elektroenergetycznych średnich i wysokich napięć w Europie. Uczestniczyć będziemy w konferencji na temat:” Nowoczesne technologie produkcji kabli energetycznych n/N i S/N”.
To wszystko zgodnie z wspaniałą i harmonijną tradycja naszego koła:
„coś z techniki, coś z krajoznawstwa i … troszkę przyjemności dla siebie”.
Zwiedzamy też po drodze ciekawe miasta i uczestniczymy w atrakcyjnych pro-pozycjach turystycznych. Czas to też prąd, więc nie traćmy go nadaremnie.
Ostatnimi czasy wczesne wyjazdy to standard. To skutek położenia Nysy w Polsce. Tak i dzisiaj ruszamy w drogę w towarzystwie chudego księżyca, który, mimo że chudy brutalnie popycha uczestników wycieczki Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej w objęcia Morfeusza. Nie poddaje się tylko kierowca autobusu, reszta od czasu do czasu…
Kiedy już rano na dobre weszło w nasze ciało pojezierze gnieźnieńskie już nas witało. W oddali widok wież kościołów przybliżał cel podróży – Gniezno.
Owiane prastarą legendą o Lechu (Czechu i Rusie), który tu postanowił zakończyć swoją wędrówkę i „zagnieździć” się (osiedlić). Decyzję wzmocnił widok orlego gniazda. Tu powstanie „gniazdo” Lecha – gród na żyznej ziemi wśród lasów otoczony jeziorem (dziś pozostałość po wielkim jeziorze Gniezno to mniejsze jeziorka na terenie miasta jak: Jelonek{Wenecja}, Świętokrzyskie, Winiary{Łazienki}, Koszyk, Zacisze ). Na wzgórzu nad jeziorem wybudowano pierwszy kamienny zamek, później pierwszą świątynię. Gniezno jak Rzym rozmieszczone jest na siedmiu wzgórzach. Największe wzgórze to wzgórze Lecha, gdzie stał zamek, a dziś Katedra.
Jesteśmy tutaj niespełna tydzień po uroczystych obchodach 1050 rocznicy Chrztu Polski.
Zwiedzamy najważniejszy zabytek miasta – gotycką Katedrę Gnieźnieńską p.w. Wniebowzięcia NMP i sanktuarium św. Wojciecha, w której znajduje się bezcenny zabytek romańskiej sztuki odlewniczej z ok. 1175 roku „Drzwi Gnieźnieńskie” zwane też Porta Regia przedstawiające życiorys św. Wojciecha w 18 scenach(po 9 na każdej – wys. drzwi to 3,25m). W kościele pod wspaniałym baldachimem znajduje się relikwiarz św. Wojciecha - patrona Gniezna i Polski w kształcie srebrnej trumny wspartej na sześciu orłach.
Bazylika Prymasowska jest również miejscem koronacji pięciu królów Polski.
Z wieży podziwiać mogliśmy wspaniałą panoramę okolic Gniezna. Na wzgórzu Lecha (katedralnym) znajduje się również Kolegiata – zespół średniowiecznych budynków wraz z kościołem św. Jerzego oraz budynkiem Muzeum Archidiecezjalnego. Tu w „Skarbcu Katedry” mieliśmy okazję podziwiać trzecie, co wielości (po jasnogórskich i krakowskich) w Polsce zbiory; między innymi Kielich św. Wojciecha(złoty z agatową czarą). Ostatnio sprawował w nim mszę Jan Paweł II z okazji 1000lecia męczeńskiej śmierci św. Wojciecha (1997r). Kolekcję portretów trumiennych i wiele innych precjozów.
Odwiedziliśmy też „Dolinę Pojednania”, gdzie na pamiątkę II Zjazdu Gnieźnieńskiego w tysięczną rocznicę śmierci św. Wojciecha w obecności papieża Jana Pawła II i 7-miu prezydentów krajów Europy Środkowej i Wschodniej posadzono Dęby Pokoju.
W „chwili” czasu wolnego można było przekąsić co nie co. Podczas spaceru po Rynku (to już wzgórze Panieńskie) zobaczyć „Krąg darczyńców”. Rzucić okiem na barokowy kościół Świętej Trójcy z ciekawą amboną w kształcie łodzi. Obejrzeć resztki murów obronnych w rejonie kościoła. Jest również okazja uczestniczyć w obchodach związanych ze świętem św. Wojciecha, bo dziś Wojciecha - 23 kwietnia. Żegnając się z prastarym grodem Lecha, jego patronem św. Wojciechem, pierwszą stolicą Polski, pierwszą metropolią kościelną, Katedrą Gnieźnieńską – matką polskich Kościołów kierujemy jeszcze swe oczy na klasycystyczny Pałac Arcybiskupi i Rezydencję Sufraganów gnieźnieńskich.
Gniezno jest stolicą Polski do roku 1038, kiedy to do Gniezna wtargnął Brzetysław I– książę czeski pozostawiając po sobie spalone podgrodzia, zniszczoną i ograbioną katedrę oraz zburzony zamek książęcy. Król Kazimierza Odnowi-ciel, przenosi stolicę do Krakowa. Pożar w 1192 roku dopełnia reszty, niszcząc całkowicie zamek na wzgórzu Lecha. Gniezno ma swojego patrona św. Wojciecha. My solenizanta Wojciecha – Wspaniałego uczestnika wycieczki koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej. Dla podkreślenia tego doniosłego faktu kol. Wojciech Trzaskowski otrzymuje drobny upominek. Może będzie okazja dotknąć go na służbowym biurku. Też „laurkę”. Wojciechu wszystkiego n a j l e p s z e g o również z okazji awansu służbowe-go. Oczywiście nie obyło się bez tradycyjnego 100 lat, a gardła nasze wspierał... Duet muzyczny kol. Rozlazły & kol. Kobylański….”100 lat, 100lat, niech żyje, żyje nam …” a kto? Wojciech Wspaniały - nasz dzisiejszy solenizant zawsze pełen humoru i inicjatywy.
Toruń też ma swojego patrona – św. Jana Chrzciciela, choć nam bardziej kojarzy się z miastem narodzin Kopernika, miejscem gdzie powstają słynne toruńskie pierniki. Miasto jedne z trzynastu obiektów w Polsce które, wyróżnia się wpisem na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Swój niepowtarzalny charakter zawdzięcza przede wszystkim doskonale zachowanym zabytkom - gotyckim kościołom, barokowym spichrzom, pełnym uroku kamienicom , z których wiele posiada wygląd niezmieniony od stuleci. My gościmy nieopodal gotyckiej „Bramy Żeglarskiej”(jednej z trzech jeszcze zachowanych bram miejskich). Wchodziły one w skład systemu murów obronnych, barbakanów, baszt. Do dziś najlepiej zachowane są fragmenty wzdłuż nadwiślańskiego bulwaru po którym odbyliśmy spacer także w towarzystwie przewodnika miejskiego.
Po zakwaterowaniu i dobrym obiadku wyruszamy na spotkanie z Kopernikiem, a raczej na opowieść o historii i zabytkach Torunia prezentowanych ciekawie przez przewodnika. W trakcie turystycznego spaceru odwiedziliśmy Stary i No-wy Rynek, Staromiejski Ratusz(jeden z najwybitniejszych i najbardziej monumentalnych obiektów średniowiecznej architektury mieszczańskiej). Nie obeszło się bez wspólnego pamiątkowego zdjęcia przed pomnikiem Kopernika. Odwiedzamy ruiny Zamku Krzyżackiego wzniesionego w XIII w. w miejscu grodziska stąd nietypowy podkowiasty kształt. Tu znajdowała się siedziba komtura. Ciekawostka – w 1454 r. toruńscy mieszczanie ogłosili powstanie i zamek zdobyli (bez zewnętrznej pomocy zbrojnej), a następnie zburzyli i już… po Krzyżakach. Do dziś zachowała się wieża ustępowa i malownicze ruiny. Jesteśmy w miejscach związanych z Kopernikiem, czyli Domem Kopernika – muzeum. Jest to okazała gotycka kamienica uchodząca za miejsce urodzenia Mikołaja. Ojciec Kopernika jako zamożny kupiec posiadał też wspaniałą kamienicę w ciągu kamienic w rynku. Stąd konkretne miejsce urodzenia Mikołaja czasem wzbudza spory i wątpliwości. Członków SEP zainteresowała kamienica w której w 1921 roku z inicjatywy prof. A. Hoffmanna powstało pierwsze w Toruniu koło Elektrotechników Polskich (dziś SEP). Była okazja zrobić pamiątkowe zdjęcie.
Spichlerze średniowiecznego zespołu miejskiego to najstarsze i najciekawsze tego typu zabytki w Polsce. Są świadectwem zamożności Torunia minionego okresu. Było ich blisko sto – pozostało do dziś 30. My podziwiamy spichlerz barokowy, a prawie obok gotycki no i sławną Krzywą Wieżę (odchyloną od pionu o około 1,5m). Sprawdzali to niektórzy eksperymentalnie. Tak jest krzywa doświadczenie zaliczone. Powoli nadchodzi czas na kolejne sprawdzenia .
Miasto ciekawej architektury, wspaniałych zabytków, jest kontynuatorem starych tradycji mieszczańskich. Odwiedzamy staromieszczański Browar Jana Olbrachta, gdzie kadź warzelnicza jest wewnątrz kamienicy, a goście pijący „browarek” mają ją na oku. Jak na Toruń przystało jest też piwo o smaku piernikowym. Propozycja degustacji piwa ciekawa - 4ry na tacy. Warto tu jeszcze kiedyś zaglądnąć przy okazji kolejnego pobytu w Toruniu. Było klimatycznie i staromieszczańsko. Długie stoły, starodawny mieszczański wystrój wnętrza, piwko, jadło. Przyjemnie posiedzieć przy kufelku piwa, a głowa w takt śpiewanych piosenek niech sama się kiwa. Dzień się kończy, a my Toruniem i toruńskimi piernikami nienasyceni. Dobrze, że jutro też dzień na zwiedzanie i zapoznanie się ze sztuką piernikarską. Rano dnia następnego okazja zwiedzić po sąsiedzku gotycką katedrę śś. Janów (największą toruńską świątynię z barokowymi i rokokowymi ołtarzami). Uczestniczyć w mszy świętej. Przed nami ciąg dalszy zwiedzania Torunia i wizyta w Chełmnie miasta, które przez pewien czas było konkurentem Torunia. Dziś będzie nam dane osobiście upiec piernik i zabrać go sobie na pamiątkę. Dla części uczestników problem ile zrobić pierników, by zrekompensować nieobecność w domu i ilu będzie do obdarowania –„ przekupienia” ciekawą pamiątką. Niektórzy z zapartym tchem dzielą otrzymana grudkę „diabelskiego ciasta”
(tak kiedyś nazywano ciasto piernikowe – a legenda jest długa) na części, wał-kują i ugniatają w formach piernikowych. Potem do pieca i czekamy na efekt naszego dzieła w pierniczeniu (to się chyba źle się kojarzy, to niech będzie w piernikowaniu). Która grupa najlepsza w tym pierni…?. Wszyscy usatysfakcjonowani – pierniki się udały, pamiątka gotowa, certyfikat zdobyty.
Teraz bardziej bojowo, bo przed nami nie toruńskie pierniki, ale fortyfikacje i ich ciekawe dzieje. Zwiedzamy „Fort IV” im. St. Żółkiewskiego obecnie najlepiej zachowany(z 15 wybudowanych fortów) Twierdzy Toruń. Obiekt mieści stanowiska ogniowe, punkty dowodzenia, dwupoziomowe koszary, prochownie oraz magazyny połączone podziemnymi korytarzami. Wojenne dzieje fortów toruńskich są dobrą wykładnią przysłowia, „Jeżeli chcesz pokoju szykuj się do wojny”. Skutecznie „wystraszyły” swoją obecnością wroga - który ich i miasta, nigdy nie zaatakował. Miasto Toruń wyszło z obu wielkich wojen XX wieku praktycznie bez strat i zniszczeń. Spełniły swą rolę, choć w trochę inny sposób. Dziś w forcie działa turystyczne schronisko i baza gastronomiczna . Korzystaliśmy z fortecznej restauracji jedząc obiad. Duch najedzony, uzbrojony, tylko igrzysk brak.
Tak to po trudach dnia wypełnionego epizodami z historii czas na „dobrą zmianę”. Teatr im. Wilama Horzycy mieści się w stylowym secesyjnym budynku wzniesionym 1904 w miejscu dawnej fosy miejskiej. „Na deskach” teatru sztuka R. Harwoord`a „Kwartet”, na widowni my. Akcja sztuki toczy się w domu spokojnej starości muzyków. Jest to okazja do ukazania życia artystów, pełnego sukcesów w blasku fleszy, ale też porażek w gorzkiej samotności; czyli …”samo życie”. Na toruńskiej scenie gorzkie prawdy życia przykryto śmiechem. Spektakl był dynamiczny, chwilami naprawdę zabawny, a finałowa scena skończyła się bisem i owacjami na stojąco.
Toruń to miejsce gdzie przeszłość spotyka się z teraźniejszością zachęcając do „spacerów śladami historii” i europejskiego dziedzictwa kulturowego.
Chełmno to malowniczo położone miasto nad Wisłą na wzgórzach Wysoczyzny Chełmińskiej, stolica historycznej ziemi chełmińskiej, miasto hanzeatyckie leżące na Europejskim Szlaku Gotyku Ceglanego. Miasto powstałe na prawie tzw. Chełmińskim nadanego przez Krzyżaków w 1233roku. Było wzorcem dla 225 polskich miast ( Warszawy, Gdańska, Torunia , Wadowic). Chełmno to w pełni zachowana szachownicowa zabudowa miasta oraz prawie pełny obwód obronnych murów miejskich z XIII/XIV w. (długości 2270m). Spacerując uli-cami Chełmna mijaliśmy Baszty Prochową i Panieńską, Bramę Grudziądzką z kapliczką „Na Bramce”. Byliśmy w Parku Pamięci i Tolerancji im. Ludwika Rydygiera – światowej sławy polskiego chirurga, gdzie oprócz jego pomnika natrafiliśmy na niespodziankę - Park Miniatur Zamków Krzyżackich. Park to miniaturki zamków w Grudziądzu, Kurzętniku, Malborku (zamek wysoki), Rogoźnie, Toruniu, Radzyminie Chełmińskim, Pokrzywnie, Popowie Biskupim, Bierzgłowie. Część z nich już dawno nie istnieje, ale niektóre można jeszcze oglądać do dziś. Okazja podziwiać zamki oczami np. pilota z perspektywy lotu na wysokości, a wszystko to na wyciągniecie ręki – dotknąć też można. Byliśmy „u źródeł” nazwy „Chełmno – miastem zakochanych” . Zwiedziliśmy kościół farny p w. Wniebowzięcia NMP, jeden z najstarszych i największych świątyń Pomorza Wschodniego. Dzieło architektury gotyckiej, który w średniowieczu stał się modelowym rozwiązaniem dla innych kościołów. Kościół orientowany, trójnawowy, o dwóch kwadratowych wieżach(nierównych). Zbudowany z fundacji Zakonu Krzyżackiego. Tu przechowywane są relikwie św. Walentego (kawałek z głowy świętego w srebrnej puszce ze szklanym otworem). Ciekawym zabytkiem w kościele jest zawieszona pod sklepieniem nawy głównej XVII-wieczna Meluzyna, to znaczy głowa jelenia ufundowana przez Bractwo Św. Huberta. Głowa ta pełni funkcję higrometru. Za sprawą przechowywanych od stuleci w kościele farnym relikwii św. Walentego oraz obchodzonego w szczególnie uroczysty sposób Dnia św. Walentego Chełmno od kilku lat jest „Miastem Zakochanych”. Z tej okazji odprawiane są uroczyste msze święte w kościele farnym, podczas których wystawia się św. relikwie. W samym mieście nie brakuje walentynkowych zabaw, konkursów i wystaw. Współcześnie Chełmno - to Polska Stolica Zakochanych. W południe z wieży ratusza płynie hejnał. Pieśń „Wisła”, która powstała już w 1863 roku. Słuchamy stojąc na obszernym rynku i podziwiamy jeden z najpiękniejszych zabytków późnego renesansu. Ratusz w którym kryją się gotyckie pozostałości. Na jego tylnej elewacji zawieszony unikalny wzorzec tzw. „pręta chełmińskiego”. Pręt to 4,325 metra. Delektujemy się otoczeniem rynku o niepowtarzalnym uroku.
Promenada prowadzi nas (a raczej przewodnik) do… najpiękniejszego widoku na świecie – ciekawe prawda? ale, to nie tak – dochodzimy do miejsca gdzie … jest najpiękniejszy widok na…. Świecie. Oto przed nami w dole, w dali rozległa panorama Świecia i okolicy. Także krzywą wieżę widać. Jest to najwyższa „Krzywa wieża” w Polsce (35 m wys. i 10m średnicy – zwana też „Zamkiem wodnym” – pozostałość po krzyżackiej twierdzy). To wszystko dzięki dominującemu położeniu miasta ponad doliną Wisły. Panoramę Chełmna można oglądać ze wszystkich stron świata.
Niewiele minut potrzeba by stare Chełmno przejść wzdłuż i szerz, a jednak tym, którym „historia zapisana w cegłach” przemawia do wyobraźni, taki spacer może zająć całe godziny, dla niektórych może być to ”podróż przez wieki”.
Bydgoszcz - nowy dzień, nowe miasto również o wielowiekowej tradycji. Zachwyca przybysza przede wszystkim położeniem nad rzeką oraz kanałami przecinającymi centrum. My uczestnicy wycieczki technicznej zorganizowanej przez Koło SEP nr28 Ziemi Nyskiej w pierwszej kolejności udajemy się do głównego celu dzisiejszej podróży wizyty w fabryce o ponad 90-cio letniej tradycji. To Bydgoska Fabryka Kabli obecnie wiodący zakład „Grupy Tele-Fonika Kable S.A.”. Zakład Bydgoszcz jest największym producentem kabli elektroenergetycznych średnich i wysokich napięć w Europie. Kable wyprodukowane w BFK ułożono m.in. na londyńskim lotnisku Heathrow, czy metrze. Są też obecne w tunelu La Manche, morskich farmach wiatrowych jak i w warszawskim me-trze.
Historia zakładu rozpoczyna się od założenia Towarzystwa Akcyjnego ”Kabel Polski” i budowy fabryk w Bydgoszczy i w Warszawie. W 1923 roku po raz pierwszy w Polsce rozpoczęto produkcje kabli ziemnych, a od 1925roku bydgoska fabryka produkowała wszystkie rodzaje kabli i przewodów. Po wojnie „Kabel Polski” był jedyną fabryką kabli ziemnych w Polsce, która przetrwała
II wojnę światową bez zniszczeń. Następuje dalsza rozbudowa i modernizacja zakładu, który jest nadal wiodącym zakładem w produkcji różnych typów kabli. Od 2003 roku wstrzymano produkcję kabli telekomunikacyjnych i światłowodowych. Zbudowano nową halę produkcji kabli średnich i wysokich napięć. Dziś produkować można tu każdy kabel energetyczny zgodnie z życzeniem za-mawiającego.
Po konferencji - briefingu ruszamy w grupach na teren zakładu produkcyjnego. Zapoznajemy się z najnowszymi sposobami produkcji kabli. Obserwujemy pro-ces „powstawania” kabla od łączenia pojedynczych żył do finalnego wyrobu.
Nasiąknięci wiedzą techniczną udajemy się jeszcze na krótką (bo większość dnia to pobyt w fabryce) wycieczkę po mieście z przewodnikiem. Pada propozycja ciekawa i nietypowa. Krótkie zwiedzanie miasta z okien autobusu. Pani Karina przewodnik miejski swoja ciekawą trafiającą „do ucha” mało spotykaną narracją stara się nam przybliżyć zabytki Bydgoszczy w czasie autokarowego objazdu miasta. By było dokładnie i fachowo robimy dwa kółka. Reszta zwiedzania już pieszo. Padający z przerwami deszcz potwierdza słuszną decyzję pani Kariny. Zwiedzamy starówkę i okoliczne uliczki. Starówka bydgoska jest pięknie położona w zakolu Brdy. Zachowało się tu kilka zabytkowych kamienic, gotycki kościół farny św. Mikołaja i Marcina oraz dwa zespoły klasztorne
(bernardynów i klarysek).”Po drodze wpadamy” do Muzeum Mydła i Historii Brudu. To jedyne na świecie takie muzeum. Nie przypadkowo stworzono je w Bydgoszczy, mieście mającym bogatą historię przemysłu chemicznego i kosmetycznego. Kto by pomyślał po co wymyślono perfumy i peruki. My już wiemy skąd trafne może być powiedzenie „sławni ludzie żyli w brudzie”. Z cza-sem było już lepiej – proszek „Radion sam pierze” rozwiązywał problem ? – dziś pralka, którą wymyślono (w różnych wersjach) w XVIII wieku oraz prysznic (znany z Jesenika) daje chętnym pełen wypas czystości. Na pożegnanie zadanie domowe: wykonać własnoręcznie ciekawy kawałek mydła. To się narobiło …panie asystentki dyskretnie podpowiadały, choć dylematy zostawały (jaki kolor, zapach, co jeszcze dać do mydełka, do jakiej formy wy-lać). Trochę na „chybił, trafił” zadanie zrealizowano ku uciesze ich wykonawców i już jest mydełko, które można zabrać „Na pamiątkę”.
Czas na wizytę w Bydgoszczy powoli się kończy. Na koniec symbol miasta to kompleks szachulcowych spichlerzy z XVIII i XIX wieku wznoszących nad Brdą w centrum miasta. Rozpoznawalna jest też Wyspa Młyńska wraz z nowoczesną przystanią. Nie można pominąć bydgoskiej „Łuczniczki” która stała się nieoficjalnym symbolem miasta.
Tak wspaniały kontakt z dziejami historii, zabytkami – pamiątkami po minionym czasie zawdzięczamy „naszej SEP-owskiej lokomotywie turystyczno – rozrywkowej” kol. Dorocie Stecko. Nie byłoby też nowych doświadczeń w pierniczeniu i mydleniu. Oj! O ile bylibyśmy duchowo ubożsi gdyby nie Ty koleżanko Doroto .Techniczna strona wycieczki, ciekawa wizyta w bydgoskiej fabryce kabli „Tele – Fonika Kable” była udziałem kol. Andrzeja Pietruszewskiego. Briefing – konferencja to okazja zapoznania się z innowacyjnością i nowymi osiągnięciami technicznymi w produkcji kabli energetycznych. Muzyczne nutki wycieczki, wspieranie instrumentalne inicjowanych piosenek to zasługa nie-zmordowanych: kol., kol. Piotra Rozlazłego i Ryszarda Kobylańskiego. Dzięki za te akordy. Po wycieczce również „Książka Koła” wzbogaciła się o Kartę pamiątkowych autografów uczestników wycieczki oraz niepowtarzalną Kartę z pamiątkowymi pieczątkami turystycznymi w tym unikalny stempel „1050 rocznica Chrztu Polski GNIEZNO pierwsza stolica Polski”
Jak wiele może osiągnąć zgrany zespół potwierdza chyba moja relacja z pełnej atrakcji technicznych, turystyczno – krajoznawczych jak i artystycznych wy-cieczki zorganizowanej przez Koło SEP nr28 Ziemi Nyskiej.
Słowa uznania dla tych którzy ten klimat tworzyli jak i tych którzy go trans-formowali i wspierali.
2016 czerwiec 04 Olimpiada Energetyczna – Lipno k. Niemodlina
Kontynuując stare zwyczaje Zakładu Energetycznego (dziś Tauron) tym razem Koło SEP (emocjonalnie i tradycyjnie związane z ZE) organizuje Olimpiadę Energetyczną. To niezupełnie zakładowe zawody sportowe (choć też będą). W „wydaniu” SEP-owskiego Koła Ziemi Nyskiej to coś więcej – to „3w 1”. Będzie zgodnie z maksymą koła: „coś z techniki, coś dla ciała, coś z rozrywki”.
Muzeum Energetyki w Niemodlinie. Powstało z pasji – pasji tworzenia, pasji zachowania i pozostawienia czegoś co trzeba ocalić od zapomnienia. Co już jest historią, albo zaraz nią będzie. Moja kronikarska ciekawostka ….… źródłem inspiracji powstania Niemodlińskiego Muzeum Energetyki było zwiedzanie elektrowni wodnej na rzece Kamienna i istniejącym przy elektrowni Muzeum Energetyki, gdzie zebrano około 600 urządzeń, aparatów i im podobnych „wynalazków”, które służyły zarówno energetykom jak i odbiorcom energii elektrycznej. Koledze Marianowi Osipiukowi ten pomysł głęboko zapadł w serce, że … zrealizował go w Niemodlinie. Było to podczas wycieczki do „Fabryki izolatorów AGRILON” w Jedlinie Zdroju, a koleżanka Dorota Stecko, była głównym organizatorem tej wycieczki i chyba jest nieformalną Matką Chrzestną „Muzeum Energetyki” w Niemodlinie. Nie będę opisywał co można zobaczyć w Muzeum. Ci co byli wiedzą.
Pozostałych oglądanie w Internecie eksponatów muzeum może też satysfakcjonuje, choć tam „ducha” eksponatom brak.
Szkoda, że mimo energetycznego przygotowania tak mało ludzi można zarazić pasją poznawania czegoś nowego, co nie zawsze jest przydatne zawodowo, ale daje możliwość wglądu w przeszłość i komfort innego bardziej panoramicznego spojrzenia w teraźniejszość.
Park w Lipnie – Ogród Dendrologiczny założony w 1782 r.(kiedy to posadzono pierwsze dwa jałowce wirgijskie, z których jeden rośnie do dzisiaj) z unikatowymi okazami drzew i krzewów z różnych części świata. Rosną tutaj m.in. tulipanowce, różaneczniki, azalie, Kalnie. Rośnie żywotnik olbrzymi - pamiętający czasy założenia ogrodu. O tych niezwykłych okazach opowiadał i po terenie parku i jego historii oprowadzał były wójt Tułowic pan Wiesław Plewa. Usłyszeliśmy wiele ciekawostek na temat przyrody. Porady jak wykorzystywać naturę w życiu (również jak zrobić dobrą nalewkę). Potwierdzając czynem swoje zapewnienia - my otrzymujemy zaproszenie do degustacji darów natury w postaci nalewki z rabarbaru lub aroniówki różanej lub. Dobre i niepospolite to..to było. To już koniec spaceru, a oto i … basen.
Basen – to nasz stadion olimpijski. Tu odbędą się konkurencje sportowe. Kolega Marian Osipiuk ogłasza konkurencje „olimpijskie” i zasady oceniania wyników. Jak olimpiada to rozpoczynamy od zapalenia Znicza Olimpijskiego. Robi to koleżanka Dorota Stecko. Już się pali, więc konkurencje czas zacząć. Na początku Panie prezentują swoją moc przystępując do = rzutu wkładką bezpiecznikową s/n =. Panowie jak na energetyków przystało = rzut izolatorem linii s/n=.
Kolejna dyscyplina dla wszystkich to = rzut telefonem komórkowym do celu =. Następnie przystępujemy do =testów=. Tu nie siła, a umysł trzeba było wysilić. Każdy brał udział – punktacja wynikowa zmuszała do intensywnego wysiłku, bo liczyła się końcowa suma punktów. Emocji było co niemiara.
Medale, dyplomy i nagrody czekają na zwycięzców. Skracając relację podaję tylko wyniki „Olimpiady” .
Panie:
I miejsce - kol. Sadowska Renata
II miejsce - kol. Sieniawska Ewa
III miejsce - kol. Stecko Dorota
Panowie:
I miejsce – kol. Kasperski Jan
II miejsce – kol. Dziekan Marek
III miejsce – kol. Sieniawski Marek
Medale wręczone igrzyska skończone, czas na zabawę.
Biesiada przy ognisku - fetując zwycięstwa jedliśmy wspaniałe potrawy. W przerwach śpiewając piosenki. Czas umilał i do śpiewania inspirował niezmordowany duet w osobach kolegów Piotra Rozlazłego i Ryszarda Kobylańskiego.
Było wesoło, spontanicznie i jak zawsze klimatycznie.
Organizator tego niezapomnianego dnia to kolega Marian Osipiuk i jego współpracownicy z Posterunku. Cześć i chwała im za to!
Dzień pełen wrażeń szybko dobiega końca i z żalem, ale...czas wracać do domu.
2016 czerwiec Do wiadomości :
Nyskie Koło SEP nr28 pracuje to i wyróżnienia otrzymuje o czym Wasz kronikarz informuje.
2016 sierpień 28 Spływ kajakowy po Małej Panwi.
Zamieniamy rowery na kajaki. Różnorodność jest wskazana i nie straszna uczestnikom organizowanych przez Koło Sep nr28 Ziemi Nyskiej różnego rodzaju imprez. Nie pierwszy to raz nyscy SEP -owcy uczestniczą w spływie kajakowym czy pontonowym.
Mała Panew to rzeka Śląska Opolskiego, prawy dopływ Odry. Jest rzeką meandrującą stąd też nazywana jest czasem „Opolską Amazonką”. Tak oto 34 członków wycieczki kajakowej stanęło na przystani . Po instruktarzu kajaki na wodę, wiosła w ruch. Lato piękne, słońce świeci, a skutki upałów widać po rzece. Wody mało, a przyrody i praw fizyki nie oszukasz.
Cała trasa ładna widokowo przez piękny malowniczy las, a rzeka cały czas zakręca. Po drodze od czasu do czasu przeszkody w postaci piaszczystych płycizn. Prawo Archimedesa działa i załogi gdzie „tonaż” był duży musiały precyzyjnie trzymać się głównego nurtu rzeki. Każde zboczenie to … mielizna i ręczne wypychanie kajaka po wejściu do wody. Oj! Napracowali się niektórzy. Tu smykałka do wiosłowania była wskazana a premią płynięcie z prądem. Czasem spotkać można było powalone drzewa – dzieło bobrów, ale zobaczyć je trudno.
Cała trasa to 12km spływu podczas którego główny wysiłek zmierzał do odpowiedniego sterowania kajakiem oraz wielka niewiadoma dodająca emocji – utkniemy na tej płyciźnie czy nie? Dotyczyło to tak samo wprawnych kajakowiczów jak i tych co wiosłowali po raz pierwszy. Tym drugim udawało się to znacznie częściej. Przystań docelowa połączyła znów wszystkich. Wspólne biesiadowanie, pieczenie kiełbasy oraz korzystanie z zorganizowanego poczęstunku regenerowało nadwątlone siły w spływie. Opowiadanie o tym jak było na trasie wypełniło ostatni akord tej wycieczki.
Niezapomniane przeżycia, piękne widoki, rekreacja i aktywny wypoczynek tego wszystkiego dostarczył spływ Małą Panwią. Wycieczkę – spływ zainspirowany przez Zarząd Koła SEP nr28 Ziemi Nyskiej zorganizowała kol. Dorota Stecko. Piękne podziękowania od uczestników spływu - członków Koła i ich wiernych sympatyków.
Rzeka Mała Panew ma 132km długości. Ciekawostka dla energetyków – na Małej Panwi jest rozmieszczonych 6 elektrowni wodnych o łącznej mocy 3,313MW, a w jakich miejscowościach oto pytanie? Odpowiedź na stronie > po zebraniu organizowanym w „tłusty czwartek” 2017.<
2016 wrzesien 09 Uroczyste obchody 70 - lecia SEP na Ziemi Nyskiej - gościnnie w salach Muzeum Powiatowego w Nysie.
70 lat istnienia to mało, a może jednak dużo. Dziś w stowarzyszeniu działa drugie, a może trzecie pokolenie techników i inżynierów spadkobierców tradycji SEP-owskich, twórców pierwszego koła SEP na Ziemi Nyskiej w nieistniejącym jeszcze województwie opolskim po II wojnie światowej.
Rocznicową uroczystość rozpoczął Prezes Opolskiego Oddziału SEP kol. mgr inż. Leszek Kosiorek omawiając zacną rocznicę powstania SEP. Następnie przedstawiona została działalność kół SEP działających na Ziemi Nyskiej – Koła SEP nr28 Ziemi Nyskiej, Koła SEP nr10przy RSWN, Koła SEP nr31 przy „RE Paczków”. Po przedstawieniu osiągnięć i dorobku kół przyszedł czas na wręczenie wyróżnień dla tych którzy są sercem i oddają serce, by zawsze było aktualne hasło Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej „Zarząd z pomysłem … Koło z klimatem”. Dziś ci aktywni mieli okazję otrzymać różnego rodzaju gratyfikacje za swoje zaangażowanie w działalność w Stowarzyszeniu Elektryków Polskich.
Moja relacja skupia się na Kole SEP nr28 Ziemi Nyskiej, więc pozostanę przy tradycji i wyłuskam „naszych” z list odznaczonych i wyróżnionych.
Oto wyróżnieni członkowie naszego koła
Tytuł „Zasłużonego Seniora SEP” nadano:
- kol. Kotlińskiemu Lechowi
„Srebrną Odznakę Honorową NOT” otrzymują:
- kol. Osipiuk Marian
- kol. Stecko Dorota
- kol. Pietruszewski Andrzej
„Diamentową Odznakę Honorową SEP” otrzymał:
- kol. Wachowski Franciszek
„Srebrną Odznakę Honorową SEP” otrzymują:
- kol. Bułdys Jacek
- kol. Iżycki Dariusz
- kol. Klimas Małgorzata
- kol. Sambor Roman
- kol. Trzaskowski Wojciech
„List gratulacyjny” wręczono:
- kol. Osipiukowi Marianowi
„Dyplom uznania” otrzymali:
- kol. Kołaczkowski Grzegorz
- kol. Kucia Tadeusz
- kol. Kurowski Kazimierz
- kol. Michałek Wiesława
- kol. Rozlazły Piotr
Również pozostałym nie wyróżnionym członkom naszego koła należą się wyrazy podziękowania za aktywny udział w działaniach koła, za inspirowanie i pod-powiadanie co zrobić, by było ciekawiej i atrakcyjniej. Dzięki za solidarne działanie. Sądzę, że wszyscy z satysfakcją przyjęli wiadomość o przyznaniu Kołu „Srebrnej Honorowej Odznaki Stowarzyszenia Elektryków Polskich „
Z kronikarskiego obowiązku wspomnę, że wyróżnienia otrzymali również nasi koledzy SEP-owcy z Koła SEP nr10 w Nysie i Koła SEP nr31 z Paczkowa.
Po tych uroczystych chwilach kolejną zmianę nastroju wprowadza Dariusz Kownacki i jego akordeon hybrydowy w koncercie „Uczcij z nami 70lecie Kół SEP na ziemi nyskiej”. Dariusz Kownacki to nauczyciel klasy akordeonu PSM , autor pierwszego w Polsce podręcznika do nauki gry na akordeonie guzikowym z manuałem melodycznym. W programie usłyszeliśmy znane i te nieco zapomniane standardy jazzowe z lat 20-tych i 30-tych ubiegłego wieku. Mieliśmy okazje podziwiać talent wykonawcy jak wspaniałe wykonanie ciekawej i niecodziennej muzyki. No i tę „maszynę do grania” - akordeon hybrydowy (MIDI) firmy Excelsior. Różnorodność tematów przyprawia o zawrót głowy. Teraz krótki skok w technikę. Autorem prelekcji technicznej na temat konkurencyjności polskiego sektora energetycznego był profesor Waldemar Skomudek – Dziekan Wydziału Inżynierii Produkcji i Logistyki Politechniki Opolskiej oraz Członek Zarządu Oddziału Opolskiego SEP. Zagadnienie bardzo szerokie i polemiczne, stąd też dyskusja była nawet po prelekcji (już na przerwie).
Oto i kolejna zmiana nastroju na bardziej historyczny. Wprowadzają w nią Kustosz Muzeum w Niemodlinie jednocześnie Prezes Koła SEP nr 28 Ziemi Nyskiej kol. Marian Osipiuk, który przekazuje „kilka” słów o wystawie zabytkowych urządzeń elektrycznych zgromadzonych w Sali Czasowej nyskiego muzeum, a pochodzących ze zbiorów Muzeum Energetyki w Niemodlinie oraz Dyrektor Powiatowego Muzeum w Nysie pan Edward Hałajko - o muzeum w progach którego gościmy. Jest okazja poznać muzealne zbiory oraz tajemnice komnat Pałacu Biskupiego służących jako sale wystawiennicze muzeum.
Łącząc przeszłość z teraźniejszością ciekawymi wspomnieniami o początkach energetycznej działalności na Ziemi Nyskiej podzielił się weteran energetyki. Kolega Andrzej Zaborski - członek pierwszego nyskiego Koła SEP, który przy-był do Nysy w 1945 roku i… pozostał pracując cały czas w nyskiej energetyce. Wystąpił ubrany (w trochę niekompletny) mundur energetyka. Tak, były takie czasy kiedy w wielu firmach prawie wszyscy je nosili od święta i nie tylko od święta. Jak uniformy to … jeszcze występ Teatru Muzycznego „Castello” przedstawiający widowisko „Operetka na wesoło”. Para solistów oraz konferansjerów porywała zgromadzonych gości do wspólnego śpiewu i zabawy zabierając wszystkich w podróż do świata operetki. Wspólną zabawą i w pogodnym nastroju, rozpoczęliśmy kolejny rok działalności stowarzyszeniowej. Uroczyste obchody 70-lecia powstania na Opolszczyźnie pierwszej po II wojnie światowej organizacji technicznej - Koła SEP w Nysie zostały zakończone.
Na uroczystości byli obecni przedstawiciele władz państwowych, samorządowych i stowarzyszeniowych. Relacje z uroczystości publikowały m.in. „Nowiny Nyskie”( nr 37), NTO, branżowe biuletyny techniczne i media lokalne (Internet). Było uroczyście, patetycznie i w ogóle bardzo sympatycznie.
Migawki z wystawy w Muzeum Powiatowym w Nysie
„Z dziejów energetyki” z okazji 70 lecia SEP na Ziemi Nyskiej
2016 wrzesien 16 - 25 Rumunia wycieczka objazdowa.
Tak oto przed nami 10 dni turystycznej podróży. Jak ja to streszczę na kilku kartkach to ja nie wiem. Postanowiłem, że będę relacjonował krótko. Czy to się uda przy tak nastrojowym, pełnym werwy i zapału duchu uczestników tej wycieczki to się dopiero okaże.
W oczekiwaniu na spóźniony autobus czas się nuży. W głowie rodzą się niedobre skojarzenia co do dalszej podróży. Czyżby powtórka ze Słowackiego podwórka. Pilot wycieczki smutny i trochę zdenerwowany pytaniami przez nas do ściany przypierany „kiedy odjeżdżamy?” wciąż jest pytany. Oto i jest autobus długo wyczekiwany przez polskie drogi nieco zatrzymany (wypadek na A4 i korek murowany), ale już do drogi gotowy. Wsiadamy i Nysę żegnamy. W podróży jak to w podróży czas się już nie nuży. Okazja wymienić najnowsze doniesienia, zaprezentować doświadczenia i degustować zabrane wiktuały częstując strudzonych oczekiwaniem i niepewnością podróżników. To nieplanowe oczekiwanie już wcześniej wymusiło takie działanie. Tak to sąsiedzi i nie tylko sąsiedzi byli goszczeni. Dalej od czas do czasu wędrując wahadłowo, by życie nowy urok miało każdemu chętnemu „coś” się dostało, … żeby w fotelu lepiej się spało.
Godziny ranne. Kolejne krótkie zatrzymanie na MOP-ie. Wrażenie, że już jesteśmy w Rumunii. Chyba przespaliśmy przekroczenie granicy. Nie to jeszcze Węgry. Nierdzewna armatura sanitarna i wystrój pomieszczeń nie nastraja optymistycznie. Pan Piotr – pilot twierdzi,
że w Rumunii będzie lepiej. Pokrótce i granica oraz kolejka do kontroli paszportowej. Wraca-ją stare wspomnienia – „dokumenty do kontroli – co macie (na sumieniu)”? Czekamy, … czekamy i nic się nie dzieje, tylko funkcjonariusze po przejściu się snują. Mamy chyba pecha trafiliśmy na zmianę służby. Po dłuższym czasie oczekiwania kontrola dokumentów i w drogę ( Rumunia nie jest w strefie Schengen) – „Witaj Rumunio”! Pilot wycieczki zapoznaje nas skrótowo z historią Rumunii. Czas biegnie szybko na oglądaniu mijanych miejscowości. Próba odpowiedzenia sobie na pytanie „jak oni tu żyją”? – na pierwszy rzut oka te stare slogany o brudzie i bałaganie chyba się nie potwierdzają, choć jest skromnie. Jeszcze trochę drogi i czeka nas pierwsze śniadanie na rumuńskiej ziemi.
Deva. Tu jak się okazuje czeka nas trochę spóźnione śniadanie. Możliwość wymiany waluty jak i krótki rzut oka na miasto. Trafiamy też na pierwszą cerkiew, ale zamkniętą - w budowie. Okazuje się, że jednak będziemy mogli wejść do środka. Jak się później okazało była to dla nas skarbnica wiedzy o cerkwi. Dzięki informacjom „naszego” pilota wspaniale znającego „zagadnienia cerkiewne” zyskaliśmy wyobrażenie o wielkości prac budowlanych, prac związanych z „malowaniem” obrazów a raczej fresków. Pan Piotr objaśnił zasady tworzenia
Ikonostatu i cerkiewnego rytuału religijnego. W przyszłym zwiedzaniu kolejnych cerkwi dawało nam to komfort łatwiejszego przyswajania informacji o odwiedzanych cerkwiach.
Hunedoara to najpiękniejszy gotycki zamek Rumunii. Obecnie w pełni odrestaurowany. Mimo, że jest potężną fortecą, zamek pełnił zawsze rolę szlacheckiej rezydencji. Ten niezwykle malowniczy kompleks obronny jest związany z postacią Jana Hunyadiego – wojewody siedmiogrodzkiego, pogromcy Turków pod Belgradem. To węgierski bohater narodowy, pochowany w Alba Iulia (katedra). Dziś najcenniejszym elementem warowni jest majestatyczna gotycka Sala Rycerska z krzyżowo-żebrowym sklepieniem wspartym granitowymi filarami. Ten duch gotyku i potęgi dominuje na każdym kroku. Intrygująca jest też kaplica gotycka nad bramą. Można było również wejść na sławną wieżą „Ne Boisa” i podziwiać panoramę Hunedoary. Nasyceni średniowieczną atmosferą starego zamczyska ruszamy w dalszą drogę do dawnej stolicy Siedmiogrodu.
Alba Iulia to serce Transylwanii (Siedmiogrodu) po polsku Białogrodem Julijskim zwane. Głównym walorem turystycznym miasta jest potężna Cytadela (Twierdza) Alba Carolina symbol Rumuńskiego Zjednoczenia w jedno państwo – Królestwo Rumunii. Sobór Koronacyjny to obecnie najbardziej reprezentacyjny budynek miasta. Teren wokół to kompleks, którego centrum założenia jest cerkiew katedralna Trójcy Świętej (tu koronował się w 1922 król Rumunii Ferdynand I); a obok romańska katedra rzymsko-katolicka św. Michała z Kaplicą Królewską w której są sarkofagi królowej Izabeli Jagiellonki (siostry króla Polski Zygmunta Augusta) – królowej Węgier, żony króla Węgier Jana Zygmunta Zapolyi. Do zwiedzenia jeszcze Sala Zjednoczenia (d. Kasyno), Muzeum Zjednoczenia, Pałac Książęcy, obelisk po-święcony pamięci powstania chłopskiego w 1784r. oraz mury cytadeli. Miasto dość specyficzne, szczycące się cennymi zabytkami ważnymi dla dziedzictwa kulturowego wielu narodów – Rumunii, Węgier a także i Polski. Po trudach dnia i podróży zatrzymujemy się w Alba Iulia w hotelu ”Ana Airport Hotel”.
Rano po śniadaniu w hotelowej restauracji rozpoczynamy drugi dzień naszych wojaży po Rumunii. Po krótkiej podróży jesteśmy w Sybinie.
Sybin (rum. Sibiu) miasto pełne wyjątkowego uroku, płynące z bogatej historii. Leży na prawym brzegu rzeki Cibin, na niewielkim 200-metrowym wzgórzu. Składa się z dwóch części: Dolnego i Górnego Miasta. W czasach świetności Górne Miasto służyło za siedzibę bogatej części społeczeństwa, a Dolne Miasto stanowiło miejsce produkcji. Ma to odzwierciedlenie w dzisiejszym rozkładzie zabytków. Tutaj znajduje się najcenniejszy zabytek Sybina Fara ewangelicka z charakterystyczna wieżą zwaną Ferula (wieża + 4 mniejsze wieżyczki). Niedaleko kolejny ciekawy zabytek cerkiew metropolitarna Trójcy Świętej wzorowana na świątyni Mądrości Bożej w Konstantynopolu. Stąd wewnątrz piękne neobizantyńskie freski, przestronne jasne wnętrze. W „Domu Rzeźnika’” dawniej mieściła się najstarsza apteka. Tu w piwni-cach tego domu Samuele Hohnemann wynalazł homeopatie. Odpoczywaliśmy w Małym Rynku, zachwycaliśmy się pięknymi saskimi kamieniczkami – domami „z oczami”(domy posiadają dachy z charakterystycznymi, półokrągłymi okienkami wyglądającymi jak pół-przymknięte powieki), których niepowtarzalny urok podziwiać można z Wieży Ratuszowej, jak i całą panoramę miasta. Ciekawie wygląda Pasaż Schodów (między dwoma częściami miasta) wkomponowany w fragmenty murów obronnych, baszty - pozostały dwie (było ich aż 40!). Wędrując wąskimi uliczkami znajdziemy również przykłady baroku, renesansu i se-cesji, a także najstarszy żeliwny most w Rumunii – wybudowany w 1859 roku Most Kłamcy i związana z nim legenda … zawali się gdy wejdzie na niego kłamca. Stoi jednak nadal… Po tej próbie ruszamy w dalszą drogę.
Cozia Monastyr. Jeden z najcenniejszych, najstarszych zabytków Rumunii. Położony w prze-łomie rzeki Olt (polska nazwa Aluta). Najświetniejsze dzieło architektury wołowskich mistrzów średniowiecza. Centralne miejsce monastyru zajmuje cerkiew klasztorna, której ściany wykonane są z naprzemiennie układanych poziomych pasów kamienia i cegły. Dodatkowo elewację dzielą dwa gzymsy. Do cerkwi wchodzi się przez osiemnastowieczny przedsionek arkadowy (bałkański), z dekoracją malarską. Warto także zwrócić uwagę na znajdujące się wewnątrz świątyni XIV wieczne freski w których m in. wyróżnia się obraz wotywny przed-stawiający fundatora Mirczę Starego (tu pochowany) oraz jego synów. W skład monastyru wchodzą jeszcze dwie kaplice. Cały kompleks klasztorny wpisany jest na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Chwila odpoczynku w chłodzie sal wystawowych lokalnego muzeum i łyk wody z studni – wodopoju Basaraba. Z zaciekawieniem oglądamy pływające banknoty na powierzchni wody (rumuńskie leje są plastikowe). Czy pływające pieniądze przynoszą takie samo szczęście jak monety wrzucone do wody – oto jest pytanie? Odpowiedź zostawiamy czasowi, a teraz w drogę do Curtea de Arges dawnej stolicy Wołoszczyzny, gdzie tury-stów przyciąga Cerkiew mistrza Manole.
Curtea de Arges (w tłum. „Dwór nad Ardżeszem”) to wspaniale położona jedna z dwóch kolebek współczesnego państwa Rumuńskiego. Cerkiew katedralna monastyru Curtea de Arges (cerkiew Zaśnięcia Matki Bożej) jest nekropolią pierwszych królów Rumunii( fundatora świątyni Karola I oraz Ferdynanda I). Zaliczana do najważniejszych zabytków architektury Rumunii. Cerkiew robi naprawdę niezatarte wrażenie. Charakterystyczne są między innymi „poskręcane” (nie wiem jak to inaczej określić) wieżyczki na przednawiu. Wokół cerkwi coś co ma kształt skręconej liny opasającej bryłę świątyni. Na bardzo bogato zdobionej elewacji do-liczono się ponoć około 150 różnych motywów geometrycznych! Środek prezentuje się równie imponująco. Na ścianach znajdują się malowidła oraz piękne geometryczne ornamenty, przypominające zdobienia meczetów. Wysokie kolumny zdają się nie mieć końca, a jest ich w sumie dwanaście, co symbolizuje dwunastu apostołów. Kilka z nich jest dodatkowo „poskręcanych”, co jeszcze dodaje im uroku. Cudowne miejsce! Jeszcze do tego ta ciekawa historia o mistrzu Manole. Legenda mówi, że Neagoe Basarab V zlecił budowę cerkwi sławnemu architektowi Manole, ten jednak miał problem z ukończeniem świątyni, bowiem wszystko, co zostało zbudowane za dnia, rozpadało się nocą. Pewnej nocy mistrzowi ukazała się zjawa, która podpowiedziała mu, by starożytnym zwyczajem zamurować w ścianie żyjącą kobietę. Gdy następnego dnia Anna – żona mistrza Manole – przy-niosła mu na budowę posiłek, ten rozkazał zamurować ją w południowej ścianie. Świątynia szybko została ukończona, a wszyscy zachwycili się jej pięknem. Hospodar nie chciał jednak, by mistrz Manole wybudował komukolwiek innemu coś piękniejszego, dlatego kazał zamurować mistrza wraz z jego pomocnikami na dachu. Mistrz zbudował sobie skrzydła z drewna i wzorem Dedala i Ikara chciał uciec z więzienia. Niestety – skrzydła się rozpadły i mistrz roztrzaskał się o ziemię, zaś w miejscu jego śmierci wytrysnęło źródełko. Trochę relaksu w parku w otoczeniu drzew, by się schłodzić i ruszamy na spotkanie z Drakulą.
Poenari – właściwa siedziba Włada III Palownika (Vlad Tepes, Drakula) – dziś ruiny zamku. Zamek którego początki sięgają XIII wieku został założony przez władców wołoskich. W XV wieku za panowania Vlada Palownika został rękami zbuntowanych bojarów rozbudowany i umocniony. Stał się jego siedzibą; za jego panowania nie został też zdobyty przez próbujących tego dokonać wrogów, a to za sprawą jego usytuowania w górach co znacznie utrudniało dostęp, wymagało uciążliwego wspinania się po górze by dostać się w rejon umocnionego i przygotowanego do obrony zamku. Po śmierci Vlada popadł w ruinę, a w XIX wie-ku w wyniku osunięcia się ziemi część zamku wpadła do rzeki. Obecnie by wejść na ruiny zamku również trzeba pokonać potężne zbocze góry o własnych siłach co dla części zwiedzających było poważnym wyzwaniem, ale dzielni uczestnicy wycieczki Koła Sep nr28 Ziemi Nyskiej nie takie pokonywali już trudności. Na potrzeby tury-stów na samo wejście do ruin zamku prowadzą już schody, ale też trzeba po nich wejść oglądając po drodze scenki rodzajowe w postaci wiszących na szubienicy manekinów czy zapalowanych skazańców. Razem na całej trasie jest1480 schodów. Po tym to już upragniony szczyt - ruiny zamku Vlada oraz piękne widoki na całą okolice wynagradzające trudy wspinaczki. Skoro nasyciliśmy wzrok pięknymi widokami, utrwaliliśmy siebie i ruiny w aparatach fotograficznych dumni z osiągniętego celu (kwalifikował się do zaliczenia na odznakę GOT- PTTK) wracamy do autobusu, by pojechać na kolejny punkt widokowy.
Vindraru zapora, punkt widokowy (839m n. p. m.). Po raz kolejny oglądamy coś naj ... naj… Największe zaporowe jezioro Vidraru w Rumunii (głęb. do 155 m), na rzece Ardżesz (rum. Argeş) powstało w 1965 r. (budowa zapory trwała cztery i pół roku). Rozciąga się na długości 14 km, a powierzchnia wynosi prawie 9 km2. Betonowa zapora o wysokości 166 m sprawia, że ten obiekt hydrotechniczny podziwiać można prawie że w nieskończoność. Ponadto jest doskonałym miejscem widokowym. Wykorzystywany też do skakania na bungee. Na pobliskiej górze wznosi się wielki metalowy posąg Prometeusza trzymającego piorun – znak energetyków. Warto było to zobaczyć na własne oczy. W pobliżu zapory znajduje się zamek Poenari – tam już była nasza stopa. Podróż do Bukaresztu to jeszcze „parę kilometrów”.
Korzystając z „wolnego czasu” pan Piotr postanawia wprowadzić nas z lekka w podstawowe nazwy kuchni rumuńskiej. Zupa to cibora, a zupa jarzynowa to cibora de legumine. Rumuński trunek „narodowy” to tuica (czytaj tsujka – produkt ze śliwek), a mocne wydanie tuici nosi nazwę palinka. Zresztą Rumuni posiadając dużo owoców podchodzą do problemu po gospodarsku i twierdząc, że zamiast leżeć i gnić, owoce przetwarza się na wodę życia. Tym sposobem nic się nie marnuje to raz, a dwa taka „woda” jest dużo, dużo smaczniejsza. Alkohol z jabłek czy gruszek to hornica. Będzie okazja to sprawdzimy. Można również polecić rumuńskie kiełbaski mici. To połączenie wieprzowiny, jagnięciny i wołowiny z przyprawami, a wszystko prosto z grilla. Kolejnym, smacznym daniem są sarmale, czyli nasze gołąbki, tylko mniejsze. Mięso często zawijane jest w liście winogron, czasem kapusty. Tak jak u nas w Polsce głównym dodatkiem do mięs są ziemniaki, tak tutaj króluje mamaliga (przygotowywana z żółtej mąki kukurydzianej), ale u mnie sobie nie zaskarbiła zachwytu. Tak gawędząc o jedzeniu dojechaliśmy do Bukaresztu, kolejnego celu wycieczki. Wczesno wieczorny przyjazd do hotelu „Ibis” rozlokowanego „na tyłach” budynku parlamentu i budującej się świątyni „Zbawienia Narodu” dał okazję do zaczerpnięcia łyczka „Bukaresztu nocą”.
Bukareszt jest obecnie zaliczany do grona najpiękniejszych stolic europejskich. Niepowtarzalna architektura, ciekawe, liczne zabytki, malownicze krajobrazy (leży na siedmiu wzgórzach), przestrzeń to atuty miasta. Przez środek miasta przepływa rzeka Dambovita, stanowią-ca jeden z dopływów Dunaju. Pierwsze wzmianki o mieście pochodzą jeszcze z połowy XV wieku (Wład Palownik), natomiast status stolicy Rumunii miasto otrzymało długo później – w 1862 roku. W okresie międzywojennym, Bukareszt często określano jako „Paryż Bałkanów” czy „Małym Paryżem”. Wszystko naturalnie za sprawą niespotykanej architektonicznej mieszanki stylów. Tu można bowiem dopatrzyć się zabudowy zarówno historycznej, jak też socrealistycznej czy nowoczesnej. Po wieczornych spacerach w rejonie parlamentu i starego miasta z którego wypędziła nas nieprzychylna bukareszteńska aura. Od rana też straszyła nas często przelotnymi deszczami zmuszając do szybkiego zwiedzania i szukania schronienia pod dachem. Gdy zrobiło się jasno mieliśmy okazję „rzucić okiem” na budującą się największą cerkiew katedralną w Rumunii. Optymalizując zwiedzanie oglądaliśmy część Bukaresztu z okien autokaru. Przejechaliśmy Bulwarem Zwycięstwa (dawniej Zwycięstwa Socjalizmu) – najdłuższymi alejami Europy (dłuższe o 6 m od paryskich Pól Elizejskich). To jeden z przykładów megalomanii Ceausescu. Podziwialiśmy fontanny. Zobaczyliśmy pomnik Wolności, w tle Dom Prasy (taki mini Pałacu Kultury), Łuk Triumfalny (chyba trochę wzorowany na paryskim), Pałac Ceausescu, budynek Akademii Nauk – nie wykorzystany w praktyce. Zwiedziliśmy budynek Parlamentu. Ta monumentalna budowla znalazła się w Księdze Guinessa jako najcięższy budynek, pierwszy Europie, a drugi na świecie (po Pentagonie) budynek administracyjny. 40% budynku znajduje się pod ziemią – 8 pięter, a 12 pięter nad ziemią (84 m od powierzchni ziemi). To wielka mnogość pomieszczeń, których wystrój przyprawia o zawrót głowy. Przykład: największy żyrandol kryształowy to waga 3 tony, a w nim 7 tys. żarówek. Podobnych tylko trochę mniejszych jest tu dużo, dużo więcej. O marmurowych schodach, dywanach już nie wspomnę. To jeden z przykładów wielkości i przepychu w wystroju pomieszczeń Pałacu Ludu, bo taką na-zwę nosił za czasów Ceausescu. Była okazja robić zdjęcia. Dziś można powspominać te wspaniałości oglądając zdjęcia. Budynek Parlamentu odwiedza rocznie ponad 150 tys. ludzi. Widzieliśmy pomnik Bohaterów Rewolucji na placu Rewolucji, którego wygląd jest dość kontrowersyjny. Byliśmy w Filharmonii Rumuńskiej (d. Ateneum). Obejrzeliśmy pierwszy drapacz chmur w mieście wybudowany w 1932 roku ( Pałac Telekomunikacji), najstarszą siedzibę banków bukareszteńskich – Pałac CEC oraz Restaurację „Piwny Dwór” projektowaną przez Zygfryda Kofczyńskiego w 18759 r.(pasaż Macca-Vilacrosse). Poza mnogością budynków z czasów socjalizmu nadal podziwiać można zabytki starego Bukaresztu, które udało się uchować. Czasem wymaga to „zanurzenia” się głębiej (wejść w niepozorną uliczkę) w nowszą architekturę, by można było podziwiać stare. Tu w Bukareszcie dawna, historyczna architektura wciśnięta jest w nowoczesną. Zdarza się, że jest umiejętnie łączona. Często zabytkowe obiekty przesuwano (szczególnie modne to było za czasów Ceausescu, by zrobić miejsce wątpliwej nowoczesności). Wizyta na Starym Mieście skutkuje obejrzeniem ruin XIV -wiecznego dworu hospodarskiego (w którym zamieszkiwał Vlad Tepes), cerkwi Starego Dworu, dawnego karawansaju – Zajazdu Manuka (posiłek), przejściem ulicą Lipscani. Zwiedziliśmy również prawosławny klasztor Antyma oraz cerkiew monastyrską. Trafiliśmy także na Wzgórze Patriarchalne, gdzie podziwialiśmy prawosławną Cerkiew Katedralną, Pałac Patriarchy oraz sąsiadujące zabudowania cerkwi i klasztoru Stavropolskiego (styl brynkowiński - to ornamenty kwiatowe, ogólnie cechy barokowe).
Mnogość zabytków, dużo chodzenia, jeżdżenia, podziwiania „cudów” architektury, wysłuchiwania morza informacji to całodzienny pobyt w stolicy Rumunii - Bukareszcie. Teraz … dojechać do kolejnego hotelu i będziemy podziwiać widoki czarnomorskich plaż Dobrudży.
Konstanca to największy port kraju. Morska „brama” do Rumunii. Siedziba Mufti`ego duchownego przywódcy muzułmanów tureckiego i tatarskiego pochodzenia mieszkających w rejonie Dobrudży – meczet Mahmudiye Camic zwany też Moscheea Marc (Duży Meczet). Modły odprawia się w piątki i święta. Centralnym punktem wnętrza jest duży turecki dywan, dar sułtana Abdul Hamida. Jest to jeden z największych dywanów w Europie, a jego waga wynosi ponad tonę (1080 kg). Wewnątrz znajduje się Mimber (kazalnica, ambona) oraz Mihrab – ozdobna nisza pokazująca kierunek Mekki. Główną atrakcją jest 50 metrowy minaret, wieża, która oferuje wspaniały widok na stare centrum miasta i portu. Tak z kronikarskie-go obowiązku... jako ciekawostka to w Polsce (Gdańsk) najwyższy minaret (wieża meczetu z której muezin nawołuje do modłów) ma wys. 33 m, a najwyższy na świecie ma 210 m i znajduje się w Casablance. Dla wielu z nas, a może i wszystkich była to niecodzienna okazja zwiedzić meczet i wejść na Minaret (140 schodów). Z kolei zwolenników cerkwi może bardziej zainteresowała prawosławna cerkiew katedralna św. Piotra i Pawła, zbudowana w grecko-rzymskim stylu. Z neobizantyjskich pozostałości można w niej podziwiać ikonostas, ławki, żyrandole i świeczniki z brązu. Stara zabudowa Konstancy jest swobodna, nie zatłoczona. Mieszanka różnych epok, czasem w lekkiej ruinie może dla stylu? lub też z braku kasy. Ciekawy pomnik Owidiusza Publiusa, który tu umarł. Przypomnieniem o rzymskich korzeniach jest też pomnik Wilczycy kapitolińskiej. Spacerując bulwarem nadmorskim smagani podmuchami wiatru i zimna kątem oka spoglądamy na 8-mio metrową, ale historyczną Latarnię Genueńską i secesyjny budynek ”Cazino Paris”. Dawniej kasyno, obecnie wejść do niego nie można. Remont? Z przyjemnością wracamy do ciepłego autobusu.
Mamaja (rum. Mamaia) – raj dla miłośników plażowania. Wszystko się zgadzało tylko to schyłek sezonu i z świetności niewiele już zostało. Po plaży się pospacerowało i nawet kąpieli słonecznej (trochę skąpej) się zażywało. W nie najcieplejszym już Morzu Czarnym się po-pływało (cieplejsze nawet o tej porze od naszego Bałtyku się okazało). Można pomarzyć jak w upalne dni tu bywało. Gorąca to „kolacja” się okazała. Wieczór regionalny przedstawić miała. Do potraw również narodowe trunki serwować zamierzała. Dobra zabawa przy DJ-u się szykowała. No i stało się …muzyka grała, sala szalała, narodowy trunek z zapałem degustowała. Okazja jedyna sprawdzić jak rano będzie i czyja to wina. Rano rześko się wstało i w głowie nie szumiało. Wniosek stąd taki… zażywaj ludowe przysmaki. Żegnamy już hotel „Richmond” i kurort wspaniały i te psy co nas na krok nie odstępowały. Szczęśliwej podróży odszczekały.
Tak oto z nadmorskich plaż Dobrudży ruszamy w drogę powrotną przez Wołoszczyznę, która jest zdecydowanie bardziej bałkańska (inny klimat, a wśród świątyń dominują cerkwie) niż skalista Transylwania, (w której widać wpływy sasko-węgierskie) i prawie co krok wspaniale zamki – warownie. Góry jednak dzielą. Gdy w podróży czas się dłuży to Prezes Marian z jakimś konkursem zaraz z fotela się wynurzy. Kolega Marian Osipiuk niezastąpiony autor różnych ciekawych konkursów, jak zawsze wspierany jest przez kolegów – sponsorów. Walka o „zegar wodny” w konkursie (parami) na skojarzenia. Liczył się refleks, bo czas był tu najważniejszy. Rywalizację wygrało małżeństwo Wiesława i Bogdan Siwkowscy, drugie miejsce również małżeństwo Ela i Mariusz Jelito, trzecie para Regina Górecka i Teresa Larys, czwarte małżeństwo Helena i Ewald Mrugałowie, piąta para Lech Kotliński i Roman Sambor. Jak tu nie wierzyć maksymie, że jednak w zgodnym małżeństwie wszystko działa prawie perfekcyjnie. Rozgrzani konkursem i świętowaniem zwycięstwa z niecierpliwością oczekujemy bajecznej architektury w wydaniu rumuńskim. Oto Sinaia.
Sinaia dzięki malowniczemu położeniu na zboczach gór Bucegi zyskała przydomek „Perły Karpat”. Zawdzięcza popularność dzięki zamkowi Peles wzniesionemu pod koniec XIX wie-ku przez Karola I Hohenzollerna, pierwszego rumuńskiego monarchę jako jego letnia rezydencja. Bajkowa rezydencja Karola I - Peles to jedna z największych atrakcji Rumunii. Już obrazek wyłaniającego się z za drzew pałacu wystarcza, aby potwierdzić zasłyszane wcześniej opinie o bajkowym wyglądzie. Nie dziwi zatem gromada autobusów stojących na parkingu (trudno tu już szpilkę wsadzić) niedaleko zamku- pałacu. Zostaliśmy tak zauroczeni tym co zobaczyliśmy, że nie da się tego wyrazić słowami. Tylko w telegraficznym skrócie. Najciekawsze komnaty to: Sala Główna (zwana Salą Honorów), Sala Broni, Gabinet, Biblioteka, Sala Konferencyjna, Sala Teatralna, Sala Turecka. Z ciekawostek technicznych: - prąd z własnego generatora już w 1884 roku, a w1906 oddano do użytku pokój kinowy – była to pierwsza sala kinowa w Rumunii. Obok zamku królewskiego, kilkadziesiąt metrów dalej stoi trochę mniejszy pałac zwany Pelisor. Robi on mniejsze wrażenie. Był budowany dla siostrzeńca, a nie króla co wiele wyjaśnia. Jedną z najciekawszych komnat jest Złota Sypialnia. Pałac jest w stylu secesyjnym z elementami celtyckimi i bizantyjskimi. Nie tylko wnętrza są zniewalające. Całe otoczenie pałaców zasługuje na podziw i uznanie. Pamiątkowych zdjęć z wnętrz robić w zasadzie nie wolno. Było to skrupulatnie kontrolowane, zatem pozostały „migawki” i zewnętrzne zdjęcia. Nasze pamiątkowe zdjęcia zbiorowe i osobiste dają pogląd o bajkowym charakterze pałaców.
Busteni w zasadzie koło Busteni, a konkretnie na szczycie góry Caraiman (2291 m n. p. m.) widnieje krzyż podobny do tego który jest na Giewoncie. 40- to metrowy żelazny „Krzyż Bohaterów” ustawiono w latach 1926-28 na cześć żołnierzy poległych w I wojnie światowej.
Rasnov tu znajduje się jeden z największych i najpiękniejszych pod względem lokalizacji słynnych zamków chłopskich Siedmiogrodu. Nadal niełatwo dostępny. Dojechać można tyko do podnóża góry (na parking). Dalszą drogę trzeba przejść pieszo lub przebyć specjalną „kolejką” napędzaną przez traktor. Jedyna droga do zamku prowadzi wzdłuż jego potężnych, świetnie zachowanych murów. Nieproszonych gości „witano” tu w przeszłości gradem kamieni, wrzątkiem, strzałami. To odbierało im ochotę aby dotrzeć chociażby do potężnej bramy w wieży. Twierdzę tą założyli w 1225 r. Krzyżacy, sprowadzeni do Siedmiogrodu przez króla węgierskiego Andrzeja II dla obrony Ziemi Braszowskiej przed tureckimi koczownika-mi plądrującymi okoliczne ziemie. Po wygnaniu Krzyżaków (którzy zaczęli zawłaszczać ziemię i pieniądze) przez kilka stuleci udoskonalali ją mieszkańcy wsi: Râşnov, Cristian, Vulcan, dla których, i ich dobytku, była ona schronieniem w razie zagrożenia. Pomimo wielokrotnych oblężeń w średniowieczu, nigdy nie została zdobyta. Raz tylko, w 1612 roku musiała się pod-dać, gdy oblegający ją żołnierze księcia siedmiogrodzkiego Gabriela Batorego odnaleźli źródło i odcięli obrońców od wody. Po tym doświadczeniu chłopscy właściciele przez 17 lat ko-pali studnię, docierając do wody na głębokości 143 metrów. To uratowało ich w kolejnym oblężeniu (1658-61). Wtedy to oblężenie trwało aż trzy lata. Nawet dziś, zamieniona w muzeum, budzi ona jednak respekt. Wystarczy dotrzeć do bramy i przekroczyć ją, aby zrozumieć, dlaczego była nie do zdobycia. Dostępu broniły zarówno potężne, kilkumetrowej grubości kamienne mury i baszty połączone wewnętrznymi korytarzami, jak i bardzo strome stoki góry oraz kilkusetmetrowej wysokości urwisko. Wewnątrz murów są uliczki z domkami. W niektórych z nich mieszczą się obecnie sklepiki z pamiątkami dla turystów. Jest szkoła, kaplica z plebanią, wspomniana już studnia i wiele innych obiektów. Część w postaci zakon-serwowanych ruin. Ze szczytu twierdzy oraz jej murów roztacza się rozległa panorama na okolicę. Byliśmy, osobiście określiłbym ten kompleks jako „osada na warownym wzgórzu”. Zrobiliśmy wiele ciekawych zdjęć. Szczególnie te przy zachodzącym słońcu zdobią dziś wycieczkowe kolekcje.
Zapada zmrok, a przed nami jeszcze chwila by dotrzeć do planowanego odpoczynku w hotelu Na miejscu niespodzianka mała – hotel „Rizzo SPA”. Po kolacji w SPA gęsto się stało gdy towarzystwo przyjechało. Sauna takiej ciżby nie wytrzymała i ławka się poddała.
W basenie też było niemało, a do tego wojsko chlapało i przepraszało. Jacuzzi w porywach jak puszka sardynek wyglądało. Mimo naporu wielu ciał każdy coś tam zyskać chciał. Do hotelowego pokoju po sesji SPA zadowolony wracał, bo kolejny dzień sił mu dodał.
Bran. Parkujemy obok placu, który jest wtopiony w targowisko przypominające te np. w Zakopanem pod Gubałówką. Ilość przyjeżdżających autokarów rośnie, więc zaczynamy od zwiedzenia malowniczego zamku w końcówce pozostawiając czas na handlowy spacer po dość dużym targowisku z kramami, jak i małymi pawilonami czy kioskami. Jest tu praktycznie wszystko co turysta chciałby zakupić od rękodzieła różnego sortu; są też sery w tym owcze, również sławna palinka (tuica). Można degustować i kupować ile kto chce, choć dla ostatnich już jej brakowało. Zamek wzniesiony w XIV w. przez królów węgierskich. Fascynująca to budowla i do tego malowniczo położona. Właściwie jak prawie każdy zamek w Rumunii, na wzgórzu. Jego gotycka bryła, pełna wieżyczek, kominów, balkonów, galeryjek z pięknym wewnętrznym dziedzińcem i studnią pośrodku, to wymarzona sceneria dla powieści o wampirach. Korytarze, schody liczne zakamarki i głębokie wnęki okien. Zamek jest bardzo romantyczny i „przytulny”, choć Drakuli ślad nikły, ale dzięki reklamie zawdzięcza ogromną popularność wśród turystów.
Prejmer – wioska początkowo nadana Krzyżakom, którzy wznieśli tu budowlę warowną. Po wypędzeniu Krzyżaków z Rumunii - król Andrzej II. Tereny po wojowniczym zakonie prze-kazano spokojniejszemu zgromadzeniu – cystersom, a Krzyżacy „osiedlili się” w Polsce. Kościół w Prejmerze, podobnie jak i otaczający go gród jest podręcznikowym przykładem budowli warownej. Mury pogrubiano i docelowo mają do 4,5 m grubości oraz 14 m wysokości (max.). Te unikatowe obiekty służące okolicznej ludności jako miejsce schronienia w razie zagrożenia najazdem wrogów, są przez nią, a nie władców czy rycerzy, budowane i zarządzane. Ich najbardziej charakterystyczną cechą jest brak wewnątrz murów tradycyjnej siedziby feudalnego gospodarza. Są natomiast ”obiekty” mieszkalne i pomieszczenia dla dobytku, także różnego rodzaju piwnice i składziki do przechowywania zapasów żywności oraz inne obiekty, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, użyteczności publicznej: kościół czy pomieszczenia zabezpieczające przetrwanie oblężenia i służące wszystkim. W Prejmerze od wewnętrznej strony (wewnątrz murów) są cele – schrony dla 270 rodzin. Ten imponujący zespół architektoniczny figuruje na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO. Byliśmy i mieliśmy okazję podziwiać ten ciekawy obiekt oraz uwiecznić na swoich pamiątkowych fotografiach. Jak i uzupełnić zapasy w lokalnym sklepie. Dziś już tylko dojazd do Braszowa, może jak czas pozwoli nocny spacer po mieście.
Braszów – miasto symbolicznego końca łacińskiej Europy. W XIII wieku na ziemie obecnego Braszowa przybywają sprowadzeni przez królów węgierskich Sasi, a także członkowie zakonu krzyżackiego. Panujący wtedy król węgierski Zygmunt Luksemburski polecił otoczyć mia-sto potężnym systemem murów obronnych. W 1688 roku Braszów dostał się pod panowanie austriackie, a w dwa stulecia później oblegany i zdobyty przez wojska Józefa Bema został wcielony na przeszło pół wieku do Węgier. Pozostałości obwarowań miejskich pozostały do dziś. Nad miastem, a raczej w środku miasta wznosi się góra (g. Tampa 955m n.p.m.). Góra w środku miasta – to jest coś! Na zboczu duży napis „Brasov” wzorem Hollywood`u. Specjalna kolejka linowa wywozi nas na szczyt. Z platformy widokowej można podziwiać panoramę Braszowa. Zwartą zabudowę centrum, a za Bramą Schei „nieład” bałkańskiego chaosu poplątanych uliczek. Z daleka widać masywną, gotycką bryłę Czarnego Kościoła. To największa budowla sakralna Rumunii; największy halowy kościół późnogotycki na wschód od Wiednia; największy kościół luterański w regionie z dużą kolekcją kobierców oraz słynne organy. Nazwę zawdzięcza "opaleniźnie" jaka powstała na skutek pożaru jaki nawiedził miasto w 1689 roku. Zwiedzaliśmy ponadto zabytkową starówkę: Ratusz z Wieżą Trębaczy, braszowskie sukiennice (Dom Hirschera), trochę podobne do krakowskich, cerkiew Zaśnięcia NMP – prawosławny kościół stanowiący wierną kopię wiedeńskiego Kościoła Greckiego. W drodze do hotelu przechodzimy przez Bramę Schei oraz zwiedzamy Cerkiew św. Mikołaja - kościół greckokatolicki. Dane nam było wędrować najwęższą uliczką w Europe Strada Sforii (ul. Sznurowa). Korzystając z wolnego wieczoru większość z nas wybrała się na wieczorne podziwianie uroków Braszowa. Zachowane w nietkniętym stanie średniowieczne Stare Miasto w Braszowie, wpisane zostało na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. „Zielona noc”. Czy tak można ją sobie wyobrazić na wycieczce „Szlakiem Drakuli” ? – może i tak. Na pewno dla niektórych była nietuzinkowa. Dla mnie też….
Budzi mnie dziwne kołysanie łóżka, a raczej materaca (fajny, na sprężynach) wykonującego ruchy w pionie i poziomie równocześnie, co niespotykane jest codziennie. To mnie chyba obudziło, bo ogólnie śpię dobrze. Po przebudzeniu do uszu dochodzi dziwny dźwięk jakby trza-skanie szafkami, krótkie, dźwięki może drżenia szklanek na stoliku. Otrzeźwiałem i leżę – pierwsza myśl – trzęsienie ziemi – co robić analizowałem szybko – po chwili wszystko ucichło. Patrzę na zegarek 2:13 - czekam co dalej – cicho – nikt nie ogłasza alarmu - kolejnych „sensacji” brak. Kolega w pokoju śpi, pochrapując z lekka. Myślę więc, że to … może ktoś tak nietuzinkowo chciał nas nastraszyć w tę „zieloną rumuńską noc Drakuli”. Śpię dalej.
Rano przy śniadaniu wymiana informacji … czy coś było? … „Ranne ptaszki” już zaglądnęły do Internetu lub nawet co niektórzy kupili rumuńską gazetę. Tak to jednak było trzęsienie ziemi. Jak podają dane o godz. 2:11(czas rum.) na głębokości 91,25 km pod ziemią (co „wygłuszyło” siłę wstrząsu) o sile 6,1 stopnia w skali Rychtera. Było to najsilniejsze trzęsienie ziemi w Rumunii w roku 2016. Rejon Vrancea – m. Fokszay (Foscani). My w Braszowie oddaleni byliśmy (w linii prostej na wschód) od centrum wstrząsów o około 140km.
Sighisoara to jedno z magicznych miejsc Europy (wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO). Jest źródłem niejednej fascynacji. Parkujemy obok targowiska (w tym dniu prezentacja miodu). Od razu jesteśmy serdecznie witani i zapraszani na stragany przez megafony „heroldów”. To późnej, teraz zwiedzamy to „rumuńskie Carcassonne” czy jak kto woli „polski Paczków”. Idąc pod Wieżą Zegarową (64m – w niej kiedyś przechowywano skarby), obok Domu Drakuli, wąskimi uliczkami dochodzimy do „Schodów szkolnych” (zadaszonych) gdzie 175 stopni prowadzi na wzgórze do Starej szkoły i Kościoła na Wzgórzu (1373m n. p. m.) - najcenniejszego zabytku Sighisoary. To kościół gotycki. Budowano go przez 200 lat. Początkowo katolicki z czasem przybrał charakter luterański. Nie wszyscy podołali trudowi „pójścia do szkoły” szkolnymi schodami, ale atrakcji do zwiedzania w mieście dużo, a ogólnie czasu mało na pełne zwiedzanie. Każdy wybierał to co go bardziej interesowało. Górne miasto zachowało całą zabudowę wewnętrzną wraz z murami obronnymi i basztami. Zwiedzamy Basztę Krawców, Wieżę Kowali, Kościół Klasztorny, spacerujemy odcinkami murów, to według uznania w ramach czasu wolnego podziwiamy prawdziwą perełkę architektury. Kto nie próżnował i sił nie żałował miał okazję zwiedzić miejscowość od której zaczyna się historia Vlada Tepes`a (Drakuli) . Tutaj mieszkał Wlad Diabeł, tu bił tutaj monety oraz wydał pierwszy dokument zawierający rumuńską nazwę miasta Sighișoara. Był ojcem księcia Drakuli. W Domu Draculi prawdopodobnie urodził się też sam Vlad zwany później Palownikiem. Dopiero po I wojnie światowej i rozpadzie Aurstro-Węgier miasto weszło na stałe w skład królestwa Rumunii. Tak to postać Drakuli przewija się prawie przez większość zwiedzanych miast czy obiektów turystycznych. To już chyba ostatni akord o Vladzie Tepes.
Targu Mures – tygiel narodowości i religijny. Przez wieki wchodziło w skład Królestwa Węgierskiego, o czym dziś przypomina jedna z największych społeczności węgierskich jakie spotkać można na terenie Rumunii. Stanowią oni dziś przeszło połowę populacji miasta. W granicach Rumunii Târgu Mureş znalazł się od roku1920 na mocy postanowień Traktatu w Trianon. W mieście zatrzymujemy się na krótko. Nie zwiedzamy jednej z atrakcji miasta – twierdzy, bo czeka nas jeszcze wizyta w kopalni soli Turda Salina. Przebywaliśmy tylko w rejonie przestronnego centrum (dwie jezdnie dwupasmowe oddzielone wielkim pasem zieleni z chodnikiem jak jezdnią). Byliśmy w prawosławnej cerkwi katedralnej Wniebowzięcia Pańskiego, oglądamy również inne zabytki miasta jak: secesyjny gmach Pałacu Kultury, stary budynek prefektury, Teatr Narodowy, dawną katedrę greko-katolicką obecnie prawosławną, pomnik Józefa Bema upamiętniający jego udział w powstaniu węgierskim. Była też chwila odpoczynku i w drogę, bo termin wizyty w kopalni został ustalony już wcześniej.
Turda – Końcowy akord wycieczki to wizyta w Turdzie, a raczej największej atrakcji miasta kopalni soli „Salina Turda”. „S.T.” jest kopalnią komorową powstałą jeszcze w czasach rzymskich. Była złotym interesem dla mieszkańców i władców. Zamknięta w 1932 roku.
W czasie II wojny światowej wykorzystywana była jako schron p/lot. Udostępniona do zwiedzania w 1992 roku nadal jest żyłą złota. Teraz płynącego z kieszeni turystów (wstęp i inne atrakcje w kopalni). Obecnie kopalnia jest jedną z większych atrakcji Rumunii. Część z nas (uczestników sepowskiej wycieczki karnawałowej w 2015 roku do Krakowa) miała okazję zwiedzić kopalnie soli „Wieliczka”. Porównanie i ocenę która z nich ciekawsza, ładniejsza pozostawiam czytającym ta kronikę.
Po drodze. W miejscowości Huedi natrafiliśmy na ciekawą wioskę pełną kolorowych, pałaców, a raczej budynków w kształcie pałacu o fantazyjnych kształtach i kolorach. W większości wykończonych lub w budowie. Wyraz bogactwa Cyganów ( z grupy Rudari), do których należą. Niektóre z nich jeszcze nie wykończone. Wszystko sprawiało wrażenie jak gdyby jakiś domorosły architekt albo lepiej - amator komputerowej gry Sim City pokonał nieosiągalne bariery swojej wyobraźni i niestety nie było w pobliżu nikogo, kto mógłby go powstrzymać. Cóż, o gustach się nie dyskutuje... to nie my będziemy tu mieszkać. Po niecodziennej dozie wrażeń jedziemy dalej już do Polski, choć droga przed nami długa. Jak długa to konkursy…
Tym razem organizatorem konkursu jest nasz w świetny pilot pan Piotr. Trafiliśmy na pilota, znawcę, bywalca i entuzjastę Rumunii. Pod egidą pilota wiadomo konkurs –„ Rumunia”. Dla tych co uważnie słuchali szczególna okazja wykazać się nabytą wiedzą i otrzymać nagrodę, bo również sponsorzy dopisali. W szranki stanęło wielu a efektownie zakończyła na I-szym miejscu kol. Jola Romik, II- gim był Romek Klementowski, a III- cim Jacek Bułdys.
„Nasz” pilot Piotr Stankowski znawca regionów kraju i entuzjasta Rumunii. Bywający w tych stronach nie pierwszy raz. Dobrze znający język rumuński i stąd wspomagał przewodników tłumacząc i od razu oraz wyjaśniając wątpliwości w dobrym tłumaczeniu naszego języka ojczystego. Przedstawiał ciekawe zwyczaje Ruminów, fakty, rytuał cerkiewny, i obowiązują-ce kanony. Dyscyplinował, a jednocześnie dawał też „wolną rękę” w czasie wolnym, instruując obszernie topografię kolejnego spotkania. Panie Piotrze dziękujemy za doskonałą współpracę i opiekę.
Jeszcze jeden konkurs na wyczucie zaproponowany przez pilota wycieczki „o której godzinie przekroczymy polską granicę”? tu najlepszy był kol. Andrzej Pietruszewski (błąd = - 4min).
Co przywieźliśmy? na pewno walizkę pełną wspomnień. Mieliśmy trochę szczęścia i trafiliśmy na świetnego pilota i w miarę dobrą pogodę. Tym optymistycznym akcentem kończę i tak stosunkowo długą relację z tej jakże interesującej podróży, bo Rumunia to barwna mozaika kultur, tradycji i narodowości. Zwiedziliśmy baśniową Wołoszczyznę, skalistą Transylwanię ze wspaniałymi zamkami oraz czarnomorską Dobrudże. Próbowaliśmy poznać te wszystkie atrakcje przyprawiające o zawrót głowy w kilka dni naszej SEP-owskiej turystycznej wyprawy. To wszystko dzięki inspiracji i trudowi organizacji tej wycieczki przez kol. Dorotę Stecko. Jeszcze tradycyjne „100 lat” dla niestrudzonej organizatorki naszych wypraw - Doroty. Ukłony do pasa dla organizatorki tak obfitego pakietu doznań; podziękowania należą się również naszej wspaniałej kol. Wiesi Michałek, która jak zawsze niezmordowanie zbierała zapisy i wpłaty od uczestników wycieczki. Serdeczne dzięki za miłą, koleżeńską atmosferę wszystkim uczestnikom tej wyprawy.
Tak wyglądają przykładowe wnętrza pałacu (zdjęcia z Sieci)
2016 listopad 25 Zabawa Andrzejkowa .
Tradycja i zwyczaje dobrej zabawy w Kole SEP nr28 Ziemi Nyskiej nie giną. Coroczny trud i podejmowanie wyzwania organizacji „Zabawy Andrzejkowej” przez kol. Małgosię Klimas zaowocowało. Tegoroczna zabawa przy odpowiedniej ilości chętnych została sfinalizowana.
Była to kolejna okazja do zrelaksowania się w odmiennym nastroju, przy muzyce i tańcu. Nastrojowa zabawa w parach, była też okazją by dłużej pobyć ze sobą balsamując swoje wspaniałe uczucia również i w takt muzyki. Obecnie bywa już dużo mniej liczne grono tych, którzy chcą się spotkać się przy muzyce solo. Tym razem Panowie w większości. Czyżby w dusze Pań dotychczasowych uczestniczek sepowskich zabaw andrzejkowych wkradła się „dobra zmiana” niszcząc dotychczasową dobrą energię tą z Tauronu też?. Kreacje pań gustowne i dobrze podkreślające ich wdzięk i urodę.
Sympatyczny (prawie zawsze uśmiechnięty) „DJ Seiwel” wyczuwał nastrój i ducha bawiących się. Odpowiednimi taktami utworów mobilizował do tańca, co przyjmowane było z aprobatą i tak to czasami cała sala bywała na parkiecie. W tej tradycyjnej „Andrzejkowej Zabawie” uczestniczył również przyszły solenizant Andrzej, choć może (moim zadaniem) przez towarzystwo mało zauważony i dopieszczony. Może bawiące się pary tym razem bardziej zajęte były sobą, chcąc spędzić ten taneczny czas razem, ale osobno..
Był to miły wieczór pełen niezapomnianych wrażeń. Dobra muzyka i oczywiście smaczne „jadło” dopełniały reszty.
Kto nie był niech żałuje, bo warto było skusić się na wspólny pobyt szczególnie wśród wirujących par romantycznie patrzących sobie w oczy. Chętni na ciąg dalszy w przyszłym roku sądzę, że na pewno będą. Tylko czy koleżance Małgosi starczy sił i chęci?
2016 grudzień Boże Narodzenie i Nowy Rok
Niech Wigilijny wieczór przyniesie spokój i radość,
a Święta Bożego Narodzenia spędzone w gronie rodziny
dadzą wytchnienie od codziennych trosk
przyniosą ciepło i nastrojową pogodę ducha.
Kolejny rok niech niesie światło gwiazdy betlejemskiej
oświetlając realizację osobistych zamierzeń,
dając radość, szczęście, życzliwość i pogodę ducha.
Dużo zdrowia na co dzień i niekończącego się entuzjazmu
w działalności na rzecz Koła SEP nr28 Ziemi Nyskiej.
Wasz
SEP – owski kronikarz
Odpowiedź na pytanie/quiz z dnia 23.01.W roku 2001 Koło SEP nr28 zorganizowało wycieczkę do Zakopanego. Uczestnicy Koła byli w Morskim Oku, zwiedzili elektrownię wodną „ Olcza” oraz odbyli wycieczkę do jaskini Mroźnej w Dolinie Kościeliskiej. Była też okazja zobaczyć wesele góralskie w kościele p.w. Matki Boskiej Fatimskiej na Krzeptówkach.
„B Ł Y S K A W I C A” kronika KOŁA SEP nr 28 ZIEMI NYSKIEJ
Tekst – Lech Kotliński (Lekot -„generał”)
Współpracowali – Dorota Stecko, Andrzej Pietruszewski
Zdjęcia – Gracjan Drewniak, Władysław Kamiński, Lech Kotliński, Wiesia Michałek, Andrzej Pietruszewski.
Nysa A.D. 2016